Dla porządku. Moja, relatywnie świeża, niechęć wobec
Ocean Rain (którą mam na półce), to nie z powodu cech wspólnych z
Moody Blues, jakkolwiek kardynalną cnotą w Ich (
Moody Blues) dorobku, jest pewien konserwatyzm w strukturze nagrań. Może mnie to lekko dystansować, ale żeby "obsrywać"*, to jeszcze nie!
To bardziej konstatacja, że określany jako nowofalowy zespół, zatracił ową cechę i zabrzmiał mainstreamowo czyli (?) chcieli przekaz "uczłowieczyć" (określenie z recenzji z czasów premiery). Jeszcze uczynię zarzut wobec zawartości, że jest za dużo akustycznej gitary, to oczywiście moim zdaniem. A jak szukać podobieństw z przeszłością to jest tam numer
My Kingdom, jakby żywcem podebrany ze
Space Odditty.
Heaven Up Here, lepsze bez dwóch zdań.
W temacie:
Nico + The Faction - Camera Obscura 1985
Nie pałam wielką sympatią do
The Marble Index, zdaje się, najważniejszej dla Artystki, a nawet stronię.
Tu się skusiłem, ze względu na znaczący udział
Johna Cale'a (ostatnio częściej słyszanego w moich głośnikach) i to dobry strzał, był.
Industrial pod rękę z minimalizmem i... a właściwie przede wszystkim, z rewidowaniem kobiecości by
Nico. Ten chłodny przekaz emocjonalny odbywa się <całym ciałem> . Brak stylistycznych przewrotek rekompensuje czystością mrocznej formy. Nawet evergreen
My Funny Valentine, pozornie zachowawczy bez istotnych odkształceń, tchnie mocniej poczuciem desperacji - może poczucia winy wobec oczekiwań kochanka, kobiety chcącej być nadal tą naj... niż tylko odtworzeniem piosenki
Sinatry.
Ciekawa płyta.
*-
przymiotnik zapożyczony z wpisu usera crescenta, którym rozprawił się z moją opinią.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami