Folk i rock w jednym stali domu
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Mam Tunkul i Comalę Reyesa. Bardzo mnie interesują cywilizacje prekolumbijskie, więc płyty Reyesa to dla mnie spora gratka, choć mam do nich pewne zastrzeżenia. Reyes wykonał kawał dobrej roboty- odwtarzając klimat azteckiej muzyki prekulumbijskiej, bo tak naprawdę poza fragmentarycznym opisem insrumentów, nie wiemy jak brzmiała ta muzyka. Przepadła - w przeciwieństwie do muzyki Inków. Świetny bardzo mroczny, "rytualno-pierwotny" klimat, natomiast ta elektronika raczej niepotrzebna- wolałbym zdecydowanie, żeby były to akustyczne płyty.
-
- maxi-singel analogowy
- Posty: 548
- Rejestracja: 20.09.2017, 19:21
- Okechukwu
Prawdę powiedziawszy, nigdy nie przeszkadzała mi elektronika na płytach Jorge Reyesa (elektronika specyficzna, właściwie plamo-elektronika, elektronika dająca podwaliny dla urzeczywistniania dźwięków natury)...może dlatego, że nie postrzegałem jego muzyki jako hermetycznej, koszernej, etnicznej "antropologi"...raczej jako płynną konsolidację fundamentu o azteckich wyobrażeniach dźwiękowych z przystępną nowożytną (europejską?) fuzją melodyki i brzmienia.
Cieszę się na Twój odzew w sprawie Reyesa, cieszę się, że znalazłem wspólny głos w około-folkowym temacie.
A jak brzmiała "pra-kolumbijska" muzyka? - być może to wypadkowa dźwięków, jakie tworzyła natura, a raczej wyobrażenie / odwzorowanie potęgi otaczającej Azteków natury (czyż Reyes nie przywołuje w swoich nagraniach niesamowitej aury głosów ptaków tamtego regionu...)?
https://www.youtube.com/watch?v=Hnlze_cIYZs
Paradoksalnie, najbliżej temu twierdzeniu albumom Reyesa...z obszernym wykorzystaniem elektroniki - patrz trio Suspended Memories, duet ze Stevem Roachem "Vine ~ Bark & Spore"...a solowo, chyba najbardziej ten minimalizm, a zarazem potęga wypowiedzi natury, słyszalne są na "Mort Aux Vaches".
Embryo "Turn Peace"
Koncertowe improwizacyjne / wariacje na temat kultur i stylistyk wielorakich...z udziałem gości (każdy z utworów wzbogacony został naturalnie nabytą, kulturową postawą oraz wrażliwością zaproszonych muzyków).
Oto mini-akty-odsłony z oszczędną, delikatną, wręcz aksamitną aranżacją, z niebanalnym zestawieniem instrumentów o wysmakowanym brzmieniu - od ascetycznego transu (Rama Mani)...po dżezowe dżemy (Mal Waldron).
Jest jeszcze perełka jakich mało (!) - Praparierte 20 Jahre Spater (z udziałem Petera Michaela Hamela) - impro, które harmonią, żywcem wyniesioną z muzyki współczesnej oraz nieoczywistym etnicznym rytmem, przenosi słuchacza w nierzeczywisty wymiar istnienia.
Babel-Folk.
https://www.discogs.com/Embryo-Turn-Pea ... se/2128807
Prawdę powiedziawszy, nigdy nie przeszkadzała mi elektronika na płytach Jorge Reyesa (elektronika specyficzna, właściwie plamo-elektronika, elektronika dająca podwaliny dla urzeczywistniania dźwięków natury)...może dlatego, że nie postrzegałem jego muzyki jako hermetycznej, koszernej, etnicznej "antropologi"...raczej jako płynną konsolidację fundamentu o azteckich wyobrażeniach dźwiękowych z przystępną nowożytną (europejską?) fuzją melodyki i brzmienia.
Cieszę się na Twój odzew w sprawie Reyesa, cieszę się, że znalazłem wspólny głos w około-folkowym temacie.
A jak brzmiała "pra-kolumbijska" muzyka? - być może to wypadkowa dźwięków, jakie tworzyła natura, a raczej wyobrażenie / odwzorowanie potęgi otaczającej Azteków natury (czyż Reyes nie przywołuje w swoich nagraniach niesamowitej aury głosów ptaków tamtego regionu...)?
https://www.youtube.com/watch?v=Hnlze_cIYZs
Paradoksalnie, najbliżej temu twierdzeniu albumom Reyesa...z obszernym wykorzystaniem elektroniki - patrz trio Suspended Memories, duet ze Stevem Roachem "Vine ~ Bark & Spore"...a solowo, chyba najbardziej ten minimalizm, a zarazem potęga wypowiedzi natury, słyszalne są na "Mort Aux Vaches".
Embryo "Turn Peace"
Koncertowe improwizacyjne / wariacje na temat kultur i stylistyk wielorakich...z udziałem gości (każdy z utworów wzbogacony został naturalnie nabytą, kulturową postawą oraz wrażliwością zaproszonych muzyków).
Oto mini-akty-odsłony z oszczędną, delikatną, wręcz aksamitną aranżacją, z niebanalnym zestawieniem instrumentów o wysmakowanym brzmieniu - od ascetycznego transu (Rama Mani)...po dżezowe dżemy (Mal Waldron).
Jest jeszcze perełka jakich mało (!) - Praparierte 20 Jahre Spater (z udziałem Petera Michaela Hamela) - impro, które harmonią, żywcem wyniesioną z muzyki współczesnej oraz nieoczywistym etnicznym rytmem, przenosi słuchacza w nierzeczywisty wymiar istnienia.
Babel-Folk.
https://www.discogs.com/Embryo-Turn-Pea ... se/2128807
Może nieprecyzyjnie się wyraziłem: Reyes miał oczywiście prawo do autorskiej fuzji muzyki azteckiej z elektroniką - i nie twierdzę, że wyszło mu to źle. Problem w tym, że ja za elektroniką nie przepadam, a już zwłaszcza w folku/muzyce etnicznej. Co nie znaczy, że muzyka Reyesa nie jest interesująca.
Szczątkowe źródła na temat muzyki azteckiej pozwalają powiedzieć tyle, że była silnie zrytmizowana i miała ściśle rytualny charakter. Podstawowe dwa instrumenty to były dwa bębny: jeden o wysokim a drugi niskim tonie. Stały w świątyniach na szczytach piramid - towarzyszyły krawym ceremonim ofiarnym Oprócz tego były różne grzechotki (z drewna, muszli, również ludzkich kości) i rozmaite rodzaje fletów (ale bez fletni Pana tak charakterystycznej dla muzyki Inków). Nie wiemy praktycznie nic o skalach i harmonii, ale można przypuszczać, że były niżej rozwinięte niż u Inków.
Wiemy też, że ogromne wrażenie na Aztekach zrobił "koncert" orkiestry wojskowej Cortesa w Tenochtitlan - byli porażeni brzmieniem hiszpańskiej muzyki.
Myślę, że w sensie klimatu Reyes dobrze oddaje istotę prekolumbijskiej muzyki Azteków
Szczątkowe źródła na temat muzyki azteckiej pozwalają powiedzieć tyle, że była silnie zrytmizowana i miała ściśle rytualny charakter. Podstawowe dwa instrumenty to były dwa bębny: jeden o wysokim a drugi niskim tonie. Stały w świątyniach na szczytach piramid - towarzyszyły krawym ceremonim ofiarnym Oprócz tego były różne grzechotki (z drewna, muszli, również ludzkich kości) i rozmaite rodzaje fletów (ale bez fletni Pana tak charakterystycznej dla muzyki Inków). Nie wiemy praktycznie nic o skalach i harmonii, ale można przypuszczać, że były niżej rozwinięte niż u Inków.
Wiemy też, że ogromne wrażenie na Aztekach zrobił "koncert" orkiestry wojskowej Cortesa w Tenochtitlan - byli porażeni brzmieniem hiszpańskiej muzyki.
Myślę, że w sensie klimatu Reyes dobrze oddaje istotę prekolumbijskiej muzyki Azteków
To też oczywiście prawda. Stylizacja na odległą epokę nie musi polegać wiernym odtwarzaniu jej "zewnętrznych" przejawów - może być to próba rekonstrukcji ducha epoki za pomocą nowoczesnych środków.może dlatego, że nie postrzegałem jego muzyki jako hermetycznej, koszernej, etnicznej "antropologi"...raczej jako płynną konsolidację fundamentu o azteckich wyobrażeniach dźwiękowych z przystępną nowożytną (europejską?) fuzją melodyki i brzmienia.
-
- maxi-singel analogowy
- Posty: 548
- Rejestracja: 20.09.2017, 19:21
Viv Corringham / Peter Cusack "Operet"
Wyjątkowa płyta (!), płyta która łączy w jedno, co niemiara znaczeń i treści, a przy tym sprytnie wymyka się definitywnym klasyfikacjom gatunkowym.
Na pierwszym planie jest oczywiście wokal Viv Corringham - nieskazitelny, wysoki, mocny, czarujący arabskimi melizmatami, białym śpiewem, popową melodią, dżezowym feelingiem, kameralną namacalnością.
Muzyka, niesie ze sobą sporo znaczeń - niby wprost podpiera się pieśniami macedońskimi, tureckimi, azerbejdżańskimi, lecz jej przekaz i aranżacyjny szlif, przefiltrowane są przez niepowtarzalną wrażliwość Petera Cusacka (także w utworach autorstwa białasów).
Śpiew i muzyka, przynoszą wielowątkowe, rozbudowane, w większości melancholijne pieśni-folk-kompozycje, niby z tradycyjnym instrumentarium, lecz subtelnie podparte elektroniką, saksofonem, nagraniami terenowymi, studyjnymi "zmyłkami" - wszystkie te "eksperymenty", nie tylko nie burzą tradycyjnych znaczeń utworów, ale użyte z rozwagą, potęgują ich tajemnicę, zagadkę, obrazowość.
Nie sposób uwolnić się od tych dźwięków...a im dalej "w płytę", tym lepiej - polecam!
Dead Can't Dance.
Viv Corringham - śpiew
Peter Cusack - gitara, bouzouki, elektronika
Sukhdeep Singh - tabla
John Edwards - gitara basowa
Tom Chant - saksofon
https://www.discogs.com/Viv-Corringham- ... se/1658246
Wyjątkowa płyta (!), płyta która łączy w jedno, co niemiara znaczeń i treści, a przy tym sprytnie wymyka się definitywnym klasyfikacjom gatunkowym.
Na pierwszym planie jest oczywiście wokal Viv Corringham - nieskazitelny, wysoki, mocny, czarujący arabskimi melizmatami, białym śpiewem, popową melodią, dżezowym feelingiem, kameralną namacalnością.
Muzyka, niesie ze sobą sporo znaczeń - niby wprost podpiera się pieśniami macedońskimi, tureckimi, azerbejdżańskimi, lecz jej przekaz i aranżacyjny szlif, przefiltrowane są przez niepowtarzalną wrażliwość Petera Cusacka (także w utworach autorstwa białasów).
Śpiew i muzyka, przynoszą wielowątkowe, rozbudowane, w większości melancholijne pieśni-folk-kompozycje, niby z tradycyjnym instrumentarium, lecz subtelnie podparte elektroniką, saksofonem, nagraniami terenowymi, studyjnymi "zmyłkami" - wszystkie te "eksperymenty", nie tylko nie burzą tradycyjnych znaczeń utworów, ale użyte z rozwagą, potęgują ich tajemnicę, zagadkę, obrazowość.
Nie sposób uwolnić się od tych dźwięków...a im dalej "w płytę", tym lepiej - polecam!
Dead Can't Dance.
Viv Corringham - śpiew
Peter Cusack - gitara, bouzouki, elektronika
Sukhdeep Singh - tabla
John Edwards - gitara basowa
Tom Chant - saksofon
https://www.discogs.com/Viv-Corringham- ... se/1658246
-
- maxi-singel analogowy
- Posty: 548
- Rejestracja: 20.09.2017, 19:21
Oedipus "Oedipus"
Piękna, poetycka muzyka!
Większość kompozycji stanowią duety wokalno-instrumentalne - stonowany i ułudny, niczym opary opium, trzymany na wodzy śpiew Anne-Marte Rygh oraz przejrzysty i dosadny (baaardzo realny) akompaniament gitary akustycznej, gitary elektrycznej, akordeonu, perkusjonaliów...
...posłuchamy także zespołowego, eterycznego muzykowania - raz w pełni instrumentalnego, raz podpartego monologiem słownym Johnnyego Kasha oraz zwiewną, bezpieczną psychodelią.
Folk "bez folku".
Anne-Marte Rygh - śpiew
Johnny Kash - głos, gitara elektryczna, akordeon, fortepian, perkusjonalia
Ben Grubb - gitara akustyczna
Russell Harris - perkusjonalia
Jon Stercx - perkusjonalia
https://www.discogs.com/Oedipus-Oedipus/release/1304146
Piękna, poetycka muzyka!
Większość kompozycji stanowią duety wokalno-instrumentalne - stonowany i ułudny, niczym opary opium, trzymany na wodzy śpiew Anne-Marte Rygh oraz przejrzysty i dosadny (baaardzo realny) akompaniament gitary akustycznej, gitary elektrycznej, akordeonu, perkusjonaliów...
...posłuchamy także zespołowego, eterycznego muzykowania - raz w pełni instrumentalnego, raz podpartego monologiem słownym Johnnyego Kasha oraz zwiewną, bezpieczną psychodelią.
Folk "bez folku".
Anne-Marte Rygh - śpiew
Johnny Kash - głos, gitara elektryczna, akordeon, fortepian, perkusjonalia
Ben Grubb - gitara akustyczna
Russell Harris - perkusjonalia
Jon Stercx - perkusjonalia
https://www.discogs.com/Oedipus-Oedipus/release/1304146
- Bednaar
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 6910
- Rejestracja: 11.04.2007, 08:36
- Lokalizacja: Łódź
Skoro bananamoon poleca, to muszę sprawdzić!bananamoon pisze:Oedipus "Oedipus"
Piękna, poetycka muzyka!
Faktycznie, pięknie grają.
Dodam jeszcze łącze do albumu na Spotify:
https://open.spotify.com/album/5rfyICTo ... 0vurjsRuFQ
vertical_invader
André Hamel + La Nef - Les musiques d’Urnos [Collection QB, 2017]
Trochę się zawsze najeżam, gdy próbuje się nazywać tego rodzaju przedsięwzięcia "rekonstrukcjami".
Bo co tu mamy w rzeczywistości? Pasterski lud żyjący parę tysięcy lat temu u podnóży Hindukuszu; plony archeologicznych wykopalisk, w tym gliniane figurki, ryciny i tabliczki zapełnione dziwacznym pismem; hipotezy i spory naukowców dotyczące m.in. możliwych muzycznych konotacji tych pozostałości oraz ich mitologicznych odniesień.
Wyobrażone życie wyobrażonego ludu - wyobrażone mity i rytuały - wyobrażony spektakl i muzyka, która mu towarzyszy - odegrana m.in. na instrumentach najpierw wyobrażonych, a następnie skonstruowanych współcześnie.
Odbieram to jako po prostu dzieło współczesnego, poszukującego artysty, obdarzonego niepospolitą wyobraźnią, który powyższy "materiał źródłowy" potraktował jako punkt wyjścia dla swoich twórczych działań.
Efektu można posłuchać tutaj:
https://collectionqb.bandcamp.com/album ... es-d-urnos
a o samej kulturze Urnos, historii jej badań i "ideach programowych", które legły u podstaw nagrań zawartych na płycie - poczytać tutaj:
http://espacessonoresillimites.com/UrnosCDbooklet.pdf
(ten tekst jest też zamieszczony w książeczce dołączonej do wydania cede).
Muzyka skomponowana przez André Hamela, a wykonana przez zespół La Nef - w składzie:
Frédérike Bédard - głos
Claire Gignac - perkusja, okaryna, instrumenty urnosyjskie
Patrick Graham - instrumenty perkusyjne
Élise Guay - okaryna, instrumenty urnosyjskie
André Hamel - instrumenty urnosyjskie
Pierre Langevin - instrumenty urnosyjskie, shawm
Liette Remon - okaryna, głos, meksykański gwizdek
.
Trochę się zawsze najeżam, gdy próbuje się nazywać tego rodzaju przedsięwzięcia "rekonstrukcjami".
Bo co tu mamy w rzeczywistości? Pasterski lud żyjący parę tysięcy lat temu u podnóży Hindukuszu; plony archeologicznych wykopalisk, w tym gliniane figurki, ryciny i tabliczki zapełnione dziwacznym pismem; hipotezy i spory naukowców dotyczące m.in. możliwych muzycznych konotacji tych pozostałości oraz ich mitologicznych odniesień.
Wyobrażone życie wyobrażonego ludu - wyobrażone mity i rytuały - wyobrażony spektakl i muzyka, która mu towarzyszy - odegrana m.in. na instrumentach najpierw wyobrażonych, a następnie skonstruowanych współcześnie.
Odbieram to jako po prostu dzieło współczesnego, poszukującego artysty, obdarzonego niepospolitą wyobraźnią, który powyższy "materiał źródłowy" potraktował jako punkt wyjścia dla swoich twórczych działań.
Efektu można posłuchać tutaj:
https://collectionqb.bandcamp.com/album ... es-d-urnos
a o samej kulturze Urnos, historii jej badań i "ideach programowych", które legły u podstaw nagrań zawartych na płycie - poczytać tutaj:
http://espacessonoresillimites.com/UrnosCDbooklet.pdf
(ten tekst jest też zamieszczony w książeczce dołączonej do wydania cede).
Muzyka skomponowana przez André Hamela, a wykonana przez zespół La Nef - w składzie:
Frédérike Bédard - głos
Claire Gignac - perkusja, okaryna, instrumenty urnosyjskie
Patrick Graham - instrumenty perkusyjne
Élise Guay - okaryna, instrumenty urnosyjskie
André Hamel - instrumenty urnosyjskie
Pierre Langevin - instrumenty urnosyjskie, shawm
Liette Remon - okaryna, głos, meksykański gwizdek
.
Širom - Svet, Ki Speče Konju Cvet = A Universe That Roasts Blossoms For A Horse [Tak:til, 2019]
Po poprzednim albumie Širom obiecywałem sobie, że drugi raz nabrać się nie dam - wychodzi jednak na to, że lubię być nabierany w taki sposób.
Psychodeliczny post-folk ze Słowenii. Trio w składzie Ana Kravanja, Samo Kutin i Iztok Koren gra na milionie instrumentów z różnych stron świata.
Na moje ucho donikąd ta gra nie prowadzi, i o nic szczególnego w niej nie chodzi - oprócz stwarzania osobliwego klimatu za pomocą intrygujących i egzotycznie brzmiących dźwięków. Ale nawet jeśli to rodzaj guilty pleasure, to słucha się tego całkiem przyjemnie - w każdym razie po odpowiednim "dostrojeniu fazy".
Muzyka tradycyjna z Archipelagu Nonsensu:
https://sirom.bandcamp.com/album/a-univ ... or-a-horse
.
Po poprzednim albumie Širom obiecywałem sobie, że drugi raz nabrać się nie dam - wychodzi jednak na to, że lubię być nabierany w taki sposób.
Psychodeliczny post-folk ze Słowenii. Trio w składzie Ana Kravanja, Samo Kutin i Iztok Koren gra na milionie instrumentów z różnych stron świata.
Na moje ucho donikąd ta gra nie prowadzi, i o nic szczególnego w niej nie chodzi - oprócz stwarzania osobliwego klimatu za pomocą intrygujących i egzotycznie brzmiących dźwięków. Ale nawet jeśli to rodzaj guilty pleasure, to słucha się tego całkiem przyjemnie - w każdym razie po odpowiednim "dostrojeniu fazy".
Muzyka tradycyjna z Archipelagu Nonsensu:
https://sirom.bandcamp.com/album/a-univ ... or-a-horse
.
Paolo Angeli, Iva Bittová – Sul Filo [AnMa Productions / ReR Megacorp, 2019]
V takové nějaké tajnosti vyšlo 16.10.2019 úžasné album dvou světových hudebních veličin.
Nagrania poskładane ze wspólnych koncertów w latach 2015-17. Do posłuchania tutaj:
https://angelimanucheproductions.bandca ... m/sul-filo
Od twórczego napięcia aż iskrzy. Dźwięki generowane przez gitarowe ustrojstwa Paola miękko się wpasowują w pajęczynę tkaną głosem i skrzypcami Ivy.
Mam wrażenie, że zestaw zawarty na płycie z grubsza dobrze oddaje przebieg i dramaturgię pojedynczego koncertu. Bardzo chciałbym być na takim występie (Ivę widziałem dwukrotnie, za każdym razem było to duże wydarzenie).
.
V takové nějaké tajnosti vyšlo 16.10.2019 úžasné album dvou světových hudebních veličin.
Nagrania poskładane ze wspólnych koncertów w latach 2015-17. Do posłuchania tutaj:
https://angelimanucheproductions.bandca ... m/sul-filo
Od twórczego napięcia aż iskrzy. Dźwięki generowane przez gitarowe ustrojstwa Paola miękko się wpasowują w pajęczynę tkaną głosem i skrzypcami Ivy.
Mam wrażenie, że zestaw zawarty na płycie z grubsza dobrze oddaje przebieg i dramaturgię pojedynczego koncertu. Bardzo chciałbym być na takim występie (Ivę widziałem dwukrotnie, za każdym razem było to duże wydarzenie).
.
-
- maxi-singel analogowy
- Posty: 548
- Rejestracja: 20.09.2017, 19:21
Dziękuję za te kilka słów o muzyce...o której zupełnie zapomniałem.
Bardzo mnie zaciekawiłeś opisem "Sul Filo" - zamówiłem płytę.
Paolo Angeli? - koncertowo? - uważam, że to kwintesencja jego muzyki (!), muzyki rozpostartej...właściwie nie wiadomo do końca na jakich przesłankach estetycznych (gatunkowych); podporządkowana, jak trafnie określiłeś, gitarowym "ustrojstwom", którymi potrafi "zmanipulować" / obezwładnić słuchacza, unieruchomić niewidzialnym kokonem znaczeń / wielowymiarowych płaszczyzn.
Moim zdaniem, studyjne płyty (chociaż znakomite), mają się nijak do prawdziwego "ja" artysty.
Miałem sposobność (jeszcze za granicą) uczestniczyć w jednym z koncertów Włocha (to były jego początki szerokiej, życiowej / muzycznej drogi) - nic nie pamiętam z tego występu (pub na kilkaset osób), prócz niezliczonej ilości bodźców docierających do mózgu (?), ("generowanych" z jednego instrumentu), w "bezwymiarowej postaci ponadczasowej mantry"...niczym energetyczny krąg ludzi trzymających się za ramiona po występie solowym Daevida Allena (wraz artystą).
Jeśli Paolo Angeli znajdzie się w koncertowym zasięgu Waszej mobilności, to nie zastanawiajcie się nawet przez chwilę.
Niestety, nie dane mi było uczestniczyć "w akcji" Ivy Bittovy - z Twoich relacji (oraz mojego kolegi), wiem jak było, chodź tak naprawdę nie wiem niczego...
Jeszcze raz dziękuję za naprowadzenie!
Bardzo mnie zaciekawiłeś opisem "Sul Filo" - zamówiłem płytę.
Paolo Angeli? - koncertowo? - uważam, że to kwintesencja jego muzyki (!), muzyki rozpostartej...właściwie nie wiadomo do końca na jakich przesłankach estetycznych (gatunkowych); podporządkowana, jak trafnie określiłeś, gitarowym "ustrojstwom", którymi potrafi "zmanipulować" / obezwładnić słuchacza, unieruchomić niewidzialnym kokonem znaczeń / wielowymiarowych płaszczyzn.
Moim zdaniem, studyjne płyty (chociaż znakomite), mają się nijak do prawdziwego "ja" artysty.
Miałem sposobność (jeszcze za granicą) uczestniczyć w jednym z koncertów Włocha (to były jego początki szerokiej, życiowej / muzycznej drogi) - nic nie pamiętam z tego występu (pub na kilkaset osób), prócz niezliczonej ilości bodźców docierających do mózgu (?), ("generowanych" z jednego instrumentu), w "bezwymiarowej postaci ponadczasowej mantry"...niczym energetyczny krąg ludzi trzymających się za ramiona po występie solowym Daevida Allena (wraz artystą).
Jeśli Paolo Angeli znajdzie się w koncertowym zasięgu Waszej mobilności, to nie zastanawiajcie się nawet przez chwilę.
Niestety, nie dane mi było uczestniczyć "w akcji" Ivy Bittovy - z Twoich relacji (oraz mojego kolegi), wiem jak było, chodź tak naprawdę nie wiem niczego...
Jeszcze raz dziękuję za naprowadzenie!
Na moje oko brzmi to bardzo zachęcającoakond pisze:Na moje ucho donikąd ta gra nie prowadzi, i o nic szczególnego w niej nie chodzi - oprócz stwarzania osobliwego klimatu za pomocą intrygujących i egzotycznie brzmiących dźwięków.
Kontakt z pierwszym z brzegu posłuchanym utworem też nieźle!
Natomiast nawet nie w połowie tak nieźle, jak Iva z Paolo Angelim - to jest właśnie idealna dla mnie proporcja "dźwięków" ze "strukturą", a propos dyskusji w pobocznych wątkach. Rewelacja!
Zapamiętuję i jak tylko będzie, to nie będę się zastanawiał!bananamoon pisze:Jeśli Paolo Angeli znajdzie się w koncertowym zasięgu Waszej mobilności, to nie zastanawiajcie się nawet przez chwilę.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr