Czego teraz słuchacie?
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Adele 25
Jest tu parę niezłych numerów, ale ogólnie płyta moim zdaniem dużo gorsza od poprzedniej. Szwankuje songwriting - dużo ballad, które niestety nudzą. Adele głos ma jak dzwon i śpiewa świetnie, ale nie jest w stanie zamaskować słabości materiału.
Jest tu parę niezłych numerów, ale ogólnie płyta moim zdaniem dużo gorsza od poprzedniej. Szwankuje songwriting - dużo ballad, które niestety nudzą. Adele głos ma jak dzwon i śpiewa świetnie, ale nie jest w stanie zamaskować słabości materiału.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
- Konik Polny
- epka kompaktowa
- Posty: 1248
- Rejestracja: 18.01.2013, 20:28
- Lokalizacja: Cieszyn
- Quasarsphere
- epka kompaktowa
- Posty: 1085
- Rejestracja: 29.04.2010, 09:54
- Lokalizacja: Warszawa
Henry Cow - Concerts
Pierwszy dysk - genialny. Tak zakręconego, zagranego z pomysłem materiału dawno nie słyszałem. Mimo że przypięto do tej formacji łatkę Rio/Avant Prog, to ja mimo wszystko słyszę tutaj brzmienie Canterbury, chociaż o bardziej złożonej formie niż ma to miejsce na reprezentatywnych nagraniach drugiego gatunku z wymienionych.
Co do płyty nr 2 - to "pierdzenie" mogliby sobie darować. Jak dla mnie zmarnowany nośnik.
Pierwszy dysk - genialny. Tak zakręconego, zagranego z pomysłem materiału dawno nie słyszałem. Mimo że przypięto do tej formacji łatkę Rio/Avant Prog, to ja mimo wszystko słyszę tutaj brzmienie Canterbury, chociaż o bardziej złożonej formie niż ma to miejsce na reprezentatywnych nagraniach drugiego gatunku z wymienionych.
Co do płyty nr 2 - to "pierdzenie" mogliby sobie darować. Jak dla mnie zmarnowany nośnik.
- Quasarsphere
- epka kompaktowa
- Posty: 1085
- Rejestracja: 29.04.2010, 09:54
- Lokalizacja: Warszawa
- Konik Polny
- epka kompaktowa
- Posty: 1248
- Rejestracja: 18.01.2013, 20:28
- Lokalizacja: Cieszyn
COLLAGE Moonshine (1994)
To już ponad 20 lat minęło, gdy jako ówczesny „fachowiec” od prog rocka i NKRu dowiedziałem się, albo z Akadery albo od T.B., że Polacy też swój progres mają. Wprawdzie nowy, ale zawsze.
W 1995 r. do nieistniejącej od dawna kino-kawiarni przy Rynku Kościuszki w sercu Białegostoku (dzisiaj w tym miejscu nieruchomość ma najlepszy napastnik Polski – Tomek Frankowski...) zawitał bohater tych wspomnień. Kolega namówił. Pójdę. Nic mi się nie stanie. Z koncertu na 100-200 osób pamiętam tylko potężnego wokalistę i rozmowę przy piwie z Panem Gilem o rocku progreswnym, oczywiście. I jeszcze zdziwionego kolegę, że ja, tak z artystą, jak swój ze swoim.
Oczywiście zespół tak mi się spodobał, że od ręki nabyłem CD a Living In The Moonlight gościł w odtwarzaczu codziennie przez kilka tygodni.
To nie jest moje granie i tak naprawdę nigdy nie było. Ale bezsprzecznie swój urok ma. Chociażby ten piorunujący wstęp czy finał z akordeonem. W środku też oczywiście a to solówka, a to cudowna melodia na klawiszach a to zaskakujący zwrot akcji. Generalnie album zniósł próbę czasu, zwłaszcza produkcja i klawisze, które dekadę wcześniej były koszmarne (!). Wokal niech będzie, że … w porządku. Chyba taki wtedy być musiał. Neoprogres w końcu…
Nie jestem specjalnie sentymentalny ale słuchając tej płyty jakaś nostalgia się budzi. W końcu dla wywoływania takich emocji u wrażliwych słuchaczy grał Collage. Wprawdzie nadal War Is Not Over ale z Moonshine w słuchawkach wokół panuje Peace...
- Gacek
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4505
- Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
- Lokalizacja: Wieliczka
Bo to jest wyjątkowy album. Co do produkcji mam pewne wątpliwości, brzmienie jest nienaturalnie "podbite" i na lepszym sprzęcie to wychodzi ale w przypadku Collage taka nie koniecznie poprawna produkcja (nie pierwszy raz) jest poniekąd atutem.
Powstało później sporo bardzo dobrych płyt progresywnych ale Moonshine jest raczej najlepszym rodzimym albumem prog rockowym i w ogóle jednym z najlepszych ogólnie.
Tak intensywnie i mrocznie nie grał nikt w tym gatunku, to był fenomen i jest dalej bo Moonshine nic się nie zestarzało. Brzmienie klawiszy, solówy Gila i gęsta perkusja są nie do podrobienia. Szkoda że po całkiem dobrym Safe wszystko się jakoś rozleciało.
A Gilu to gość, z którym zawsze miło się gawędzi.
Powstało później sporo bardzo dobrych płyt progresywnych ale Moonshine jest raczej najlepszym rodzimym albumem prog rockowym i w ogóle jednym z najlepszych ogólnie.
Tak intensywnie i mrocznie nie grał nikt w tym gatunku, to był fenomen i jest dalej bo Moonshine nic się nie zestarzało. Brzmienie klawiszy, solówy Gila i gęsta perkusja są nie do podrobienia. Szkoda że po całkiem dobrym Safe wszystko się jakoś rozleciało.
A Gilu to gość, z którym zawsze miło się gawędzi.
- Tarkus
- box z pełną dyskografią i gadżetami
- Posty: 11427
- Rejestracja: 11.04.2007, 18:15
- Lokalizacja: Wa-wa
- Kontakt:
Produkcja "Moonshine" to typowe brzmienie SI Music, z dobrodziejstwem inwentarza. Tak się wówczas produkowało prog-rocka w Holandii, po prostu. (Ciekawostka - niejaka Anna Jurksztowicz ma firmę produkcyjną Si Music.)
Co do "Concerts" Heńka Krowy to jak dla mnie najciekawszy jest fragment z Wyattem. Mam zresztą całość tych "wyattowych" koncertów na kilku CD i to jest naprawdę mocarne granie.
Co do "Concerts" Heńka Krowy to jak dla mnie najciekawszy jest fragment z Wyattem. Mam zresztą całość tych "wyattowych" koncertów na kilku CD i to jest naprawdę mocarne granie.
- Tarkus
- box z pełną dyskografią i gadżetami
- Posty: 11427
- Rejestracja: 11.04.2007, 18:15
- Lokalizacja: Wa-wa
- Kontakt:
Social Tension "It Reminds Me of Macbethia". Japońskie ELP z przełomu lat 80. i 90.. Japońskie, czyli świetne technicznie, ale z dbałością o melodykę. Wybór z dwóch płyt zespołu (a w zasadzie półtorej LP na jednym CD). Bardzo fajnie mi się tego słucha, zwłaszcza skrzących się solowymi popisami klawiszowca suit i tylko szkoda, że wydająca to licencyjnie Musea zrobiła tak niechlujną robotę edytorską (ale to niestety był znak firmowy Francuzów). Mam tę płytę z 15 lat już i nie znudziła mi się jeszcze.