Włodek pisze:To może ja spróbuję wmówić, wprawdzie nie aż tak, że dresy i słuchawki, ale mam półkę z płytami i nie pamiętam kiedy tam sięgnąłem by jakąś wyjąć i posłuchać - wolę włączyć ją z dysku (płyty mam przegrane na NAS) bo tak jest dla mnie wygodniej. Jakoś nie ciągnie mnie do przeglądania okładki bo w czasie odsłuchu robię inne rzeczy, ot choćby czytam czy gotuję obiad Wink.
Ja, niestety, już nie jestem w stanie docenić muzyki i zrozumieć tego co czytam jeśli te rzeczy jednocześnie. Mam też zaawansowaną podejrzliwość i doczytuję w niektórych wypowiedziach sugestię, jakoby słuchawki, szczególnie te przyzwoite, miały jakąś wyższość nad przyzwoitym głośnikiem. Ale zapewne się mylę
.
Tym niemniej, wedle mnie słuchawki to niemal zawsze konieczność/ nie możność korzystania z głośników. Idąc na koncert nie oczekuję od wykonawcy, że uzbroi mnie w słuchawki i zaprezentuje jak się przygotował.Dalej nie będę drążył, bo nawet, to nie miejsce na takie dywagacje.
Jeszcze słowo o nośniku. Vinyl, CD, plik jest naszym wyborem, który konstytuuje się z wielu składowych.Jestem przy CD głównie z powodów ekonomicznych i trochę z faktu, że raz już się przesiadłem, tym samym, bezmyślnie, pozbywając kilku istotnych dla mnie pozycji. Odtwarzanie tego co mam w CD na vinyl zagłuszyłoby potrzebę powiększania zbioru nowych nagrań.
Pliki dobre, szczególnie FLAC-i , matematycznie bezwzględnie przewyższają format CD (truizm), sonicznie też nie ustępują, ale... muszą, wg mnie, być podłączone <do druta ze wzmocnieniem> a ten do głośników/ tancerek, choćby kablem od żelazka
.
Wtedy wiem, że jestem w pobliżu luksusu, no, jeszcze świeża kawa.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami