Czego teraz słuchacie?
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
- Clive Codringher
- epka analogowa
- Posty: 871
- Rejestracja: 20.04.2010, 11:17
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Czego teraz słuchacie?
Laurie Anderson - Bright Red (1994)
Laurie Anderson - Mister Heartbreak (1984)
Laurie Anderson - Big Science (1982)
(kolejność w jakiej poznawałem płyty)
O, bardzo ciekawe wydawnictwa.
Bright Red poznałem wtedy kiedy się ukazała, miałem nawet na kasecie. Wtedy jakoś trochę mnie rozczarowała ta pozycja, choć miała swoje momenty (The Puppet Motel, Tightrope). Ale wydawało mi się to zbytnio dziwaczne i awangardowe.
Dzisiaj inaczej to odbieram, raczej jako ciekawą formę zabawy z muzyką, kompletnie inną niż to co można znaleźć w muzyce popowej czy rockowej. Bardzo interesujące, choć nadal awangardowe, ale zarazem zdarzają jej się świetne melodie (np. Example #22, Excellent Birds). Oczywiście przyciągnęła mnie do niej obecność Petera Gabriela na Mister Heartbreak i Adriana Belew na tej i Bright Red.
Laurie Anderson - Mister Heartbreak (1984)
Laurie Anderson - Big Science (1982)
(kolejność w jakiej poznawałem płyty)
O, bardzo ciekawe wydawnictwa.
Bright Red poznałem wtedy kiedy się ukazała, miałem nawet na kasecie. Wtedy jakoś trochę mnie rozczarowała ta pozycja, choć miała swoje momenty (The Puppet Motel, Tightrope). Ale wydawało mi się to zbytnio dziwaczne i awangardowe.
Dzisiaj inaczej to odbieram, raczej jako ciekawą formę zabawy z muzyką, kompletnie inną niż to co można znaleźć w muzyce popowej czy rockowej. Bardzo interesujące, choć nadal awangardowe, ale zarazem zdarzają jej się świetne melodie (np. Example #22, Excellent Birds). Oczywiście przyciągnęła mnie do niej obecność Petera Gabriela na Mister Heartbreak i Adriana Belew na tej i Bright Red.
Co posiada Codringher: http://codringher.blogspot.com
Re: Czego teraz słuchacie?
David Bowie - Let's Dance (1983)
Pierwsze 3 kawałki skutecznie odganiają listopadową chandrę. Taki skoczny Bowie nie jest standardem, a szkoda.
Re: Czego teraz słuchacie?
David Bowie - Tonight (1984)
Mówią, że słabe. Ale nadal skoczne.
Re: Czego teraz słuchacie?
The Derek Trucks Band - Live at Georgia Theatre (2004)
Solidne dżemowanie w przestrzeni pomiędzy The Allman Brothers a Johnem Coltranem. W roli tego ostatniego najczęściej występuje flecista Kofi Burbridge (i do niego mam najwięcej zastrzeżeń), natomiast całość spaja koncept, liderowanie i harmonie gitary Dereka. + sporo perkusjonaliów.
Re: Czego teraz słuchacie?
RETURN TO FOREVER Romantic Warrior (1976)
O tej płycie napisano tu tak wiele, zwłaszcza przez niezaglądającego fana Odry (może zajęty budową stadionu), że trudno dodać coś oryginalnego. Chciałbym, żeby zjazd formy, oko do słuchacza i komercyjna strona medalu w przypadku każdego artysty (zespołu) tak wyglądała. Po latach i tak zostaje sam album i albo ma on swoje grono starych bądź też i nowych słuchaczy albo znika bez śladu, a taki los i tak zapewne spotka 99,99% współczesnej muzyki, która nie przetrwa próby czasów.
Jeden z recenzentów na prog archives postawił tezę, że nic dziwnego, iż za horyzontem czaił się punk rock, który zmiótł tych masturbujących się nudziarzy. Jeżeli nawet to pojawili się inni, niedawno grali w Warszawie
Nie podobają mi się zmiany avatarów. Ten LP to zawsze był jest i będzie Bednaar
Re: Czego teraz słuchacie?
Tak, też już chyba zawsze będę kojarzył tę płytę z Bednaarem. A sam album - jakkolwiek najbardziej lubię dwa pierwsze krążki tej formacji - to nawet daje się słuchać.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
- Monstrualny Talerz
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4284
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Re: Czego teraz słuchacie?
Rewelka! Kiedyś podchodziłem trochę jak do jeża, ale po wielu przesłuchaniach zawsze była chęć żeby tu wrócić. Ostatnio (w lato) zaopatrzyłem się nawet w LP, honorując ten krążek właśnie w ten sposób. Trudno to wyrazić, ale tu jest TO COŚ. Inne rzeczy przyjdą i przejdą,a ten jednak zostanie.
Re: Czego teraz słuchacie?
Sygnowany nazwiskiem Chicka Corei z szybującym ptakiem nad wodą licząc jako pierwszy?
Re: Czego teraz słuchacie?
Niagara - Niagara (1970)
Sześciu chopa na instrumentach perkusyjnych. Personalia ciekawe. Dobrze im idzie.
Re: Czego teraz słuchacie?
Tak jest. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ten ECM-owy album można traktować także jako krążek Chicka - ale zwyczajowo przyjęło się go uważać za debiut tej formacji. Dyskutowaliśmy tu już zresztą obficie na ten temat, nie chciałbym na nowo rozpętywać tych dywagacji.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Re: Czego teraz słuchacie?
Boney M. - Boonoonoonoos (1981)
Eklektyzm, superprodukcja i kicz - to lubię Co tu się dzieje? Jest wszystko: od Pink Floyd po ABBĘ, od Goergia Morodera po Tercet Egzotyczny. Płyta przeoczona, a zasługująca na uwagę.
- Clive Codringher
- epka analogowa
- Posty: 871
- Rejestracja: 20.04.2010, 11:17
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Czego teraz słuchacie?
Tym razem wzięło mnie na odświeżenie twórczości Cocteau Twins:
Cocteau Twins - Garlands (1982)
Debiutancki album. Brzmi bardzo surowo i nowofalowo. Ma swoje momenty (utwór tytułowy), ale ogólnie robi gorsze wrażenie niż np. debiut Dead Can Dance.
Cocteau Twins - Head Over Heels (1983)
A tu już jest dużo lepiej. Jest parę znakomitych utworów (początek płyty, Musette and Drums), całość robi dobre wrażenie, choć nadal jeszcze jest to nowa fala, a nie właściwe Cocteau Twins.
Cocteau Twins - Treasure (1984)
A to pewnie każdy zna. Znakomite, eteryczne, choć momentami mroczne (Otterley, Donimo). Pandora rządzi.
Cocteau Twins - Victorialand (1986)
Przyjemne granie bez perkusji. Najbardziej eteryczna ich płyta.
Cocteau Twins - Blue Bell Knoll (1988)
Jakoś nie porywa. Dużo lepsze brzmienie, unowocześnione klawisze i perkusja, ale całość jest jakaś taka... mdła. Jedynie pierwszy i ostatni utwór zostają w głowie.
Cocteau Twins - Garlands (1982)
Debiutancki album. Brzmi bardzo surowo i nowofalowo. Ma swoje momenty (utwór tytułowy), ale ogólnie robi gorsze wrażenie niż np. debiut Dead Can Dance.
Cocteau Twins - Head Over Heels (1983)
A tu już jest dużo lepiej. Jest parę znakomitych utworów (początek płyty, Musette and Drums), całość robi dobre wrażenie, choć nadal jeszcze jest to nowa fala, a nie właściwe Cocteau Twins.
Cocteau Twins - Treasure (1984)
A to pewnie każdy zna. Znakomite, eteryczne, choć momentami mroczne (Otterley, Donimo). Pandora rządzi.
Cocteau Twins - Victorialand (1986)
Przyjemne granie bez perkusji. Najbardziej eteryczna ich płyta.
Cocteau Twins - Blue Bell Knoll (1988)
Jakoś nie porywa. Dużo lepsze brzmienie, unowocześnione klawisze i perkusja, ale całość jest jakaś taka... mdła. Jedynie pierwszy i ostatni utwór zostają w głowie.
Co posiada Codringher: http://codringher.blogspot.com
- Monstrualny Talerz
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4284
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Re: Czego teraz słuchacie?
W sumie to Cocteau Twins jakoś rozczarowało mnie jako zespół, kilka utworów jest dobrych, na papierze wygląda to całkiem fajnie (magia 4AD), ale jakoś płyty jako całość mnie rozczarowały.
Milla Jovovich - The Divine Comedy 1994
Millę Jovovich poznałem przy okazji Piątego Elementu, i wtedy zachwyciła mnie swoją urodą. Natomiast kolejne role były słabe, a wszelkie Resident Evile w ogóle mnie nie zainteresowały. Natomiast jeszcze z lat Piątego Elementu, szukając wszelkich informacji o tejże, dowiedziałem się, że prócz bycia aktorką i modelką nagrała również płytę. Szukałem tego wzdłuż i wszerz, ale w czasach przedinternetowych była ona nie do zdobycia. I później też parę razy próbowałem ściągnąć, ale jakoś nie było w netach. Ostatnio natomiast o Pani Millicy (oryginale imię) sobie przypomniałem, bo oglądałem Quantum of Solace, gdzie gra bardzo ładna Olga Kurylenko - też z Ukrainy. Więc jakoś tak przypomniałem sobie o Pani Milicy i okazało się, że w Kijowie tylko się urodziła, a jej matka jest niestety Rosjanką i mieszkali w Moskwie, skąd potem zwiali do USA.To mnie zdziwiło, bo dawniej jednak podawali, że jest Ukrainką. Przepraszam, moja głęboka niechęć do rasy orków w ostatnich latach osiągnęła apogeum, ale i oni czasem nagrają coś dobrego.
Wróćmy jednak do muzyki. Sadziłem, że ta płyta z 1994 to będzie jakiś pop dla nastolatek, góra jakieś coś w rodzaju Samantha Fox czy Sabrina, Milla miała wtedy tylko 19 lat. Chciałem sprawdzić tylko z ciekawości no i bardzo pozytywnie się zdziwiłem. Trochę nie rozumiem, skąd, dlaczego ktoś coś takiego nagrał, do tego jeszcze w USA, i jeszcze w pierwszej połowie lat 90.
A więc mamy do czynienia z folk rockiem, artrockiem, gdzieś nawet rockiem progresywnym z okolic folkowych, generalnie czymś trudnym do zdefiniowania, ale gdyby ktoś mi zrobił ślepą próbę powiedziałbym: nieznane, zaginione demo Kate Bush! Najłatwiej więc przychodzi porównanie właśnie z Kate Bush, do tego Lorenna Mckennit, może jeszcze Tori Amos. Bardzo dobra płyta, zarówno pod względem kompozytorskim, jak i wykonawczym, tu i świetnie grają muzycy, bardzo jak mi się wydaje profesjonalnie, jak również i ta 19 letnia Milla doskonale daje sobie radę, nieraz w trudnych utworach. W okolicy 9 - 11 numeru zaczyna się nieco nużyć, bo jest to jednak trochę na jedno kopyto, ale potem włączyłem sobie dla przypomnienia Lorenę Mckeenit, tam to jest dopiero w kółko to samo. Reasumując bardzo pozytywne zaskoczenie, jak ktoś nie znał Milli Jovovich od tej strony to polecam, a jak komuś brakuje zaginionych nagrań Kate Bush to również polecam uwadze. Generalnie jeszcze całość ma jakiś taki przyjemny pozytywny-newagowy vibe wczesnonajntisowy, co również nie jest bez znaczenia.
Gentleman Who Fell - podobno to był spory przebój w czasie wydania, teledysk gościł w MTV, naprawdę dobra piosenka
https://www.youtube.com/watch?v=fQ_I_aWsaRM
Clock - mój ulubiony z płyty, bardzo kejtbushowy
https://www.youtube.com/watch?v=tz4WIHWAoVo
no i na plus jeszcze bardzo ładna okładka - cóż więcej trzeba do dobrej płyty?
Milla Jovovich - The Divine Comedy 1994
Millę Jovovich poznałem przy okazji Piątego Elementu, i wtedy zachwyciła mnie swoją urodą. Natomiast kolejne role były słabe, a wszelkie Resident Evile w ogóle mnie nie zainteresowały. Natomiast jeszcze z lat Piątego Elementu, szukając wszelkich informacji o tejże, dowiedziałem się, że prócz bycia aktorką i modelką nagrała również płytę. Szukałem tego wzdłuż i wszerz, ale w czasach przedinternetowych była ona nie do zdobycia. I później też parę razy próbowałem ściągnąć, ale jakoś nie było w netach. Ostatnio natomiast o Pani Millicy (oryginale imię) sobie przypomniałem, bo oglądałem Quantum of Solace, gdzie gra bardzo ładna Olga Kurylenko - też z Ukrainy. Więc jakoś tak przypomniałem sobie o Pani Milicy i okazało się, że w Kijowie tylko się urodziła, a jej matka jest niestety Rosjanką i mieszkali w Moskwie, skąd potem zwiali do USA.To mnie zdziwiło, bo dawniej jednak podawali, że jest Ukrainką. Przepraszam, moja głęboka niechęć do rasy orków w ostatnich latach osiągnęła apogeum, ale i oni czasem nagrają coś dobrego.
Wróćmy jednak do muzyki. Sadziłem, że ta płyta z 1994 to będzie jakiś pop dla nastolatek, góra jakieś coś w rodzaju Samantha Fox czy Sabrina, Milla miała wtedy tylko 19 lat. Chciałem sprawdzić tylko z ciekawości no i bardzo pozytywnie się zdziwiłem. Trochę nie rozumiem, skąd, dlaczego ktoś coś takiego nagrał, do tego jeszcze w USA, i jeszcze w pierwszej połowie lat 90.
A więc mamy do czynienia z folk rockiem, artrockiem, gdzieś nawet rockiem progresywnym z okolic folkowych, generalnie czymś trudnym do zdefiniowania, ale gdyby ktoś mi zrobił ślepą próbę powiedziałbym: nieznane, zaginione demo Kate Bush! Najłatwiej więc przychodzi porównanie właśnie z Kate Bush, do tego Lorenna Mckennit, może jeszcze Tori Amos. Bardzo dobra płyta, zarówno pod względem kompozytorskim, jak i wykonawczym, tu i świetnie grają muzycy, bardzo jak mi się wydaje profesjonalnie, jak również i ta 19 letnia Milla doskonale daje sobie radę, nieraz w trudnych utworach. W okolicy 9 - 11 numeru zaczyna się nieco nużyć, bo jest to jednak trochę na jedno kopyto, ale potem włączyłem sobie dla przypomnienia Lorenę Mckeenit, tam to jest dopiero w kółko to samo. Reasumując bardzo pozytywne zaskoczenie, jak ktoś nie znał Milli Jovovich od tej strony to polecam, a jak komuś brakuje zaginionych nagrań Kate Bush to również polecam uwadze. Generalnie jeszcze całość ma jakiś taki przyjemny pozytywny-newagowy vibe wczesnonajntisowy, co również nie jest bez znaczenia.
Gentleman Who Fell - podobno to był spory przebój w czasie wydania, teledysk gościł w MTV, naprawdę dobra piosenka
https://www.youtube.com/watch?v=fQ_I_aWsaRM
Clock - mój ulubiony z płyty, bardzo kejtbushowy
https://www.youtube.com/watch?v=tz4WIHWAoVo
no i na plus jeszcze bardzo ładna okładka - cóż więcej trzeba do dobrej płyty?
Re: Czego teraz słuchacie?
FRANZ FERDINAND - Franz Ferdinand (2004)
Nareszcie ten album dołączył do kolekcji. W kategorii "współczesnego" melodyjnego gitarowego grania nie ma wielu rywali.
Brytyjczycy mają ten od razu wyczuwalny - wyniesiony z Beatlesów - niesamowity luz i lekkość w tworzeniu niby prostych ale nie trywialnych melodii. No i ten od niechcenia śpiew z od razu wyczuwalnym akcentem. Świetnie się tego słucha.
- Retromaniak
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3162
- Rejestracja: 13.03.2021, 15:39
- Lokalizacja: Niemcy / Bydgoszcz
Re: Czego teraz słuchacie?
Opeth - The Last Will And Testament
Data wydania: 22 listopada 2024
8 / 50:56
RYM – 3,86 (Progressive Metal, Symphonic Prog, Death Metal, Avant-Garde Metal)
Po pięciu latach milczenia nareszcie mamy nowy album Szwedów z Opeth.
Dzisiejsza premiera, a ja słucham go już 3 raz. Fascynuje, ale wymaga dużego skupienia.
Mikael Åkerfeldt powraca do growlingu (po woli się przyzwyczajam). Jest nowy perkusista, jest gościnnie Ian Anderson. Płyta ponura z tytulami jako numery paragrafów – jest ich siedem.
Ostatni utwór ma normalny tytuł - „A Story Never Told” i jest dla mnie jak na razie najlepszy na płycie.
Więcej napiszę w „Spacerowym krokiem...”
Data wydania: 22 listopada 2024
8 / 50:56
RYM – 3,86 (Progressive Metal, Symphonic Prog, Death Metal, Avant-Garde Metal)
Po pięciu latach milczenia nareszcie mamy nowy album Szwedów z Opeth.
Dzisiejsza premiera, a ja słucham go już 3 raz. Fascynuje, ale wymaga dużego skupienia.
Mikael Åkerfeldt powraca do growlingu (po woli się przyzwyczajam). Jest nowy perkusista, jest gościnnie Ian Anderson. Płyta ponura z tytulami jako numery paragrafów – jest ich siedem.
Ostatni utwór ma normalny tytuł - „A Story Never Told” i jest dla mnie jak na razie najlepszy na płycie.
Więcej napiszę w „Spacerowym krokiem...”
Największe muzyczne archiwum na Spotify