Czego teraz słuchacie?
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Myrkur - Mausoleum
https://myrkur.bandcamp.com/album/mausoleum
Wygląda na to, że ta płyta (płytka właściwie, niecałe pół godziny) stanie moim soudtrackiem do tegorocznej jesieni. Bez śladu metalu, pięknie i akustycznie. Kierunek - "Kveldssanger" Ulvera, tylko z kobiecym wokalem.
https://myrkur.bandcamp.com/album/mausoleum
Wygląda na to, że ta płyta (płytka właściwie, niecałe pół godziny) stanie moim soudtrackiem do tegorocznej jesieni. Bez śladu metalu, pięknie i akustycznie. Kierunek - "Kveldssanger" Ulvera, tylko z kobiecym wokalem.
I'll take you through my dreams, out into the darkest morning
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
- Duch 1532
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3331
- Rejestracja: 18.05.2008, 15:39
- Lokalizacja: Breslau, Schmiedefeld
- Kontakt:
Bardzo zachęcający opis, zwłaszcza ostatnie zdanie. Sprawdzę z pewnością.
Teraz jednak Veiled Desires Ensemble Peregrina, rok 2012. Od kilku lat to jedna z płyt, do których wracam najczęściej — ciekawe, jaką miałbym minę, gdyby dziesięć lat temu ktoś mi powiedział, że będę zachwycał się pieśniami miłosnymi średniowiecznych zakonnic. Wokal, rzecz jasna, również kobiecy. Ale czy to takie znów dalekie od Kveldssanger? — nie jestem pewien.
Teraz jednak Veiled Desires Ensemble Peregrina, rok 2012. Od kilku lat to jedna z płyt, do których wracam najczęściej — ciekawe, jaką miałbym minę, gdyby dziesięć lat temu ktoś mi powiedział, że będę zachwycał się pieśniami miłosnymi średniowiecznych zakonnic. Wokal, rzecz jasna, również kobiecy. Ale czy to takie znów dalekie od Kveldssanger? — nie jestem pewien.
„Po co podnosiłem cały ten rwetes — pomyślałem sobie — ten człowiek jest istotą ludzką jak i ja; ma akurat tyle samo powodów, by lękać się mnie, co ja, by lękać się jego. Lepiej spać z trzeźwym kanibalem niż z pijanym chrześcijaninem”.
Złośliwość rzeczy martwych nigdy nie doścignie złośliwości martwych ludzi
Blues na harfę, umieranie i pianino
Niedźwiedź kręcący warkoczami
Złośliwość rzeczy martwych nigdy nie doścignie złośliwości martwych ludzi
Blues na harfę, umieranie i pianino
Niedźwiedź kręcący warkoczami
- Konik Polny
- epka kompaktowa
- Posty: 1248
- Rejestracja: 18.01.2013, 20:28
- Lokalizacja: Cieszyn
Kolejny dzień w pracy spędziłem na dość dobrych płytach.
Z NKR to :
Ananga - Ranga - Privado
Mieszanka jazz-rocka z innymi mniej rozpoznawalnymi gatunkami.
Zespół z Portugalii, nagrał dwie płyty. Privado jest z 1980. Chyba tu dużo takiego prawie Chicago słychać, choć w instrumentalnych kawałkach to już sam nie wiem.
Fish on Friday - Shoot The Moon
Zespół z Belgii. Jak do tej pory nagrał trzy płyty. Muzyka około pop-rockowa z dużym odcienieniem neo-progresu. Kilka nagrań fajnych, choć ogólnie płyta nie powala.
Teraz w domu słucham
Bonnie Raitt - Dig In Deep
Źle nie jest, a nawet bardzo dobrze.
Z NKR to :
Ananga - Ranga - Privado
Mieszanka jazz-rocka z innymi mniej rozpoznawalnymi gatunkami.
Zespół z Portugalii, nagrał dwie płyty. Privado jest z 1980. Chyba tu dużo takiego prawie Chicago słychać, choć w instrumentalnych kawałkach to już sam nie wiem.
Fish on Friday - Shoot The Moon
Zespół z Belgii. Jak do tej pory nagrał trzy płyty. Muzyka około pop-rockowa z dużym odcienieniem neo-progresu. Kilka nagrań fajnych, choć ogólnie płyta nie powala.
Teraz w domu słucham
Bonnie Raitt - Dig In Deep
Źle nie jest, a nawet bardzo dobrze.
Ostatnio zmieniony 08.09.2016, 21:34 przez Konik Polny, łącznie zmieniany 1 raz.
- Duch 1532
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3331
- Rejestracja: 18.05.2008, 15:39
- Lokalizacja: Breslau, Schmiedefeld
- Kontakt:
Też się wtedy dobrze bawiłem
Posłuchałem właśnie Fifth Soft Machine. I również dobrze się bawiłem, chociaż pewnie w trochę inny sposób.
Posłuchałem właśnie Fifth Soft Machine. I również dobrze się bawiłem, chociaż pewnie w trochę inny sposób.
„Po co podnosiłem cały ten rwetes — pomyślałem sobie — ten człowiek jest istotą ludzką jak i ja; ma akurat tyle samo powodów, by lękać się mnie, co ja, by lękać się jego. Lepiej spać z trzeźwym kanibalem niż z pijanym chrześcijaninem”.
Złośliwość rzeczy martwych nigdy nie doścignie złośliwości martwych ludzi
Blues na harfę, umieranie i pianino
Niedźwiedź kręcący warkoczami
Złośliwość rzeczy martwych nigdy nie doścignie złośliwości martwych ludzi
Blues na harfę, umieranie i pianino
Niedźwiedź kręcący warkoczami
Na wieczór:
Zawsze lubiłam Loreenę, ale w ostatnim czasie jej muzyka stała się dla mnie bardzo, bardzo ważna, także na poziomie osobistych skojarzeń.
Zawsze lubiłam Loreenę, ale w ostatnim czasie jej muzyka stała się dla mnie bardzo, bardzo ważna, także na poziomie osobistych skojarzeń.
I'll take you through my dreams, out into the darkest morning
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
Bardzo wątpię, sądzę, że raczej osobiście je nagrywa i osobiście układa na płycie. Jeden nawet zaprezentował w spowolnionym tempie, dzięki czemu brzmi on jeszcze bardziej kosmicznieB.J. pisze:Czy pan doktor osobiście wykonuje pieśni humbakówBartosz pisze:Dr. Roger Payne - Songs of the Humpback Whale
Szkoda, gdyby wykonywał osobiście, słuchałabym
I'll take you through my dreams, out into the darkest morning
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
- Tarkus
- box z pełną dyskografią i gadżetami
- Posty: 11427
- Rejestracja: 11.04.2007, 18:15
- Lokalizacja: Wa-wa
- Kontakt:
Albion - Survival Games. Mimo 22 lat wciąż jakoś to brzmi. Oczywiście instrumentalna bieda, zwłaszcza klawisz taki mocno budżetowy, ale to było bardziej oficjalne demo, niż pełnoprawna płyta. Aczkolwiek Kula nigdy potem nie śpiewała z takim drapieżnym pazurem, a "Golgotha" mimo pewnej surowości prezentuje się tu lepiej, niż na późniejszym pełnoprawnym debiucie. Swoją drogą jak Lynx spieprzył tę reedycję (bo to, co mam, to dwupłytowa kompilacja pod nazwą "Remake") dodając zupełnie od czapy bonusy z 1995 i 1997 roku, które tak bardzo tu nie pasują, że powinny być wzorcem niedopasowania w Sevres.
Koncertowa Koko Taylor. MOC!
I'll take you through my dreams, out into the darkest morning
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
Yes - Songs from Tsongas
Dziwne, słucha mi się tego lepiej niż "Yessongs", gdzie i bas lepszy, wyraźny, gdzie perkusja dobrze słyszalna, i klawisze, a pomimo tego po złożeniu w całość efekt czasami niesatysfakcjonujący.
"Songs from Tsongas" dźwiękiem nie powala, ale ma zalety. Steve Howe błyszczy (np. w "South Side of the Sky"), fajny set "akustyczny", różnorodna setlista (np. Ritual).
Black Keys - Turn blue
Nawet dinozaury raz do roku posłuchają czegoś nowego. Ładna, prosta, miła, melodyjna płyta pop. Niby są tu elementy psychodelii, ale to pop-psychodelia, czasami jakieś gitary się pojawią, rzekomo hendriksowskie, rzekomo Pink Floyd tu słychać.
Płyta nie najgorsza, oczywiście lepsza od tego badziewia nadawanego w rozgłośniach innych niż Trójka, ale raczej dla młodych słuchaczy. Mam wrażenie, że należy ona, jak większość nowej muzyki, do tych szybko nudzących się, i że po kilku przesłuchaniach trafi na wieczny odpoczynek na półce.
i odtrutka dla dinozaurów uwielbiających rockowe koncertówki
Eric Burdon In Concert - Recorded Live 1974
Rocznik mieszczący się w odpowiednich ramach, naprawdę hendriksowskie, rozimprowizowane granie, miód dla duszy.
Dziwne, słucha mi się tego lepiej niż "Yessongs", gdzie i bas lepszy, wyraźny, gdzie perkusja dobrze słyszalna, i klawisze, a pomimo tego po złożeniu w całość efekt czasami niesatysfakcjonujący.
"Songs from Tsongas" dźwiękiem nie powala, ale ma zalety. Steve Howe błyszczy (np. w "South Side of the Sky"), fajny set "akustyczny", różnorodna setlista (np. Ritual).
Black Keys - Turn blue
Nawet dinozaury raz do roku posłuchają czegoś nowego. Ładna, prosta, miła, melodyjna płyta pop. Niby są tu elementy psychodelii, ale to pop-psychodelia, czasami jakieś gitary się pojawią, rzekomo hendriksowskie, rzekomo Pink Floyd tu słychać.
Płyta nie najgorsza, oczywiście lepsza od tego badziewia nadawanego w rozgłośniach innych niż Trójka, ale raczej dla młodych słuchaczy. Mam wrażenie, że należy ona, jak większość nowej muzyki, do tych szybko nudzących się, i że po kilku przesłuchaniach trafi na wieczny odpoczynek na półce.
i odtrutka dla dinozaurów uwielbiających rockowe koncertówki
Eric Burdon In Concert - Recorded Live 1974
Rocznik mieszczący się w odpowiednich ramach, naprawdę hendriksowskie, rozimprowizowane granie, miód dla duszy.
- Bednaar
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 6863
- Rejestracja: 11.04.2007, 08:36
- Lokalizacja: Łódź
Dziś już drugi raz przygotowuję się do psychodelicznego odlotu:
The Grateful Dead - Anthem Of The Sun (1968)
Z ogromnym wstydem przyznaję, że do tej pory znałem ich tylko z utworu Throwing Stones (płyta In The Dark, wspomniana niedawno w tym wątku, zamieszczony tez na kompilacji Greenpeace), ale jakoś nigdy się nimi nie zainteresowałem. Dziś w pracy posłuchałem trochę i biorę się za nadrabianie zaległości. Ta płyta - póki co - zaciekawiła mnie najbardziej.
The Grateful Dead - Anthem Of The Sun (1968)
Z ogromnym wstydem przyznaję, że do tej pory znałem ich tylko z utworu Throwing Stones (płyta In The Dark, wspomniana niedawno w tym wątku, zamieszczony tez na kompilacji Greenpeace), ale jakoś nigdy się nimi nie zainteresowałem. Dziś w pracy posłuchałem trochę i biorę się za nadrabianie zaległości. Ta płyta - póki co - zaciekawiła mnie najbardziej.