Herbie Hancock

Biografie, dyskografie, opinie.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Quasarsphere
epka kompaktowa
Posty: 1085
Rejestracja: 29.04.2010, 09:54
Lokalizacja: Warszawa

Herbie Hancock

Post autor: Quasarsphere »

Pragnę rozpocząć dyskusję na temat jednego z największych wirtuozów instrumentów klawiszowych. Znajomość z twórczością tego pana rozpocząłem od późniejszego okresu - a mianowicie Head Hunters, oraz Thrust. Płyty te, powstałe w podobnym okresie do elektrycznego Milesa, stanowią dokument, w jaki sposób rozwijała się estetyka nowoczesnego jazzu w latach siedemdziesiątych. Herbie sięgnął tutaj po instrumenty elektroniczne, które przeżywały boom w tamtym okresie. Płyty osadzone w funkowym klimacie, na których dominującą rolę przejmują klawisze i sekcja rytmiczna. Moim najbardziej ulubionym utworem dotychczas poznanym jest Butterfly z drugiej wymienionej przeze mnie płyty. Czuć w tym utworze taką lekkość, ciepło brzmienia. Nie bez powodu dedykował go Herbie kobietom zgromadzonym na koncertach.
Awatar użytkownika
Okechukwu
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4558
Rejestracja: 07.06.2007, 10:49

Post autor: Okechukwu »

To ja napisze, że chyba będę jedną z nielicznych osób na tym forum, które wolą hard-bopowego Hancocka z lat 60 niż tego w wersji prog-funky-fusion z Headhunters, Crossings i Sextant. Uwielbiam zwłaszcza Empyrean Isles i Maiden Voyage- jazz nie może brzmieć lepiej niż na tych albumach!
Awatar użytkownika
Quasarsphere
epka kompaktowa
Posty: 1085
Rejestracja: 29.04.2010, 09:54
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Quasarsphere »

Herbie Hancock - V.S.O.P.
Obrazek

Album koncertowy, powstały w roku 1976. Herbie, będąc u szczytu swojego funkowego grania, w składzie m.in. z Jacksonem i Maupinem, zapragnął powrotu do przeszłości. Dlatego zaprosił takich muzyków, jak Freddie Hubbard, Eddie Henderson, Ron Carter, Tony Williams. Na pierwszym krążku oprócz sztandarowego Maiden Voyage, dokonał interpretacji Nefertiti autorstwa Wayne'a Shortera. Długa improwizacja Eye of the Hurricane rozwija się stopniowo, zaciekawiając słuchacza. No cóż, przy tak doborowym towarzystwie nie sposób się nudzić.
Płyta druga rozpoczyna się od Toys, jeszcze w klimacie 'retro', po czym następuje powrót do teraźniejszości. Hang with your Hang Ups, znany m.in. z krążka Flood, to granie bardzo podobne do tego, które możemy spotkać chociażby na Thrust. Podobnie ze Spider.
Album już nieco zapomniany, ale warty poświęcenia kilku chwil. Free improwizacji raczej w nim nie uświadczymy, dlatego moim zdaniem nadaje się również dla osób mniej osłuchanych z jazzem. Polecam.
Awatar użytkownika
mahavishnuu
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4477
Rejestracja: 09.09.2011, 12:43
Lokalizacja: Opole

Post autor: mahavishnuu »

Ja raczej także nie będę tu przedstawicielem tego większościowego odłamu zwolenników Hancocka. Najwyżej cenię sobie jego nagrania z okresu Mwandishi (1971-1973) , czasu jego transformacji duchowej , jednocześnie to właśnie wówczas jazz elektryczny przeżywał swoje najlepsze lata. Nie przepadam specjalnie za jego funkowymi albumami , o ile te z lat 1973-1974 (,,Headhunters'' i ,,Thrust'') jeszcze lubię to od czasu ,,Manchild'' robi się on dla mnie zupełnie niestrawny. O ,,Feets don't fail me now '' (1979) nie będę się nawet rozwodził , bo woła po prostu o pomstę do nieba. Na szczęście rok później się zrehabilitował nagrywając bardzo udany ,,Mr Hands''. 

Ja tak po prawdzie nie jestem zwolennikiem stapiania się elementów jazzu , jazz-rocka z funky. Moim zdaniem funky przyczyniło się do degeneracji tych najambitniejszych odmian fusion , co najlepiej egzemplifikuje właśnie twórczość Herbie Hancocka. Jego albumy z lat 1971-1973 z Mwandishi to fenomenalna odmiana fusion , nowatorskie brzmienie , bezkompromisowa muzyka. Natomiast począwszy od ,,Headhunters'' jego muzyka zaczyna się stopniowo komercjalizować. ,,Headhunters''(1973) to jeszcze album wybitny i w pewnych aspektach nowatorski , jednak ukłony w stronę mniej wyrobionych słuchaczy są czasami nieco irytujące (vide ,,Watermelon man''). Włączenie elementów funky do jazz-rocka doprowadziło do drastycznego uproszczenia struktur rytmicznych , które stały się po prostu monotonne. Jakżesz przykro było słuchać tak wybitnych drummerów jak Mouzon czy Williams , którzy wygrywają cały czas parzyste rytmy , gubiąc dawną inwencję i grzęznąć w banale Nieustannie powtarzane akordy , tak typowe dla funky, także spowodowaly , że zaczęło po prostu wiać nudą. Wystarczy posłuchać takich płyt Hancocka jak choćby ,,Man-child'(1975) czy też ,,Secrets''(1976) - bardzo ubogie w warstwie rytmiczno-harmonicznej. Funk zdominował fusion przede wszystkim w USA , w Europie było pod tym względem lepiej. 

O Mwandishi Hancocka kiedyś już pisałem , ale w innym wątku , tutaj będzie znacznie lepiej pasować. 

O ile pierwszy album sekstetu ,,Mwandishi’’ zawierał pewne elementy estetyki davisowskiej , szczególnie z okresu ,,In a silent way’’ – reminiscencje tego stylu słychać choćby w pierwszej części ,,Wandering spirit song’’ – charakterystyczne impresjonistyczne faktury brzmieniowe , rys melodyczny , kojarzący się z lekka właśnie z ,,In a silent way’’ . Podobnie jest w przypadku ,,You’ll know when you get there’’. Jednak już na tym albumie słychać , że Hancock stara się nie tylko powielać pomysły Davisa ale także z wolna wypracowuje własne oryginalne brzmienie , tworząc jednocześnie nieco inną formułe narracyjną nagrań oraz partii improwizowanych. Natomiast dwa kolejne albumy ,,Crossings’’ (1972) i ,,Sextant’’ (1973) to już ewidentne przykłady muzycznej emancypacji , wpływy Davisa są już tu w zasadzie śladowe. Druga strona ,,Crossings’’ to prawdziwa kosmiczna odyseja z masą intrygujących , oryginalnych brzmień. Album ,,Head hunters’’ nagrany po rozpadzie Mwandishi , owszem , jest jeszcze najwyższych lotów , jednak , moim zdaniem , pod względem artystycznym ustępuje tym z lat 1971 – 1973. Brakuje mu tej duchowej siły , bezkompromisowości , ustępuje poziomem nowatorstwa w sferze brzmieniowej , momentami razi jego pewne wyrachowanie , nie ma także tej spójności stylistycznej (to pewnie kwestia tych kompromisów , by wymienić tylko ,,Watermeleon man’’, ciążący już w kierunku bardziej banalnego funky jazzu).  


Te longplaye z okresu Mwandishi są , moim zdaniem , lepsze i bardziej wartościowe od najsłynniejszych płyt Hancocka z lat 60-tych , takich jak choćby ,,Maiden voyage'' czy też ,,Empyrean isles’’ (sam Hancock w wywiadach na początku lat 70-tych sam to zresztą potwierdzał). Na tych akustyczych Hancock właściwie nie powiedział nic nowego , były to owszem wybitne, klasyczne ale nie nowatorskie pozycje z kręgu hard-bopu. W okresie Mwandishi Herbie robił rzeczy naprawdę innowatorskie i to przynajmniej w kilku aspektach. Pierwsza rzecz to poszerzenie skali sonorystycznej w zakresie jazzu elektrycznego , znakomite wykorzystanie modulatora pierścieniowego i echoplexu (wielu pianistów z kręgu fusion kopiowało jego patenty na swoich albumach). To co robił Patrick Gleason na jego płytach , jeżeli chodzi o wykorzystanie możliwości syntezatora to także odrębna sprawa. Niewielu muzyków potrafiło tak twórczo i oryginalnie wykorzystać syntezator Mooga i ARP 2600 , generując mnóstwo brzmień praktycznie wcześniej nie spotykanych. W jazzie tak oryginalnych keyboardzistów nie było znowu aż tak wielu (choćby Sun Ra , Paul Bley, Wolfgang Dauner , po części Chick Corea , Jasper van't Hof). Uwagę zwracały także ciekawe próby zaszczepienia technik kompozytorskich ze świata XX wiecznej ,,poważnej'' awangardy. Kłania się tu prekursorskie na gruncie jazzu wykorzystanie schonbergowskich ,,klangfarbenmelodie'' (niektóre elektroniczne faktury na ,,Crossings'' czy też na debiucie sekstetu ,,Mwandishi''. Ważnym elementem twórczości było także połączenie elementów muzyki fusion i free-jazzu , a trzeba pamiętać , że wtedy te gatunki były względem siebie często w opozycji. Ta synteza w twórczości Hancockowej była niezwykle oryginalna i twórcza. Nie można także zapominać o znakomitych instrumentalistach z jego zespołu. To , co robili Eddie Henderson , Benny Maupin i Julian Priester , poszerzało także możliwości wyrazowe i sonorystyczne instrumentów , na których grali (vide eksperymenty z brzmieniem puzonu i saksofonu , które poddawano rozmaitym transformacjom elektronicznym plus bogactwo rozwiązań artykulacyjnych). Wszystko to sprawiało , że albumy septetu (po dojściu Gleasona) z lat 1972 – 1973 brzmiały niczym dźwiękowe laboratorium.  

Muzyka Mwandishi była zbyt trudna i nowatorska , nawet jak na tamte czasy , płyty sprzedawały się bardzo słabo i Herbie niestety był zmuszony rozwiązać zespół. Zresztą w czasie koncertów zespół odjeżdżał już na całego. Kompozycje na albumach były jeszcze dość uporządkowane pod względem formalnym , natomiast na żywo zespół w dużym stopniu stawiał na improwizację. Świadectwem tego jest choćby wyborny koncert z Bostonu z marca 1973 roku , wówczas trasa albumu ,,Sextant'', dostępny na bootlegu. ,,Hornets'' w wersji studyjnej trwa 19 minut , natomiast na żywo ponad 40! A tak przy okazji , jeśli ktoś twierdzi , że jazz elektryczny to komercja to właśnie albumy Hancocka z lat 1971-1973 mogą być tu znakomitym dowodem jak nie zawsze trafne i generalizujące są takie opinie.
Ostatnio zmieniony 09.02.2012, 18:01 przez mahavishnuu, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
mahavishnuu
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4477
Rejestracja: 09.09.2011, 12:43
Lokalizacja: Opole

Post autor: mahavishnuu »

Przy okazji polecam bootlegi Hancocka z lat 1971-1973. Jest ich kilka , jakość zupełnie dobra. Wersje koncertowe niemal zawsze mocno różnią się od tych oficjalnych , nagranych w studio.
Awatar użytkownika
Okechukwu
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4558
Rejestracja: 07.06.2007, 10:49

Post autor: Okechukwu »

Są rzeczy nowatorskie u hard-bopowego Hancocka- choćby numer "Egg" z Empyrean Isles" z częścią nawiązującą do współczesnej muzyki poważnej.
ocalony
singel analogowy
Posty: 322
Rejestracja: 04.09.2010, 19:34

Post autor: ocalony »

Herbie OK.
Okres Mwandishi - chyba najciekawszy...
Z późnego czasu - lubię płytę z Shorterem - 1+1
Ło ja cię ... Jaka piękna tam muzyka...
Awatar użytkownika
Backside
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4199
Rejestracja: 31.12.2007, 00:16
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Backside »

Hancock był dla mnie jednym z pierwszych mistrzów muzyki fusion, ale im więcej poznaję rzeczy, tym rzadziej go słucham. Rzadziej i bardziej wytrawnie :).

Na albumach z okresu 1974-1976 jest dla mnie zwyczajnie za mało porządnych, klawiszowych solówek. Od solówek jest tam głównie Maupin, który niestety gra -jak dla mnie- dosyć powtarzalnie. Te albumy to bardziej dla mnie elektroniczno-jazzowo-funkowe rzeźby, atmosfera - na pewno mocno odbiegają od tego "mainstreamowego" jazzrocka, którego w sumie reprezentuje Return To Forever.

Na pewno warto zainteresować się koncertami i bootlegami z tego okresu, bo Hancockowi na żywo pasja do eksperymentów nie przeszła. Operowanie efektami szumu z koncertu w Chicago '74 pewnie wszyscy na YT widzieli, warto dodać do tego oficjalną koncertówkę "Flood" z również niesamowitą improwizacja w "Chameleonie" (a także przepięknym solowym "Maiden Voyage" przechodzącym w wirtuozowski "Actual Proof").

Paradoksalnie solówek najlepiej mi się słucha na albumie "Sunlight" (pewnie też ze względu na obecność znakomitych basistów, w tym Pastoriusa). Chociaż osobiście za największe, najbardziej zróżnicowane, przemyślane i przemawiające do wyobraźni, dzieło uważam... "Mr. Hands"

Przez okres sekstetu powoli się przebijam. Lubię słuchać wybiórczo tych utworów, rzadko kiedy mam nastrój na zafundowanie sobie godziny tych ambitnych poszukiwań.

Kiedyś zasłuchiwałem się w przepięknym "Maiden Voyage", na którym zresztą mam podpis Hancocka z koncertu w 2008. Tytułowy utwór to dla mnie czysta poezja, niesamowicie głęboka konstrukcja... pozostałe utwory niestety już trochę mniej.
Awatar użytkownika
Quasarsphere
epka kompaktowa
Posty: 1085
Rejestracja: 29.04.2010, 09:54
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Quasarsphere »

Backside pisze: warto dodać do tego oficjalną koncertówkę "Flood" z również niesamowitą improwizacja w "Chameleonie" (a także przepięknym solowym "Maiden Voyage" przechodzącym w wirtuozowski "Actual Proof").
Actual Proof i następujące po nim utwory w wersji z Flood brzmią lepiej od studyjnych odpowiedników. Więcej w nich fortepianu, a mniej elektroniki, co przy tej konkretnie muzyce wychodzi na zdrowie.
Awatar użytkownika
Backside
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4199
Rejestracja: 31.12.2007, 00:16
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Backside »

"Actual Proof" i "Spank-A-Lee" w tej wersji live zyskało mocno na dynamice (to drugie głównie dzięki obecności gitarzysty) i bardziej mi się podoba od studyjniaków. Pozostałych nie porównuję, brzmią tak jak powinny brzmieć na żywo :).


Przy okazji - Paul Jackson to dla mnie jeden z absolutnie najinteligentniejszych basistów lat '70, czy w historii fusion w ogóle. Muzyka Hancocka nie była by taka sama, gdyby usunąć z niej to nietypowe akcentowanie i dobieranie dźwięków.
Awatar użytkownika
Windmill
japońska edycja z bonusami
Posty: 3927
Rejestracja: 11.04.2007, 08:07
Lokalizacja: Świętochłowice
Kontakt:

Post autor: Windmill »

Hancock 6.VII.2017 w Wadowicach zagra w Wadowicach w ramach festiwalu Młyn Jazz Festival. Trochę dziwne, że taka gwiazda zagra na otwarcie. Na zakończenie zaplanowany jest występ Johna Scofielda.
"Z układnością mi nie do twarzy. (...) Zresztą nie lubię zachowywać się układnie; nudzi mnie to."
Robert Walser "Małe poematy" [1914]

http://riversidebluesnr2.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Inkwizytor
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4023
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Re: Herbie Hancock

Post autor: Inkwizytor »

https://www.youtube.com/watch?v=K3lgmnsTdcA

Prawdopodobnie z programu na duńskiej TV - nie znałem tego materiału wcześniej. Genialne wykonanie hitu Hang Up - odważę się powiedzieć, że nie mniej wypływowe i kulturo-twórcze jak Chameleon. Wystarczy posłuchać nagrań ostatnio tak u nas "głośnych" jak te od Debicha, Koman Bandu czy Miliana. Jak czerpali pełnymi garściami od wówczas "wyklętego" i "opluwanego" z zadziwiającą regularnością Hacocka przez jazzowych purystów i czyścicieli gatunku. Tu jest jazz, puls, życie, pulsacja, nurt ulicy, soul food, bunt, dumnie uniesiona głowa a nie "zatęchłe muzeum czy strych/piwnica". Tu gramy dla ludzi - a nie dla siebie.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Maciek
box
Posty: 8921
Rejestracja: 15.04.2007, 02:31

Re: Herbie Hancock

Post autor: Maciek »

Headhuntersi 50 lat później. 4 muzyków z oryginalnego składu (średnia ich wieku ~80 lat), zazdroszczę tym, którzy słuchali na żywo:

https://youtu.be/NoQEq-AW-NM?si=_BLRLUUH58K5zuUP

Skład:
Herbie Hancock - Piano and Keyboards
Bill Summers - Percussion
Harvey Mason - Drums
Bennie Maupin - Woodwinds
Marcus Miller - Bass
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Awatar użytkownika
Bednaar
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 6863
Rejestracja: 11.04.2007, 08:36
Lokalizacja: Łódź

Re: Herbie Hancock

Post autor: Bednaar »

Aż chyba sobie włączę dziś wieczorem CD Head Hunters - wieki tego nie słuchałem :)
vertical_invader
ODPOWIEDZ