 |
Muzyczne Dinozaury i ich następcy
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
WOJTEKK box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 12 Kwi 2007 Posty: 21588 Skąd: Lesko
|
Wysłany: 13.05.2007, 18:44 Temat postu: |
|
|
Tarkus napisał: | Inkwizytor napisał: | po dość nijakiej Stormwath |
"Stormwatch" to jedna z najlepszych płyt Jethro i Ostatnia Z Wielkich |
No nie da się ukryć. Bo to zresztą ostatnia w tym najlepszym, rozpieprzonym rok później przez Andersona składzie. A z tym B&B to bym nie przesadzał, ze takie błeeee - tam jest Cheerio, Flying Colurs, Pussy Willow, jeszcze parę dobrych numerów by się znalazło _________________ Nie ma ludzi niezastąpionych. Oprócz The Rolling Stones.
http://artrock.pl/ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Jakuz zremasterowany digipack z bonusami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 6995 Skąd: Częstochowa
|
Wysłany: 13.05.2007, 20:34 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się z tym, co napisał Włodek. W całości  |
|
Powrót do góry |
|
 |
nieluzak krucha płyta jednostronna
Dołączył: 09 Maj 2007 Posty: 21
|
Wysłany: 13.05.2007, 20:49 Temat postu: |
|
|
Trudno się nie zgodzić.
Wielki Jethro Tull skończył się wraz z ostatnim koncertem trasy A Passion Play w roku 1973. Potem został się jedynie zespolik grający koncerty z cyklu "The Best Of Jethro Tull". Nawet "Baker St." nie znalazła się w repertuarze żadnego z koncertów. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tarkus box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 11427 Skąd: Wa-wa
|
Wysłany: 13.05.2007, 21:45 Temat postu: |
|
|
Włodek napisał: | A Passion Play - album wyśmienity! Dla mnie tylko minimalnie ustępujący Thick As A Brick, ma przy tym swoiste, bardzo dobre brzmienie (harmoszka, sax) i nie ma na nim absolutnie nawet cienbia nudy. Słucham go zawsze z rozdziawioną gębą . |
Ja też. Bo zadziwia mnie, że rok po genialnej "TAAB" Tulle nagrali tak potwornie niesłuchalne g*wno, a udupili na dwie i pół dekady arcydziełko znane jako "Chateau D'Isaster Tapes". Zresztą nawet sam Anderson mówi otwarcie, że "Passion" to porażka po całości i nigdy nie powinna się była ukazać. _________________ If you don’t love RoboCop, then you are a Nazi and support terrorism.
Na Discogsach |
|
Powrót do góry |
|
 |
Jakuz zremasterowany digipack z bonusami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 6995 Skąd: Częstochowa
|
Wysłany: 13.05.2007, 21:58 Temat postu: |
|
|
A Passion Play to piękna, mocno akustyczna oczywiście (pewnie wielu brakuje na niej PRAWDZIWEGO ROCKA ) płyta. Znam kilka osób, dla których ten album jest w 1-ej trójce ich zestawień dla Jethro Tull. Sam się do nich nie zaliczam, ale nigdy w życiu nie nazwałbym tej płyty tak jak Tarkus. Nigdy. W życiu.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tarkus box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 11427 Skąd: Wa-wa
|
Wysłany: 13.05.2007, 22:10 Temat postu: |
|
|
Dla mnie "Passion..." to pomysł na pięć minut rozwleczony do minut czterdziestu. Jako piosenka - w porządku. Jako "concept"... No konceptu tu zdecydowanie zabrakło. Inna sprawa, że śmiac mi się chce gromko, gdy ktoś pisze, że "prawdziwe Jethro skończyło się po trasie "Passion", a potem był zespolik odgrywający przeboje". Ała, moja przepona. _________________ If you don’t love RoboCop, then you are a Nazi and support terrorism.
Na Discogsach |
|
Powrót do góry |
|
 |
Włodek epka kompaktowa

Dołączył: 12 Kwi 2007 Posty: 1196
|
Wysłany: 14.05.2007, 06:11 Temat postu: |
|
|
Jak widać opinie o A Passion Play są skrajne - dobrze przynajmniej, że potrafimy je wyrażać kulturalnie i "bez nerw". Przyznaję, że na początku też mnie ten album nieco wkurzał, zwłaszcza po osłuchanej do bólu Thick As A Brick płyta wydawała mi się nijaka i rzeczywiście rozwleczona. Dałem jej jednak szansę i teraz sięgam po nią częściej niż po wspomniany wcześniej Thick.... Anderson może sobie gadać co tam chce bo on to się nie zna .
A projekt Chateau D'Isaster Tapes im zupełnie nie wyszedł - zresztą Anderson (to ten, który się nie zna) wspominał o trudach pracy w tym czasie i o złej atmosferze w zespole. Owszem, jest na tym projekcie kilka świetnych pomysłów ale całość to raczej zlepek, którem daleko do miana płyty.
Tarkus napisał: | Inna sprawa, że śmiac mi się chce gromko, gdy ktoś pisze, że "prawdziwe Jethro skończyło się po trasie "Passion", a potem był zespolik odgrywający przeboje". Ała, moja przepona. |
Mnie też śmiech pusty ogarnął. Wymieniać świetnych płyt po A Passion Play chyba nie ma potrzeby. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Inkwizytor remaster

Dołączył: 06 Maj 2007 Posty: 2454 Skąd: Monty Python`s Flying Circus
|
Wysłany: 14.05.2007, 07:04 Temat postu: |
|
|
Mnie też zbiera się na "diaboliczny śmiech" i na "diaboliczną gestykulację", gdy ktoś przytacza takie stwierdzenie. Ale dobrze, każdy ma prawo, w końcu jeśli ktoś tak słyszy i odczuwa w stosunku do jakiegoś dzieła to nawet go torturami nie przekona. Zresztą nie było by takiej potrzeby.
Niejednokrotnie trudno o obiektywną opinię, gdy siedzi się idealnie w środku i jest się w 100 % w coś zaangażowanym. Passion play ma swoje momenty, owszem, sama piosenka - motyw przewodni jest udana, tak samo jak świetny fragment kończący drugą część suity - pojawił się nawet na składance 25 years of jt. Jednak całość nie ma tej lekkości, rozmachu, iskry bożego geniuszu co poprzedniczka. Po Passion istotnie pojawił się mały kryzys. Warchild stanowiła dzieło jakby wyjęte z kontekstu. Kilka kawałków było super, a kilka słabych. Na moment wrócili do formy na Ministrel , by potem znów popaść w znużenie i zmęczenie na Too old .
Na szczęście pojawiły się dwie płyty , które od razu znazły się w Tullowym kanonie - Songs i Horses.
Skończył się wtedy "klasyczny jethro", sam podzielam to zdanie. Ale skończyć się musiał. Trudno w kółko grać to samo. Ja ich szanuję za próbę unowocześnienia konwencji w latach 80. Nawet Under wraps zawiera co nieco ciekawego grania. A słyszał ktoś Live at Hammersmith 84 ?. Jak tam ten materiał się prezentuje ?. Jeśli za ten album dostaliby nagrodę dla najlepszego bandu heavymetalowego to rozumiem - z jakim kopytem wykonali Locomotive, Hunting girl czy Too old ! _________________ ...Nobody expects the Spanish inquisition ! |
|
Powrót do góry |
|
 |
nieluzak krucha płyta jednostronna
Dołączył: 09 Maj 2007 Posty: 21
|
Wysłany: 14.05.2007, 10:59 Temat postu: |
|
|
Widać z róznych źródeł czerpiemy nasze informacje. Albo w studio BBC, w rozmowie z Brianem Matthew, Ian był nieco bardziej kulturalny.
Warto posłuchać tych jego wspomnień i opinii:
http://www.sendspace.com/file/m5mysy
Dałbym głowę, że nie pada tam słowo "shit".
Na marginesie: moje reakcje fizjologiczne były nawet bardziej intensywne.
O przeponie nawet nie wspomnę. |
|
Powrót do góry |
|
 |
nieluzak krucha płyta jednostronna
Dołączył: 09 Maj 2007 Posty: 21
|
Wysłany: 14.05.2007, 13:32 Temat postu: |
|
|
A dlaczego podczas trasy po USA w roku 1973 był to naprawdę wielki zespół? Bo gromadził nadkomplety na koncertach, na których pierwszy utwor był premierowy i trwał godzinę.
Na cały koncert składało się wówczas zaledwie kilka utworów:
A Passion Play, fragment TAAB, Cross-Eyed Mary, No Rehearsal, trochę bębnienia Barry`ego, Aqualung i Wind Up medley. W sierpniu Ian "wplótł" w A Passsion Play fragment My God z niby-bachowskim solem klawiszowym.
I to wszystko. Dwie godziny z okładem. Wystarczy jednak posłuchać końcowego aplauzu, żeby pojąć, że "to było to". Poźniej było już zaledwie poprawnie. A to jest niemała różnica. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tarkus box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 11427 Skąd: Wa-wa
|
Wysłany: 14.05.2007, 13:51 Temat postu: |
|
|
Od kiedy to fakt, że jakiś utwór trwa godzinę, a po zakończeniu koncertu jest aplauz publiczności stanowi o wielkości / małości zespołu? :O Nadkomplety to Jethro gromadzili tak do końca lat 70, przynajmniej w okresie "Bursting Out" jeszcze mieli tournee "sold out". Ale fakt, nie zaczynali wtedy od godzinnego kawałka. Cieniarze jedni.
Daruj sobie - nikomu nie udowodnisz, że Jethro skończyli się na "Passion Play", tak jak nie przekonasz nikogo, kto twierdzi, że "Passion" to kawałek kupy, że jest wręcz przeciwnie. Bo nie jest Wystarczy posłuchać końcówki "Bursting Out", żeby udowodnić ci, że błądzisz  _________________ If you don’t love RoboCop, then you are a Nazi and support terrorism.
Na Discogsach |
|
Powrót do góry |
|
 |
WOJTEKK box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 12 Kwi 2007 Posty: 21588 Skąd: Lesko
|
Wysłany: 14.05.2007, 17:02 Temat postu: |
|
|
Tarkus napisał: | Dla mnie "Passion..." to pomysł na pięć minut rozwleczony do minut czterdziestu. Jako piosenka - w porządku. Jako "concept"... No konceptu tu zdecydowanie zabrakło. Inna sprawa, że śmiac mi się chce gromko, gdy ktoś pisze, że "prawdziwe Jethro skończyło się po trasie "Passion", a potem był zespolik odgrywający przeboje". Ała, moja przepona. |
powinieneś dodać - ROTFL z fikołkiem
Jak na zespolik to mu całkiem nieźle szło - "Minstrel in The Gallery", "Songs from The Wood", "Heavy Horses", Stormwatch i nieco tylko słabsze "Warchild" i "Too Old ..." . I tylko dlaczego ten koncert z 1978 roku dalej łeb urywa... jak na zespolik??? _________________ Nie ma ludzi niezastąpionych. Oprócz The Rolling Stones.
http://artrock.pl/ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Inkwizytor remaster

Dołączył: 06 Maj 2007 Posty: 2454 Skąd: Monty Python`s Flying Circus
|
Wysłany: 14.05.2007, 18:00 Temat postu: |
|
|
Mnie również wydaje się to nieco dziwnym, by nie powiedzieć śmiesznym argumentem. Tym bardziej każdy kto nieco lepiej zna historię Jethro wie, że wówczas zespół był mocno rozczarowany i rozgoryczony atmosferą w grupie oraz w związku z dość kwaśnym przyjęciem i recenzjami albumu. Na samych koncertach również nie było wesoło. Materiał z Passion lepiej prezentował się na żywo - to fakt, jednak nadal nie wpłynęło to na ogólny odbiór tej muzyki. Poszczególne efekty - np nużący dużą część publiczności początek występu, gdzie oczom widzów ukazywał się coraz bardziej rosnący punkt, który potem ukazywał w pełnej okazałości zdjęcie baletnicy z okładki. Dla wielu niezrozumiałe, by nie powiedzieć wkurzające i żenujące było wpakowanie w środek koncertu filmiku-bajeczki o króliku, który zgubił okulary. Muzycy Jethro występowali w nim przebrani za zwierzęta. Było to niby w konwencji modnego wówczas Monty Pythona, lecz dla wielu był to sygnał, że zespół posunął się tym razem za daleko, stali się pretensjonalni, stracili kontakt z publicznością i przesadzili z udziwnieniami. Ten fakt potwierdzają nawet wypowiedzi samych muzyków - chociażby Hammonda-Hammonda. Pojawiło się nawet to niesławne ogłoszenie Andersona o "rozwiązaniu zespołu". Potem okazało się to wynikiem zamieszania, ale miało to swoje podstawy.
Tak więc Passion był dość przykrym okresem w historii zespołu. Podczas tournee Heavy Horses zespół był w szczytowej formie. Zgranie, dynamika, dobór materiału nie miał sobie równych. _________________ ...Nobody expects the Spanish inquisition ! |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tarkus box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 11427 Skąd: Wa-wa
|
Wysłany: 14.05.2007, 19:05 Temat postu: |
|
|
W wywiadzie dołączonym do remastera "Thick As A Brick" Anderson i Barre poruszają też kwestię tego królika, za którego przebierał się Ian. Otóż z racji długości koncertu Anderson miał tuż za sceną zarówno strój królika (coby się szybko przebrać) oraz wiadro (coby nie lecieć do kibelka, tylko szybko siknąć ). Pewnego razu, w ciemnościach, owo wiadro (z zawartością...) ktoś potrącił i przewrócił. Ian przebierał się za królika, założył głowę i zaczął głośno i brzydko wrzeszczeć... ) _________________ If you don’t love RoboCop, then you are a Nazi and support terrorism.
Na Discogsach |
|
Powrót do góry |
|
 |
nieluzak krucha płyta jednostronna
Dołączył: 09 Maj 2007 Posty: 21
|
Wysłany: 14.05.2007, 20:22 Temat postu: |
|
|
Wiesz co, P.T. Inkwizytorze, takie wstawki o tych, co to "nieco lepiej znają historię Jethro", to możesz serwować tutejszym, którzy zaraz rozdziawią gęby z zachwytu.
Ja ich słucham od roku 1970, kiedy to Pan Witold Pograniczny był łaskaw zaprezentować Sweet Dream w audycji "Gdzie jest przebój?".
Nie zrozumiałeś niczego z tego, co napisałem, nie zadałeś sobie pewnie też trudu wysłuchania zamieszczonego przeze mnie wywiadu czy wspomnień Iana dotyczących A Passion Play. Przepisujesz "żywcem" zdania z kilku książek o Jethro Tull, które w dodatku, jak mi się wydaje, przejrzałeś dość pobieżnie. Nie znasz też zapewne tego uczucia zachwytu, jaki towarzyszył nam, młodym długowłosym i zbuntowanym przeciwko wszystkiemu chłopakom podczas słuchania i nagrywania tejże płyty z Mini-Maxu, gdzieś w połowie sierpnia 1973.
Przede mną na biurku leżą dwie kasety Audio. Mają ponad 30 lat i wciąż są "na chodzie". Pochodzą z koncertu z 30 sierpnia 1973 z Providence Civic Center. Są to pierwsze kopie (1 st gen.). Oryginały, czyli taśmy master, przepadły gdzieś Scottowi Hamiltonowi, który dokonał nagrania tego koncertu. Udostęniliśmy je fanom, tak samo zresztą jak np. super-prze-nudny koncert z Calgary `79 i kilkanaście innych. Miej więc łaskawie P.T. Inkwizytorze trochę umiaru w ocenie swoich, bardzo zresztą skromnych wiadomości. Piszesz np. górnolotnie o bootlegu The Magic Piper, nie mając zapewne zielonego pojecia, że zawiera on jedynie część koncertu w Los Angeles Sports Arena `80.
Naucz się również odróżniać ową "Iskrę geniuszu", która towarzyszyła zespołowi do roku 1973 od późniejszego zwykłego rzemiosła i wyrobnictwa, którego apogeum, przynajmniej dla mnie były koncerty w Spodku, Wrocławiu czy Warszawie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|