 |
Muzyczne Dinozaury i ich następcy
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
B.J. box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 10743
|
Wysłany: 22.06.2008, 11:26 Temat postu: Santana |
|
|
Carlos Santana to najbardziej znany przedstawiciel tzw. latin rocka. Nagrywa płyty pod własnym nazwiskiem, a w historię rocka wpisał się głównie wspólnym dorobkiem z grupą Santana.
Wczoraj przesłuchałem sobie mój ulubiony album zespołu - Caravanserai z 1972 roku.
Jest to pierwszy album grupy, na którym muzycy otwarcie zwracają się w kierunku fusion, jednocześnie nie tracąc nic ze swego specyficznego brzmienia znanego z wczesniejszych płyt. Jeśli ktoś patrzy na dorobek Santany wyłącznie przez pryzmat ostatnich przebojowych dokonań, lub też megahiciarskich pościelówek Samba Pa Ti i Europa, a lubi bardziej jazzowe klimaty - powinien siegnąć po ten album, a jak mu się spodoba to w kolejce czekają jeszcze późniejsze Welcome i Barboletta. Oczywiście pierwsze 3 albumy zespołu, czy też nagrany przez Carlosa wspólny album z Johnem McLaughlinem Love, Devotion, Surrender rownież są nie do pogardzenia. _________________ In pfecutione. extrema S.R.E. fedebit. |
|
Powrót do góry |
|
 |
boczeq maxi-singel kompaktowy
Dołączył: 17 Kwi 2007 Posty: 794
|
Wysłany: 22.06.2008, 11:48 Temat postu: |
|
|
Do jazzujących płyt Santany dorzuciłbym jeszcze tą nagraną z Alice Coltrane - "Illuminations". |
|
Powrót do góry |
|
 |
Inkwizytor remaster

Dołączył: 06 Maj 2007 Posty: 2452 Skąd: Monty Python`s Flying Circus
|
Wysłany: 22.06.2008, 12:08 Temat postu: |
|
|
Z tych nieco "jazzujących" od siebie dorzuciłbym prze-wyborny album koncertowy Lotus z Japonii, choć i na nim nie brakuje przebojów, ale bardziej na jazzowo podanych. Dla mnie ten album mieści się w mojej gorącej 10 koncertowych albumów live wszechczasów.
Warto również poznać dwa nieco późniejsze fusion albumy Santany:
Oneness z 1979 oraz Swing of delight z bodajże 1981. Na drugim Carlos w wyśmienitym towarzystwie: Hancock, Shorter, Williams, Carter. Czego chcieć więcej ?. _________________ ...Nobody expects the Spanish inquisition ! |
|
Powrót do góry |
|
 |
boczeq maxi-singel kompaktowy
Dołączył: 17 Kwi 2007 Posty: 794
|
Wysłany: 22.06.2008, 12:52 Temat postu: |
|
|
Swing jest faktycznie ok. Jak mogłem o nim zapomnieć . Całkiem okazyjnie i za małe pieniądze kupiłem go, oczywiście na analogu. Oneness mniej mi się podoba. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Inkwizytor remaster

Dołączył: 06 Maj 2007 Posty: 2452 Skąd: Monty Python`s Flying Circus
|
Wysłany: 24.06.2008, 12:34 Temat postu: |
|
|
Oneness to jedna z takich płyt, że albo się ją prawdziwie kocha lub jest obojętna. No może za mocno to określiłem - że jest ok, ale jakoś szczególnie za serce nie chwyta. Mnie zdobyła po pierwszych dźwiękach.
Nie zapomnę jak pewien mój znajomy ze sklepu muzycznego mi ją sprzedał. Nie chwaląc się sam wypatrzyłem, ale przy okazji ucięliśmy sobie małą pogawędkę na jej temat i w ogóle o znajomości twórczości Santany. On zgrabnie zażartował, na moje narzekanie, iż tak mało ludzi ją ( Oneness ) zna, on na to - że być może by im się spodobała, ale gdy ktoś ją bierze do ręki to z marszu pyta, chce się upewnić czy aby na pewno jest na niej Samba Pati. Swoją drogą to chyba mówi wszystko o znajomości polaków muzyki Carlosa.  _________________ ...Nobody expects the Spanish inquisition ! |
|
Powrót do góry |
|
 |
Backside limitowana edycja z bonusową płytą

Dołączył: 31 Gru 2007 Posty: 4199 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 19.07.2008, 09:48 Temat postu: |
|
|
Wg mnie jedynymi naprawdę jazzującymi jest Welcome i Love, Devotion & Surrender. Jeśli się wsłuchać to tam słychać ogrom pracy włożonej w aranżacje, a mniej rockujących gitar.
Niemniej jednak wszystkie płyty z progresywnego okresu Santany są fantastyczne. Dobre wrażenia mam też po Oneness, którą dopiero ostatnio znalazłem, i wiem, że czeka na mnie jeszcze Swing. _________________ https://www.facebook.com/theseventiesjazz |
|
Powrót do góry |
|
 |
Inkwizytor remaster

Dołączył: 06 Maj 2007 Posty: 2452 Skąd: Monty Python`s Flying Circus
|
Wysłany: 19.07.2008, 14:47 Temat postu: |
|
|
Dla mnie Santana skończył się na Oneness. Później były już tylko poszczególne kompozycje i fajny album podsumowujący Viva Santana z różnymi smaczkami. Albumów Supernatural i Shaman w ogóle nie chcę komentować. Nadal szanuję Carlosa i w tym co robi jest doskonały, ale to już nie muzyka dla mnie. To trochę jakby porównywać klasykę filmową - Łowca Jeleni, Czas apokalipsy, Ostatnie kuszenie Chrystusa z telenowelami z Gwatemali, Urugwaju itd. Muza Santany z ostatnich lat właśnie nieodparcie mi się z tymi ostatnimi kojarzy. _________________ ...Nobody expects the Spanish inquisition ! |
|
Powrót do góry |
|
 |
Backside limitowana edycja z bonusową płytą

Dołączył: 31 Gru 2007 Posty: 4199 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 19.07.2008, 16:56 Temat postu: |
|
|
Ja stworzyłem sobie, jakoś samoczynnie, pryzmat postrzegania muzyki przez zasadę decorum. Poza tym nie lubię patrzeć na całość dorobku i wypominać gdzieś-tam złych płyt, a bardziej okresami.
Santana najpewniej wypalił się jako artysta jazzrockowy, poza tym zmieniły się czasy i ludzie czegoś takiego co kiedyś nie chcą słuchać. Artysta sam musi wybrać czy tworzy dla siebie, czy dla samej sztuki, czy dla zespołu czy może dla ludzi.
Ja co prawda jego nowych płyt praktycznie w ogóle nie słucham, ale uważam, że udało się jemu, i jego producentom, zrobić bardzo fajną muzykę.
Kiedy robił Caravanserai, amerykańska młodzież szalała przy rocku w oparach dragów i luźnych ubraniach. Potem przyszła era disco-funky, potem dance'u, a potem takiego popu jaki sami słyszeliśmy w radiu w latach '90.
Czy to źle, że Santana wkłada swój latynoski charakter i charakterystyczne solówki w muzykę, której lubią słuchać ludzie? A przecież nie pisze przy tym, że jest wielkim, poważnym artystą i kontynuuje dzieło z przed 30 lat. I nikt nie kryje, że jego płyty są płytami popowymi.
A z drugiej strony - czy takie przeboje jak Smooth, Corazon Espinado czy Maria, Maria są złe? Oprócz tego, że świetnie spełniają swoją rolę, są znane w całym cywilizowanym świecie i ludzie się przy nich bawią, to od strony artystycznej stoją o kilka klas wyżej niż inne "hity".
Nie mówię, że każdy ma zacząć tego słuchać, jak pisał - sam wolę słuchać czegoś innego, ale przeznaczenie takiego "Supernatural" jest po prostu inne niż oczekiwalibyśmy tego my i wypadałoby to uszanować, zwłaszcza, że nie jest to muzyka zła.
I jeszcze na koniec. Koncert Santany był dla mnie ciekawszym przeżyciem od tego McLaughlina. A to przecież ten drugi pozostawał na zawsze w nurcie fusion.
edit - trochę się rozpisałem i zapomniałem, że sam napisałeś, że "szanujesz go za to co robisz, ale to muzyka nie dla Ciebie" . |
|
Powrót do góry |
|
 |
Drummer00 album CD

Dołączył: 13 Lip 2007 Posty: 1987 Skąd: Kielce
|
Wysłany: 19.07.2008, 18:56 Temat postu: |
|
|
Backside napisał: | artysta jazzrockowy |
Przepraszam może kogoś urażę, ale jak dla mnie to Carlos nigdy nie był muzykiem jazz-rockowym, mimo okresu w jego karierze który mocno ciąży w tym kierunku. Moje subiektywne zdanie raczej skłania sie do tego, że największy wpływ w tym okresie na muzykę mieli muzycy z którymi współpracował. Lubię Santanę, ale za zupełnie co innego...
Inkwizytor napisał: | Albumów Supernatural i Shaman w ogóle nie chcę komentować |
A mnie sie podoba np. piosenka z Michelle Branch Game of Love , ale to chyba dlatego, ze mam słabośc do ckliwych piosenek
Backside napisał: | Maria, Maria |
Chryste, jak ja nie lubię hip-hop'u  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Backside limitowana edycja z bonusową płytą

Dołączył: 31 Gru 2007 Posty: 4199 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 19.07.2008, 19:14 Temat postu: |
|
|
Nie ma tu kogo urażać.
Fakt, że ogromny wpływ na niego mieli inni, ale nie przez to jego muzyka wkroczyła w jazzrock, a przez to, że sam zaczął to realizować na płycie z McLaughlinem czy Welcome. Widzę tam mnóstwo jazzrockowych elementów, które wyraźnie go odróżniają zarówno od Santany wcześniejszego i późniejszego, jak innych rockowych czy progrockowych artystów tego okresu.
Poza tym przez ten okres Santaną kierowało wyjątkowo eklektyczne myślenie - tworzeniu suit, sięganie po różne środki stylistyczne (zobaczcie jak różne są, a położone obok siebie "Samba De Sausalito", "When I Look Into Your Eyed", "Yours In The Light", "Mother Africa" i "Flame-Sky".
Oczywiście nie będę się upierał, że to w 100% jazzrockowy muzyk, wywodzi się przecież z innego środowisko, niemniej jednak ma wiele wspólnego z tym klimatem.
Cytat: | Chryste, jak ja nie lubię hip-hop'u |
Raz, ze Chrystus nie ma tu nic do rzeczy, a dwa, że lepiej się dowiedzieć czego naprawdę się nie lubi zanim się zacznie to mówić .
Hip-hop to kultura (czy subkultura jak to chce), a muzyka to rap.
A poza tym - ten utwór to nie żaden rap tylko r'n'b, czyli rhytm'n'blues z elementami soulu i muzyki latynoskiej... wydaje mi się, że jest to bardzo-bardzo wyraźniej słyszalne.
A swoją drogą - gdyby tylko więcej tego typu popu powstawało, zamiast obecnej muzyki popularnej, coraz częściej na bazie prymitywnego bitu techno. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Inkwizytor remaster

Dołączył: 06 Maj 2007 Posty: 2452 Skąd: Monty Python`s Flying Circus
|
Wysłany: 19.07.2008, 19:22 Temat postu: |
|
|
Ja rzadko kiedy stosuję pewne często nie fair dla artystów określenie - sprzedanie się, ale to co zrobił Santana od czasów Supernatural to trudno na inne określenie. Mam tu nieco zrozumienia, że chciał trafić do nowych słuchaczy, grać z młodymi, liczącymi się obecnie na scenie artystami, ale muzycznie okazało się to słabiutkie. Ale skoro młodzież giba się przy Smooth i obmacuje przy Game of love to ok. Trudno. Zawsze można sobie posłuchać Welcome lub Lotusa. Co do przebojów , czy Moonflower nie był przebojem ?, widziałem jak niektórzy przy tym tańczyli na weselu. Naturalnie, ci którzy naprawdę potrafili tańczyć. _________________ ...Nobody expects the Spanish inquisition ! |
|
Powrót do góry |
|
 |
Windmill japońska edycja z bonusami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 3927 Skąd: Świętochłowice
|
Wysłany: 19.07.2008, 19:24 Temat postu: |
|
|
Inkwizytor napisał: | "Łowca Jeleni", "Czas apokalipsy", "Ostatnie kuszenie Chrystusa" |
Przy filmach Bergmana, Malle'a, Antonioniego, Herzoga, Menzla, Felliniego, Langa, Murnaua, Wajdy, Tarkowskiego (prawdziwej klasyce filmowej) powyższe filmy są jak urugwajskie i gwatemalskie
Pięknie to napisałeś, Backside! Dużo ludzi chciałoby, zeby artysta zatrzymał się w czasie, skostniał, grał w kóko jedno i to samo, nie jadł, nie pił tylko spełniał życzenia bezwzględnych fanów. Na szczęście artysta sam decyduje o swojej twórczości i można go nie słuchać, ale nie wypada mu zarzucać, że nie robi tego, co chce fan. A pan Santana nadal fantastycznie gra na gitarze i daje wiele radości. Nie trzeba niczego więcej. _________________ "Z układnością mi nie do twarzy. (...) Zresztą nie lubię zachowywać się układnie; nudzi mnie to."
Robert Walser "Małe poematy" [1914]
http://riversidebluesnr2.blogspot.com/ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Inkwizytor remaster

Dołączył: 06 Maj 2007 Posty: 2452 Skąd: Monty Python`s Flying Circus
|
Wysłany: 19.07.2008, 19:33 Temat postu: |
|
|
Widzę, że Windmill potrzebował nieco czasu by podumać i pozbierać nazwiska największych reżyserów dla wzmocnienia i podkreślenia wagi jego postu. Wiadomo, można cofać się jeszcze bardziej i selekcjonować najlepszych z najlepszych, ale tu nie o to chodziło. Ja nigdzie nie sugerowałem, że Carlos ma wrócić do fusion klimatów. Jego współczesna twórczość mnie nie bawi i zwyczajnie jej nie czuję. Ot, tyle. Zabawne, że niektórzy mają tyle wyrozumiałości dla wewnętrznych potrzeb dalszego rozwoju jednych muzyków , a z kolei innym tego odmawiają oskarżając o tandetę - np. Yes, Genesis, Pink Floyd bez Watersa itd. _________________ ...Nobody expects the Spanish inquisition ! |
|
Powrót do góry |
|
 |
Drummer00 album CD

Dołączył: 13 Lip 2007 Posty: 1987 Skąd: Kielce
|
Wysłany: 19.07.2008, 19:34 Temat postu: |
|
|
Backside napisał: | lepiej się dowiedzieć czego naprawdę się nie lubi zanim się zacznie to mówić |
Sugerujesz, że nie wiem o czym mówie Nie bede dorabiał ideologii do tego, bo cały hip-hop dla mnie to nic innego tylko agresja i przemoc. Sam grałem wiele razy z raperami, znam mnóstwo osób z tego środowiska i jeszcze jedno - wstyd sie przyznać, ale kiedyś tanczyłem electric-boogie z niemałymi sukcesami Mimo wszystko szczerze tego gatunku nie znoszę, nic na to nie poradzę
Backside napisał: | nie żaden rap tylko r'n'b, czyli rhytm'n'blues z elementami soulu i muzyki latynoskiej |
Rythm 'n' blues to dla mnie Carl Perkins, Bo Diddley, Muddy Waters itp. a nie jakieś plastkiowe produkcje w stylu Justin'a Timberlake'a, który ponoć do r'n'b sie zalicza Nazwa tutaj jak dla mnie nie ma nic wspólnego z rzeczywistoscią.
Backside napisał: | elementami soulu i muzyki latynoskiej |
Gdzie tam masz soul? Te niezdarne zaśpiewy rapujacych chłopaków?
A muzyki latynosiej nie charakteryzuje wykorzystanie w niej przeszkadzajek  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Windmill japońska edycja z bonusami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 3927 Skąd: Świętochłowice
|
Wysłany: 19.07.2008, 19:49 Temat postu: |
|
|
Inkwizytor napisał: | Widzę, że Windmill potrzebował nieco czasu by podumać i pozbierać nazwiska największych reżyserów dla wzmocnienia i podkreślenia wagi jego postu |
Wiesz, zignoruję twoja ironię, hihi... _________________ "Z układnością mi nie do twarzy. (...) Zresztą nie lubię zachowywać się układnie; nudzi mnie to."
Robert Walser "Małe poematy" [1914]
http://riversidebluesnr2.blogspot.com/ |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|