Jazz i okolice
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
- Bednaar
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 6891
- Rejestracja: 11.04.2007, 08:36
- Lokalizacja: Łódź
Może faktycznie z jednej strony masz rację, jednak w momencie zapotrzebowania na tę muzykę ową energię odbieram jako niczym nieskrępowane emocje, a wtedy słuchanie zmienia się w intensywne wczuwanie w niemal każdy dźwięk. Są jednak tacy artyści, jak Art Ensemble Of Chicago którzy starają się w różny sposób free jazz urozmaicić i wtedy to już nie jest tylko energia. Właśnie AEOC ze wzgledu na charakterystyczny, unikalny, afro-etniczny koloryt ich muzyki uważam za najwybitniejszych przedstawicieli tego nurtu.mir pisze:Tylko ze wlasnie poza energia niewiele innego jest w tej muzyce.
Fajnie, ale coś czuję, że ze względu na marne finanse znów będę nieobecnyTarkus pisze:Ornette Coleman zagra 18 lipca w Warszawie.
vertical_invader
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4109
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Dlatego nie dziwię się, iż wiele osób poddaje pod wątpliwość sens tworzenia i grania obecnie takiej muzyki. Ktoś wcześniej napisał, iż dla "zwykłych słuchaczy" jest ona trudna , czy wręcz niemożliwa do wysłuchania. Ja pójdę krok dalej - często dla nawet bardzo wytrawnych słuchaczy taki free jest już czymś ponad ich siły. Co innego, gdy takowe free-wstawki pojawiają się dla urozmaicenie kilku czy jednej kompozycji. Wielu artystów pozwala sobie na takie odloty szczególnie na koncertach i wówczas się to idealnie sprawdza.
Poza tym uważam, iż takie granie bardzo szybko się samo "wypala". Bardzo łatwo można wpaść w auto-parodię czy powtarzanie się. Wówczas nawet doklejanie ideologii nie za wiele pomoże.
Rozumiem, gdy takie free odbywa się wyłącznie na koncertach, przy bliskim kontakcie z publicznością, w atmosferze intymnego klubu czy kinoteatru. Nawet czuć to porozumienie między słuchaczami a wykonawcą. Ale słuchanie z płyty w domu ?. Szanuję takich wytrwałych melomanów. Ja pamiętam jak próbowałem przebrnąć przez cały free Coltrane`a, Colemana, Dolphy`ego czy Taylora. Również płyta Bley`a z Methenym, Jaco i Ditmasem była ponad moje siły. Trudno jest osiągnąć idealne proporcje między dyscypliną, ścisłym aranżem a odlotami.
Poza tym uważam, iż takie granie bardzo szybko się samo "wypala". Bardzo łatwo można wpaść w auto-parodię czy powtarzanie się. Wówczas nawet doklejanie ideologii nie za wiele pomoże.
Rozumiem, gdy takie free odbywa się wyłącznie na koncertach, przy bliskim kontakcie z publicznością, w atmosferze intymnego klubu czy kinoteatru. Nawet czuć to porozumienie między słuchaczami a wykonawcą. Ale słuchanie z płyty w domu ?. Szanuję takich wytrwałych melomanów. Ja pamiętam jak próbowałem przebrnąć przez cały free Coltrane`a, Colemana, Dolphy`ego czy Taylora. Również płyta Bley`a z Methenym, Jaco i Ditmasem była ponad moje siły. Trudno jest osiągnąć idealne proporcje między dyscypliną, ścisłym aranżem a odlotami.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Szanowny Inkwizytorze! Z tego co napisałeś wynika, że zarówno rozumiesz jak i nie rozumiesz; szanujesz jak i nie szanujesz ...Inkwizytor pisze:Poza tym uważam, iż takie granie bardzo szybko się samo "wypala". Bardzo łatwo można wpaść w auto-parodię czy powtarzanie się. Wówczas nawet doklejanie ideologii nie za wiele pomoże.
Rozumiem, gdy takie free odbywa się wyłącznie na koncertach, przy bliskim kontakcie z publicznością, w atmosferze intymnego klubu czy kinoteatru. Nawet czuć to porozumienie między słuchaczami a wykonawcą. Ale słuchanie z płyty w domu ?. Szanuję takich wytrwałych melomanów. Ja pamiętam jak próbowałem przebrnąć przez cały free Coltrane`a, Colemana, Dolphy`ego czy Taylora. Również płyta Bley`a z Methenym, Jaco i Ditmasem była ponad moje siły. Trudno jest osiągnąć idealne proporcje między dyscypliną, ścisłym aranżem a odlotami.
Bez urazy, ale skoncentruj się lepiej na tym co lubisz i odbierasz pozytywnie, a nie na krytyce tego co do Ciebie nie trafia. Uwierz, że słuchanie free jazzu z płyt w domu również może dać wiele frajdy.
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4109
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Szanowny Two Moonie. Nie za bardzo, choć mam nie najgorszą wiedzę z zakresu filozofii - o co chodzi w Twojej ripoście na mój post. Mógłbym, gdybym był złośliwy - odpisać prawie tym samym, że z jednej strony go zrozumiałeś, z drugiej nie zrozumiałeś. Pokaż mi proszę w którym miejscu zachęcam do palenia na stosie osób zasłuchanych i zafascynowanych free jazzem, gdzie przejawia się mój brak szacunku i zrozumienia dla takich osób. Gusta są różne. A ja nie widzę powodów, by nie wyrażać swojej prywatnej opinii jak słyszę takie granie.
Mam szczerą nadzieję, że sam w przyszłości również dostosujesz się do rad, które tak chętnie dajesz innym - by skoncentrować sie na tym co się lubi i co odbiera się pozytywnie. Po to również jest to forum, by nie tylko chwalić i się zachwycać, lecz również podzielić się jakąś krytyczną uwagą. A do nieomylności mi jeszcze wiele brakuje.
Mam szczerą nadzieję, że sam w przyszłości również dostosujesz się do rad, które tak chętnie dajesz innym - by skoncentrować sie na tym co się lubi i co odbiera się pozytywnie. Po to również jest to forum, by nie tylko chwalić i się zachwycać, lecz również podzielić się jakąś krytyczną uwagą. A do nieomylności mi jeszcze wiele brakuje.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Bednaar
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 6891
- Rejestracja: 11.04.2007, 08:36
- Lokalizacja: Łódź
Uważam, że krytyczne głosy w kierunku free jazzu sa jak najbardziej na miejscu - jest to bardzo kontrowersyjny nurt i równie niebezpieczny dla samych muzyków - paradoksalnie wyzwolenie z wszelkich zasad tonalności, rytmiki itp na rzecz nieskrępowanej improwizacji grozi bardzo łatwym utknięciem w ślepej uliczce. Sam kiedyś byłem przeciwnikiem takiej koncepcji grania, jednak ku mojemu zdumieniu od paru miesięcy wsiąkam w to całe free coraz bardziej - nie zapominając naturalnie o bebopie, hardbopie, fusion itp
vertical_invader
W miniony łykend zrobiliśmy sobie reminiscencje kilkunastu koncertów jazzowych nagranych z TVP na VHS w latach 94-98 (przy okazji przegrywania na DVD-Ry ). Największe wrażenie po latach zrobiły koncerty z WSJD'98:
James Blood Ulmer (z Arthurem Blythe w składzie!)
James Carter
Ronald Shannon Jackson's Decoding Society
Bardzo dobry jest też występ zespołu Shannona z Gdyni (95?) z nieznanym wówczas jeszcze specjalnie u nas Jamesem Carterem.
P.S. Jakość obrazu - w większości przysłowiowa żyleta (od razu mówię, że nie znam przysłów o żyletach ). Dźwięk niestety mono, ale klarowny, dosyć selektywny i dynamiczny (na 6 głośnikach prawie jak DD5.1 ).
James Blood Ulmer (z Arthurem Blythe w składzie!)
James Carter
Ronald Shannon Jackson's Decoding Society
Bardzo dobry jest też występ zespołu Shannona z Gdyni (95?) z nieznanym wówczas jeszcze specjalnie u nas Jamesem Carterem.
P.S. Jakość obrazu - w większości przysłowiowa żyleta (od razu mówię, że nie znam przysłów o żyletach ). Dźwięk niestety mono, ale klarowny, dosyć selektywny i dynamiczny (na 6 głośnikach prawie jak DD5.1 ).
W latach '98-'99 mialem szczescie byc na "zeslaniu" w Warszawie i religijnie bylem na wszystkich koncertach WSJD w tych dwoch latach. Kaliber wykonawcow powalal i muzyka takze.
James Carter tak sie zagalopowal, ze za cholere nie chcial zejsc ze sceny. Skopelitis (bodajze), ktory mial grac po Carterze byl niezle wkurzony, podobnie jak organizatorzy. A Carter dmuchal i dmuchal w swoj saksofon. Wybornie zreszta i ku zadowoleniu publiki. W '98 wrazenie robil rowniez fenomenalny basista Jonas Hellborg, ktorego plyty zaczalem kolekcjonowac wlasnie po tym, kiedy uslyszalem go w Kongresowej.
Z tych dwoch festiwali mam tylko Holdswortha na DVD-R i pare ciekawszych koncertow na CD-R.
pzdr
mir
James Carter tak sie zagalopowal, ze za cholere nie chcial zejsc ze sceny. Skopelitis (bodajze), ktory mial grac po Carterze byl niezle wkurzony, podobnie jak organizatorzy. A Carter dmuchal i dmuchal w swoj saksofon. Wybornie zreszta i ku zadowoleniu publiki. W '98 wrazenie robil rowniez fenomenalny basista Jonas Hellborg, ktorego plyty zaczalem kolekcjonowac wlasnie po tym, kiedy uslyszalem go w Kongresowej.
Z tych dwoch festiwali mam tylko Holdswortha na DVD-R i pare ciekawszych koncertow na CD-R.
pzdr
mir
Ja również byłem obecny ciałem i duchem na tym koncercie (publika zajmowała tylko 2/3 sali ). Rozpoczął zespół Shannona Jacksona - świetny występ (no może poza "popisami" lidera na oryginalnym instumencie dętym). James Carter zagrał bardzo spontanicznie i trafił w serca publiczności. Skopelitis z Laswellem byli kreowani przez pana Adamiaka na supergwiazdy tego festiwalu i wyszło to niestety trochę propagandowo. Koncert zagrali bardzo dobry, choć w większości odegrali wiernie utwory ze znakomitej płyty Ekstasis.mir pisze:James Carter tak sie zagalopowal, ze za cholere nie chcial zejsc ze sceny. Skopelitis (bodajze), ktory mial grac po Carterze byl niezle wkurzony, podobnie jak organizatorzy. A Carter dmuchal i dmuchal w swoj saksofon. Wybornie zreszta i ku zadowoleniu publiki.
P.S. Co by nie mówić i nie pisać, i tak chylę czoła przed Mariuszem Adamiakiem za jego ideę i realizację wszystkich edycji festiwalu WSJD.
Właśnie przesłuchuje sobie płytę niezwykle utalentowanego brazylijskiego basisty Adriano Campagnani:
Niestety, w internecie o samym artyście i jego dokonaniach jest jak na lekarstwo. Urodził się w 1976 r. i od najmłodszych lat przejawiał ogromny talent muzyczny. Jako nastolatek trafił pod skrzydła Ivana Correi ze sławnej (ja nie znam ) brazylijskiej prog grupy Sagrado. Potem pojawiał się u różnych wykonawców jako muzyk sesyjny, a nagrywał międzi innymi z Juarezem Moreirą (etno jazz) oraz z brazylijską grupą fusionową Lizards Trio (tą płytę będę za niedługo kosztował).
A na płycie, zatytułowanej po prostu Adriano Campagnani usłyszymy przede wszystkim fusion, ale z brazylijskimi elementami. Na początku pomyslałem, że będzie to taki Trilok Gurtu, ale jednak nie. Tylko pierwsze trzy kawałki tchną nieco folkiem, reszta to natomiast wspaniała muzyka. Styl Campagnaniego to bardzo dobrze wszystkim znany Jaco. Ale tylko w kilku kawałkach, reszta natomiast jest tak skonstruowana, że bas jest tylko tłem, tak jak to być powinno. Stanowi sekcję rytmiczną. Mnie najbardziej do gustu przypadł utwór Jazzirio. Jest to po prostu stary, dobry bebop, jednak zamiast kontrabasu, na gitarce pocina właśnie Adriano. bardzo podoba mi się jego gra, w tym utworze pokazał co potrafi.
Utwory:
1. Intro Predador (1:05)
2. Predador (5:31)
3. Chama Azul (5:40)
4. Arpoador (2:42)
5. 13 Macacos (4:24)
6. Bossa (4:20)
7. Komodo (6:19)
8. Jazzirio (5:52)
9. Nenem (4:54)
10. Voando Junto (3:43)
11. Final (3:58 )
Strona oficjalna: http://www.campagnani.com.br
Niestety, w internecie o samym artyście i jego dokonaniach jest jak na lekarstwo. Urodził się w 1976 r. i od najmłodszych lat przejawiał ogromny talent muzyczny. Jako nastolatek trafił pod skrzydła Ivana Correi ze sławnej (ja nie znam ) brazylijskiej prog grupy Sagrado. Potem pojawiał się u różnych wykonawców jako muzyk sesyjny, a nagrywał międzi innymi z Juarezem Moreirą (etno jazz) oraz z brazylijską grupą fusionową Lizards Trio (tą płytę będę za niedługo kosztował).
A na płycie, zatytułowanej po prostu Adriano Campagnani usłyszymy przede wszystkim fusion, ale z brazylijskimi elementami. Na początku pomyslałem, że będzie to taki Trilok Gurtu, ale jednak nie. Tylko pierwsze trzy kawałki tchną nieco folkiem, reszta to natomiast wspaniała muzyka. Styl Campagnaniego to bardzo dobrze wszystkim znany Jaco. Ale tylko w kilku kawałkach, reszta natomiast jest tak skonstruowana, że bas jest tylko tłem, tak jak to być powinno. Stanowi sekcję rytmiczną. Mnie najbardziej do gustu przypadł utwór Jazzirio. Jest to po prostu stary, dobry bebop, jednak zamiast kontrabasu, na gitarce pocina właśnie Adriano. bardzo podoba mi się jego gra, w tym utworze pokazał co potrafi.
Utwory:
1. Intro Predador (1:05)
2. Predador (5:31)
3. Chama Azul (5:40)
4. Arpoador (2:42)
5. 13 Macacos (4:24)
6. Bossa (4:20)
7. Komodo (6:19)
8. Jazzirio (5:52)
9. Nenem (4:54)
10. Voando Junto (3:43)
11. Final (3:58 )
Strona oficjalna: http://www.campagnani.com.br
Grupa zaiste znakomita. Andy chyba nawet na starym forum pisal o niej choc moge sie mylic.djds pisze:Jako nastolatek trafił pod skrzydła Ivana Correi ze sławnej (ja nie znam ) brazylijskiej prog grupy Sagrado.
Troche mnie zbulwersowalo to stwierdzenie djdsie bo to brzmi tak jabys uwazal ze bass moze i powinien byc tylko tlem dla kompozycji badz czescia sekcji, jakby nie mial prawa wystepowac we wlasnym imieniu jako instrument wiodacy. Mam nadzieje, ze sie pomylilem tak interpretujac Twoje slowa.djds pisze:....reszta natomiast jest tak skonstruowana, że bas jest tylko tłem, tak jak to być powinno. Stanowi sekcję rytmiczną.
pzdr
mir
Dzisiaj znowu coś nowego. Alex Machacek - [Sic]
Znowu fusion. Tym razem w niepowtarzalnym stylu młodego (34 lata) gitarzysty. Gdzieś w necie wyczytałem, że jego muzyka to połączenie muzyki Allana Holdswortha (z tym zgadzam się bez zająknięcia), Mike'a Keneally'ego oraz Franka Zappy. Można sobie tylko wyobrazić co wspaniałego może powstać z takiej mikstury. Sorry, że tak mało, ale jestem zmęczony
http://youtube.com/watch?v=x1dOkugF_IU
1.[sic] (5:43)
2. Indian Girl (meets Austrian Boy) (8:19)
3. Miss Understanding (1:19)
4. Yellow Pages (6:16)
5. Djon Don (9:07)
6. Piano (6:34)
7. Out of Pappenheim (7:48 )
8. Austin Powers (6:04)
9. Ballad of the Dead Dog (3:45)
Skład zespołu Alexa prezentuje się następująco:
Terry Bozzio - perkusja (1,2,5)
Raphael Preuschl - bas (3,4,6,8,9)
Herbert Pirker - perkusja (4,6,8,9)
Mario Lackner - perkusja (7)
Sumitra Nanjundan - śpiew (2)
Randy Allar - komentarz (1)
Alex Machacek - gitara i cała reszta.
Znowu fusion. Tym razem w niepowtarzalnym stylu młodego (34 lata) gitarzysty. Gdzieś w necie wyczytałem, że jego muzyka to połączenie muzyki Allana Holdswortha (z tym zgadzam się bez zająknięcia), Mike'a Keneally'ego oraz Franka Zappy. Można sobie tylko wyobrazić co wspaniałego może powstać z takiej mikstury. Sorry, że tak mało, ale jestem zmęczony
http://youtube.com/watch?v=x1dOkugF_IU
1.[sic] (5:43)
2. Indian Girl (meets Austrian Boy) (8:19)
3. Miss Understanding (1:19)
4. Yellow Pages (6:16)
5. Djon Don (9:07)
6. Piano (6:34)
7. Out of Pappenheim (7:48 )
8. Austin Powers (6:04)
9. Ballad of the Dead Dog (3:45)
Skład zespołu Alexa prezentuje się następująco:
Terry Bozzio - perkusja (1,2,5)
Raphael Preuschl - bas (3,4,6,8,9)
Herbert Pirker - perkusja (4,6,8,9)
Mario Lackner - perkusja (7)
Sumitra Nanjundan - śpiew (2)
Randy Allar - komentarz (1)
Alex Machacek - gitara i cała reszta.
- Bednaar
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 6891
- Rejestracja: 11.04.2007, 08:36
- Lokalizacja: Łódź
No to zupełnie inaczej ode mnie - uwielbiam, jak bas (zwłaszcza kontra...) jest jednym z instrumentów prowadzących, prowadzi dialog z gitarą, saksofonem, trąbką - wsłuchaj się w grę chociażby Miroslava Vitousa, ten to potrafi improwizować.djds pisze:Miałem na myśli, że owszem lubię basowe wycieczki, ale wolę jak tylko stanowi on uzupełnienie całości No przykro mi.
vertical_invader