Covery- wartość dodana?
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
-
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4381
- Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
- Lokalizacja: Łódź
Re: Covery- wartość dodana?
The Power of the Heart: A Tribute to Lou Reed 2024
Idea hołdowania ważniejszych postaci w muzyce rozrywkowej w odsłonie "A Tribute To...", ma już poważny dorobek fonograficzny. Z mojego oglądu sprawy wygląda, że dotychczas nie było, jednak, takiej kompilacji bez skazy, znaczy się: materiał pomieszczony jest nierówny.
I płyta powyższa, też ma ten mankament... zatem dlaczego?
Ano, moja więź( ) z Artystą (konesera sposobów łagodzenia bólu istnienia), datująca się od płyty New York (89), nakłada na mnie obowiązek wspomnienia o wydawnictwie .
Nadto, nie ma specjalnie liczącej się grupy zwolenników Lou na <tutejszej agorze> (uznanie Lulu, za płytę Metaliki, wymowną sugestią).
Do rzeczy! Są tu przykłady coverowania nijakiego, takiego a'la Eric Clapton: Maxim Ludwig / Angel Olsen, Joan Jett and the Blackhearts, The Afghan Whigs, Lucinda Williams (ona nade wszystko zbędna, na dzisiaj ta pani może zamieszać/dostać bursztynowy sedes w Sopocie, [nawet jeśli p. Mann uważa inaczej], a nie na płycie ofiarowywanej Reedowi).
Niewiele lepiej jest jeszcze ze dwa razy, ale i wykonawcy zaproszeni do wzięcia za udział, mnie nieznani
Czyli 6 z 12 można, Lucindę trzeba, skipować.
Pozostałe sześć to covery zbudowane z intelektu podporządkowanego inspiracji. Piosenka I’m Waiting for the Man by Keith R. brzmi jakby dostała drugie życie w pubowym anturażu i stała się obowiązkowym punktem listy koncertowej Keitha;
Perfect Day w odsłonie Rufusa Wainwrighta, to już format, no prawie, Hallelujah od Jeffa Buckley'a. Mniej jest tu owego cierpienia reedowskiego, ale to i lepiej;
Sally Can’t Dance w wersji Bobby'ego Rusha dostaje soulowego kopa z czarnym tłem;
Walk on the Wild Side by Rickie Lee Jones, to podejście (jak gdzieś przeczytałem) Bertolda Brechta bez obowiązkowej figury basowej, zdaje się numer dwa płyty;
Coney Island Baby w wykonaniu Mary Gauthier to wg. showstopper płyty. Niczego nie wywracając, dodaje niepokojąca aurę, a co ważniejsze (chyba) <przyszywa się> do piosenki;
Magician z niedocenianej (także i przeze mnie ) Magic And Loss w interpretacji Rosanne Cash finezyjnie i z sercem melancholijnym, właśnie w tej kolejności;
Chociaż raz, skuście się na spotkanie z tym materiałem.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Re: Covery- wartość dodana?
Próbowałem się wczoraj zmierzyć z tą płytą, ale dotrwałem do połowy. Odnoszę wrażenie, że te covery powstały w trybie zadaniowym, nie z potrzeby serca czy duszy artystów i to słychać. A z piosenkami wykonywanymi przez artystów kalibru Reeda jest taki problem, że trudno podrobić wkład emocjonalny pierwowzoru. Nie twierdzę, że jest to nie możliwe, ale na pewno bardzo trudne i wymaga bardzo rzetelnej postawy. Odwracając nieco uwagę od ww. wydawnictwa, zapytam zaczepnie - czy znany jest Ci jakiś dobry album z coverami Waitsa?
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
-
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4381
- Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
- Lokalizacja: Łódź
Re: Covery- wartość dodana?
Na "nieskazitelny" jeszcze się nie natknąłem i pewnie tak już zostanie
W kategorii "odtwórcze", blisko było tu:
Braindogs - "Real Live Brains - Celebration of Tom Waits" 2019 (jest słowo czy dwa o płycie w wątku o Artyście).
Ale... jak już się odkrywałem ze słabością do coveru dającego piosence nowe życie, odwracającego tę, do góry nogami (Walk on the Wild Side by Rickie Lee Jones, by daleko nie szukać), to nawet nie potrafię sobie wyobrazić kto mógłby... choć nie uważam, że rzecz jest niemożliwa, jeśli o Toma idzie.
Pojedyncze piosenki, tak, to zapewne będzie się wydarzać.
Zostawiając Waitsa <na boku>, to z pamięci przywołałem sobie to wydawnictwo:
https://www.discogs.com/release/427941- ... d-Hot-Blue
W czasach premiery poruszyło mną znacząco. Po latach jakieś rysy się pojawiły, tym niemniej nagromadzone tu "dobro" dalej chwyta za serce .
W kategorii "odtwórcze", blisko było tu:
Braindogs - "Real Live Brains - Celebration of Tom Waits" 2019 (jest słowo czy dwa o płycie w wątku o Artyście).
Ale... jak już się odkrywałem ze słabością do coveru dającego piosence nowe życie, odwracającego tę, do góry nogami (Walk on the Wild Side by Rickie Lee Jones, by daleko nie szukać), to nawet nie potrafię sobie wyobrazić kto mógłby... choć nie uważam, że rzecz jest niemożliwa, jeśli o Toma idzie.
Pojedyncze piosenki, tak, to zapewne będzie się wydarzać.
Zostawiając Waitsa <na boku>, to z pamięci przywołałem sobie to wydawnictwo:
https://www.discogs.com/release/427941- ... d-Hot-Blue
W czasach premiery poruszyło mną znacząco. Po latach jakieś rysy się pojawiły, tym niemniej nagromadzone tu "dobro" dalej chwyta za serce .
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Re: Covery- wartość dodana?
Ja bym odwrócił to pytanie i w ogóle postawił pod znakiem pytania "albumy z coverami" jako instytucję. Oczywiście wbrew sobie, bo jestem miłośnikiem American Recordings Casha, a także - o czym może kiedyś tu napiszę - polskiej płyty Tribute to Eric Clapton, ale mimo wszystko idea z definicji wydaje mi się podejrzana. Może wyjątek zrobiłbym dla płyt pokrywających materiał z zupełnie innej krainy muzycznej: jak Tata Kazika, nie przymierzając.
Generalnie jednak moim zdaniem "cover - wartość dodana", jak najbardziej, ale właśnie na pojedynczych przykładach, coś się jakiemuś artyście nagle przywidzi w związku z nie swoją piosenką i wychodzi, no... All Along The Watchtower
Kazikowy zbiór piosenek Waitsa jest mało słuchalny, ale taki Rybi puzon przecież jest wyborny!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
-
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4381
- Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
- Lokalizacja: Łódź
Re: Covery- wartość dodana?
O właśnie! Szczególnie wolumin z 2002, zasługuje na wyróżnienie. To jest sensowne i pokazuje możliwości coverowanego i coverującego (skrót myślowy).
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Re: Covery- wartość dodana?
Cash oczywiście - klasa. Dla mnie jedną z najlepszych płyt coverowych jest także "Through the Looking Glass" Siouxsie and the Banshees. Tam te covery są nie tylko oryginalne i w duchu Siouxsie - ale chwilami nawet jest i "wartość dodana", np. w Passenger.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
-
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4381
- Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
- Lokalizacja: Łódź
Re: Covery- wartość dodana?
Sex Mob - Din of Inequity 1998
Steven Bernstein obsługujący, instrument znany pod nazwą trumpet Bb slide (trąbka suwakowa), pokazuje jak rzetelnie opanował grę na owej.
Pokazuje coś jeszcze, mianowicie: brawurowe podejście do <przebierania w inne szaty> znanych evergreenów, z korzyścią dla tychże.
Słyszeliście House of the Rising Sun pierdyliard razy, w stu, lub więcej, wykonaniach. Ale takiego, nie słyszeliście
Co można zrobić z tematów filmowych o 007 (Goldfinger, Live and Let Die), jak poprawić Prince'a w sztandarowym dla niego Sign 'O' The Times, wreszcie jak przeszlifować Macarenę ( tę, właśnie), tak by, zniechęcić (mimo znajomych nut) od wybiegania na parkiet, tak zdeterminowanych do tańca jak... choćby, moja teściowa, rujnując ową przypadłością, większość rodzinnych spotkań (O! Stolarzu Nazareński!, jak sobie wspomnę...).
Nie wiem, czy zespół jest nadal aktywny, ale pomyślałem sobie, iż Tymon T. mógłby aplikować do składu, pokazując jednocześnie realizatorom/producentom, którym powierzył swój talent, jak nagrywać "taką" muzykę.
Aha! Żeby nie wyszło, że p. Steven Bernstein to taki ledwie zgrywus, dorzucę, że to On; śmignął partytury big-bandowe do Kansas City Roberta Altmana... otarł był się o Spanish Fly i Lounge Lizard...
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami