 |
Muzyczne Dinozaury i ich następcy
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
akukuuu longplay

Dołączył: 08 Lut 2009 Posty: 1257 Skąd: Miasto Świętej Wieży
|
|
Powrót do góry |
|
 |
maciek1 szpula
Dołączył: 08 Lis 2015 Posty: 68 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: 12.04.2016, 09:08 Temat postu: |
|
|
Z Vanem mam problem od zawsze... Oczywiscie szanuje, doceniam i w ogóle Mistrz, ale... Jakos do mnie nie trafia jeszcze. Podobnie mam z Royem Harperem. |
|
Powrót do góry |
|
 |
jay.dee kaseta "metalówka"

Dołączył: 15 Sie 2016 Posty: 295 Skąd: Barcelona
|
Wysłany: 29.08.2016, 19:36 Temat postu: |
|
|
Van the Man i tylko dwa umiarkowanie (nie)pochlebne wpisy? Nieładnie.
A jest dobry moment żeby poświętować, przy okazji niedawno rozszerzonej edycji potrójnego (na oryginalnym winylu) koncertowego albumu It's Too Late to Stop Now, dokumentującego międzynarodową trasę z 1973 roku.
Album w podstawowej formie został wznowiony na podwójnym CD, ale ci którzy już go mają mogą sobie darować przepakowanie poprzedniej (dźwiękowo średnio udanej) edycji, i sięgnąć po trzypłytowy boks CD z dodanym DVD, z dodanym "Vol. II, III & IV" do tytułu.
Materiał z trzech różnych koncertów, poza jednym wykonaniem niedostępnych na oryginalnej płycie, z fantastycznie rozłożonymi dźwiękowymi planami, i jedynym w swoim rodzaju koktajlem rocka, bluesa, jazzu i soulu przyrządzonym ze śmietanki utworów zebranych z jego najlepszych płyt wydanych na przełomie lat 60. i 70. Nawet jeśli kawałki powtarzają się między płytami, to zespół nie podchodzi do żadnego w ten sam sposób, tempo i aranżacje są w ciągłym ruchu, każdy solista z towarzyszącej śpiewakowi dwunastoosobowej Caledonia Soul Orchestra ma miejsce do rozwinięcia skrzydeł.
http://pitchfork.com/reviews/albums/22004-its-too-late-to-stop-now-volumes-ii-iii-iv-dvd/
Szkoda, że na nowym secie zabrakło miejsca na alternatywną wersję mojego ukochanego "Saint Dominic's Preview", który w wersji z bazowego zestawu jest jednym z moim ulubionych momentów rocka z lat 70. Van is the Man!
https://www.youtube.com/watch?v=okKWJBpEfeo |
|
Powrót do góry |
|
 |
mir remaster

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 2409 Skąd: Krakus
|
Wysłany: 29.08.2016, 22:43 Temat postu: |
|
|
Rzeczywiscie, nad wyraz udane wydawnictwo. Muzyka Vana jest absolutnie magiczna, energia ktora slychac na tych koncertowych nagraniach tez dzis juz raczej nie spotykana. Dzwiek żyleta.
Od paru tygodni te trzy srebrne krażki czesto goszcza w moim odtwarzaczu wlasie ze wzgledu na to jak Van i s-ka podeszli do aranzacji znanych utworow.
Podstawowa wersja (ta z 1974) zostala zremasterowana z oryginalnych tasm i wydana ponownie w 2008 roku. Dzwiek moze nie jest tak przejrzysty jak na vol.II,III & IV ale tez wiele mu zarzucic nie mozna.
Pzdr
mir |
|
Powrót do góry |
|
 |
jay.dee kaseta "metalówka"

Dołączył: 15 Sie 2016 Posty: 295 Skąd: Barcelona
|
Wysłany: 29.08.2016, 23:00 Temat postu: |
|
|
mir napisał: | Dzwiek moze nie jest tak przejrzysty jak na vol.II,III & IV ale tez wiele mu zarzucic nie mozna. |
To jest generalnie świetnie zrealizowane nagranie, ale w przypadku wersji podstawowej sugeruję cofnąć się o dwa oczka wstecz, przeskakując remastery z 2008 i 1997, i poszukać kopii CD z pierwszej edycji europejskiego Polydoru (grube pudełko) lub amerykańskiego Warnera (dwa osobne krążki), obie z końca lat 80.
Po zapoznaniu się z nowymi woluminami, nie mogłem znieść cieniutkiego brzmienia gitary z posiadanej wersji z 2008 (którą nieostrożnie zaktualizowałem z ciut chyba lepszej edycji z 1997), więc machnąłem ręką i wróciłem do punktu wyjścia, znaczy się do oryginalnego Polydoru. Szkoda straconej szansy, bo zamiast poprawić mastering na nowym wydaniu, użyto (z tego co przeczytałem) przedostatniej wersji (2008).
Ostatnio zmieniony przez jay.dee dnia 30.08.2016, 09:29, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
mir remaster

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 2409 Skąd: Krakus
|
Wysłany: 29.08.2016, 23:15 Temat postu: |
|
|
jay.dee napisał: | ... w przypadku wersji podstawowej sugeruję cofnąć się o dwa oczka wstecz, przeskakując remastery z 2008 i 1997, i poszukać kopii CD z pierwszej edycji europejskiego Polydoru (grube pudełko) lub amerykańskiego Warnera (dwa osobne krążki).
Po zapoznaniu się z nowymi woluminami, nie mogłem znieść cieniutkiego brzmienia gitary z posiadanej wersji z 2008 (która głupio zaktualizowałem z ciut chyba lepszej edycji z 1997), więc machnąłem ręką i wróciłem do punktu wyjścia. Szkoda straconej szansy, bo zamiast poprawić mastering na nowym wydaniu, użyto (z tego co przeczytałem) przedostatniej wersji (2008). |
Mialem pierwotnie wersje z 1987 (Polydor), ktora jak dla mnie byla zbyt zamulona. Wersje z 1997 (tragiczna!) znam z przesluchan u kolegi. Wersja z 2008 to dla mojego (starego) ucha zdecydowanie to, co chcialem miec. Dodam, ze jest to chyba najlepiej zremsterowana plyta z serii wydanej w 2008.
Wspomniany wyzej kolega, natychmiast nabyl wszystie nowe wersje a ja szczwanie poczkalem, by moc to u niego odsluchac. Rezultat byl taki, ze pozostalem przy swich krazkach z lat 80.
Jesli mowa o wznowieniach Vana, to nie mozna nie wspomiec o (w koncu!) znakomicie zremasterowanej wersji Astral Weeks. Olbrzymia, plusowa roznia w dzwieku w porownaiu do pierwotne wersji CD. O muzyce mowic chyba nie trzeba.
pzdr
mir |
|
Powrót do góry |
|
 |
jay.dee kaseta "metalówka"

Dołączył: 15 Sie 2016 Posty: 295 Skąd: Barcelona
|
Wysłany: 30.08.2016, 10:10 Temat postu: |
|
|
mir napisał: | Mialem pierwotnie wersje z 1987 (Polydor), ktora jak dla mnie byla zbyt zamulona. Wersje z 1997 (tragiczna!) znam z przesluchan u kolegi. Wersja z 2008 to dla mojego (starego) ucha zdecydowanie to, co chcialem miec. Dodam, ze jest to chyba najlepiej zremasterowana płyta z serii wydanej w 2008. |
A to ciekawa obserwacja, gdyż wymieniając edycję z 1997 na tę z 2008 nie odniosłem wrażenia, że dźwięk uległ znaczącej zmianie, wręcz wydawało mi się, że jedyna zmiana to dodatkowy utwór dodany na koniec drugiego krążka. Dopiero nowe woluminy uświadomiły mi słabość obu remasterów. Nie będę jednak upierać się przy tej tezie, gdyż nie zrobiłem wówczas żadnych uważnych porównań - w owym czasie nie byłem jeszcze świadomy jak działa proceder wznowieniowy starych tytułów, choć szybki rzut oka na bazę pomiarów DR zdaje się potwierdzać, że różnice między 1997 i 2008, przynajmniej w kwestii dynamiki i kompresji, są nieznaczne:
http://dr.loudness-war.info/album/view/67189
http://dr.loudness-war.info/album/view/91897
Natomiast w kwestii różnic między wersjami 1987 oraz 2008 mogę łatwiej wypowiedzieć się, gdyż wciąż mam pod ręką tę drugą. Chyba rozumiem, co chcesz powiedzieć przez "zamulona", choć ja tego terminu używam raczej do rejestracji o słabej jakości dźwięku lub złym miksie, gdzie rzeczywiście poszczególne instrumenty zlewają się w jedną amorficzną dźwiękową magmę. Nie sądzę, że można taki zarzut postawić wersji Polydoru, już bardziej użyłbym słowa "gęsta", względnie "przeładowana", ponieważ rzeczywiście może nieco brakować separacji planów dźwiękowych.
Niestety w mojej ocenie ta lepsza separacja, czy inaczej ujmując klarowność instrumentów na remasterze z 2008 odbywa się kosztem ich zawężonego pasma brzmieniowego. Gitara jest lepiej słyszalna, wzmocniona, ale jej brzmienie jest skompresowane, pozbawione akustycznego pogłosu, sekcji dętej czy organom brak głębi, bębny brzmią dla mnie nienaturalnie. Oczywiście są to odczucia bardzo subiektywne, warunkowane przez sprzęt, warunki odsłuchowe i, nade wszystko, osobiste preferencje, więc raczej pozostaniemy przy swoich zdaniach i wspólnej konkluzji, że nowo opublikowany materiał brzmi fantastycznie. Najważniejsze, że preferowana oryginalna wersja cieszy nasze uszy, i że mamy wybór.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
esforty remaster
Dołączył: 26 Sty 2010 Posty: 2099 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 30.08.2016, 20:30 Temat postu: |
|
|
jay.dee napisał: | Album w podstawowej formie został wznowiony na podwójnym CD, ale ci którzy już go mają mogą sobie darować przepakowanie poprzedniej (dźwiękowo średnio udanej) edycji, i sięgnąć po trzypłytowy boks CD z dodanym DVD, z dodanym "Vol. II, III & IV" do tytułu. |
Lekko "< czesałem> internet, ale tym czasem zbyt drogo
Za to, bezsprzecznie, Van the Man TU zaniechany?! _________________ Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami |
|
Powrót do góry |
|
 |
bananamoon singel analogowy

Dołączył: 20 Wrz 2017 Posty: 391
|
Wysłany: 22.11.2019, 12:44 Temat postu: |
|
|
Van Morrison "Into The Mystic"
Nagrania koncertowe Vana Morrisona z 11 września 1971 roku (Pacific High Recording Studio, Marin - ktoś z Was jeździ może na rowerze firmy Marin?) oraz 14 maja 1971 roku (Inn At The Beginning, Cotati).
Kwintesencja muzycznego stylu oraz koncertowej szczerości Van Morissona - blues, rhythm and blues, rock, funk, gospel, country, dżez...rozstrojone gitary, myszkująca perkusja, knajpiane klawisze, dęciaki, chórki...i przejmujący wokal Vana Morrisona, z mistrzowską interpretacją płynącą prosto z serca, w której liczy się każde słowo, każdy akcent, każdy dynamiczny zwrot.
Emocje w w emocjach.
https://www.discogs.com/Van-Morrison-Into-The-Mystic/release/2374993
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
greg66 japońska edycja z bonusami

Dołączył: 31 Sie 2008 Posty: 3875 Skąd: Opole
|
Wysłany: 22.11.2019, 14:45 Temat postu: |
|
|
Ostatnio dobieram się do gościa. Gdy oczywiście Astral Weeks i Moondance jest od dawna na półce tak teraz przybył Avalon Sunset i It' Too LAte to Stop Now. Pierwsze wrażenia to szczerość i specyficzny klimat. Niby nic ale tak dużo.
Przy okazji proszę o polecajki. _________________ Summer Of Love'67
http://musicpsychedelic.blogspot.com |
|
Powrót do góry |
|
 |
Crowley digipack

Dołączył: 13 Maj 2008 Posty: 2965 Skąd: Wyszków/Gdańsk
|
Wysłany: 22.11.2019, 20:15 Temat postu: |
|
|
Niedawno wydana Three Chords and the Truth jest świetna. Nastrojowa, bardzo "ciepła" w brzmieniu i po prostu dobrze się tego słucha. |
|
Powrót do góry |
|
 |
esforty remaster
Dołączył: 26 Sty 2010 Posty: 2099 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 03.12.2019, 11:20 Temat postu: |
|
|
Nie znam pełnego dorobku Artysty, ale większość z tego co popełnił to dobry materiał. Pamiętam, że akurat Ty, @gregg66 z dystansem podchodzisz do rzeczy spoza lat 60-70tych, zaryzykuję jednak i polecę płyty z lat 90-tych, tym bardziej że Van Morrison, odkąd zaczął nosić na scenie garnitury to ubiera się u tego samego krawca i buty staluje u tego samego szewca, co pewien konserwatywny sposób artystycznej wypowiedzi, jednak sugeruje.
Too long in exile 1993 świetnie brzmiące piosenki. Jest tam Gloria, wykonana bardziej przez Lee Hookera niż w duecie. W tej odsłonie Gloria nie jest filigranowa i szesnastoletnia, bodaj. To Gloria dorodna, rozłożysta wręcz o ciemnym kolorze skóry i spojrzeniu, które skarci cię za niestaranne wyczyszczenie butów, jeśli te buty na to wskazują
The healing game 1997 nagrany z pewną nonszalancją muzyków towarzyszących i tekstami(jak twierdzą biegli w angielskiej mowie) pozbawionymi mistycznych wtrętów. Ale to działa, szczególnie w pierwszej części płyty. Tytułowy to arcydzieło(no, prawie).
Back on top 1999, jeśli poprzednio wskazane,mają różne opinie (często krytyczne) to tutaj szeroko myśli się o artystycznym wzlocie. Bardzo melodyjny materiał, staranie zagrany i nagrany.Chyba też jakościowo najbardziej jednorodny.
Nie gorzej jest w tym stuleciu:What's Wrong With This Picture?, Magic Time, Born to Sing: No Plan B, stylistycznie blisko, no ale jak wspominałem, ten sam krawiec i ten sam gust. Fajną płytą jest You're Driving Me Crazy nagraną wspólnie z Joey'em DeFrancesco, swoisty call and response co jest pewną odmianą w twórczości bohatera wątku.
Wystrzegałbym się: Pay the devil nieporozumienie w stylu country i Avalon sunset mistyczny zakrętas z lepką orkiestrą. Brak taktu w poprzednim zdaniu, za co przepraszam. To subiektywny dryf. _________________ Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami |
|
Powrót do góry |
|
 |
greg66 japońska edycja z bonusami

Dołączył: 31 Sie 2008 Posty: 3875 Skąd: Opole
|
Wysłany: 03.12.2019, 15:26 Temat postu: |
|
|
esforty dzięki
Na razie pogrzebałem w latach 70-tych do tych nowszych tez sie przymierzam.
A z nich podszedł mi Hymns to the silence, natomiast widzę zgodność z Tobą "Avalon Sunset" no czegoś mi tu brakło.
Natomiast spodobało mi się "Saint Dominic's Preview" majacy taki cygański klimat, już od pierwszego numeru te zaśpiewki la la la la la wnoszą fajny nastrój. To jak Cyganie i Artyści którzy zawsze są w drodze i moczą się w folk-rockowych tradycjach z dodatkiem rhythm and bluesowych nutek. _________________ Summer Of Love'67
http://musicpsychedelic.blogspot.com |
|
Powrót do góry |
|
 |
esforty remaster
Dołączył: 26 Sty 2010 Posty: 2099 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 06.12.2019, 09:27 Temat postu: |
|
|
Nie ma przypadku?
Dwa dni temu przypominałem sobie Dexys Midnight Runners, na drugim ich krążku pomieścili Jackie Wilson said, będącą w spisie "Saint Dominic's Preview"(sic!).
Cygański klimat całości, o którym piszesz, a ja nie potrafiłem dotychczas dotrzeć do takiej konstatacji, daje płycie tak potrzebny luz. Zastąpienie wokalnymi ozdobnikami smyczkowej oprawy czyni z "Listen to the Lion" jedną z lepszych piosenek tego okresu. Mając, zwykle, pewien kłopot z odbiorem medytacyjnych wypowiedzi Mistrza( stąd mój dystans do Astral weeks), tu odbieram tę ezoteryczną aurę bez zastrzeżeń. Ciekawa, trochę zapomniana przeze mnie , płyta. _________________ Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami |
|
Powrót do góry |
|
 |
greg66 japońska edycja z bonusami

Dołączył: 31 Sie 2008 Posty: 3875 Skąd: Opole
|
Wysłany: 13.12.2019, 18:02 Temat postu: |
|
|
To kolejne płyty wysłuchałem i coraz bardziej zaczynam go doceniać.
"Topelo Honey" mamy tutaj coś nieokreślonego, coś czego po prostu nie można dotknąć. Ładna harmonia, wokal wychodzący na łąki przejrzyste i melodie prowadzące do domu. Ale jest tu coś jeszcze, czego do tej pory nie rozumiałem w twórczości Morrisona. Ta muzyka dokądś zmierza. Posłuchaj tytułowego numeru. Czy to jest takie proste? melodia, wiersz, refren? A może kryje się coś jeszcze za tymi dźwiękami. Posłuchaj.
"Hard Nose the Highway" Van the Man w pełnej formie, jego wokal jest tu na innym poziomie i to słychać już od pierwszych chwil. "Snow in a San Anselmo" zadziwia chórami żeńskimi i dźwiękami trąbki, które w połączeniu w wokalem Morrisona sprawia, że już dalej iść nie muszę. A "Autumn Song" to dziesięć minut klasycznej romantycznej piosenki, w której jest ciepło i można cieszyć się zmianą sezonu. Pocieszające nucenie zabarwione świetnymi i zabawnymi instrumentami. _________________ Summer Of Love'67
http://musicpsychedelic.blogspot.com |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|