 |
Muzyczne Dinozaury i ich następcy
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bananamoon singel kompaktowy

Dołączył: 20 Wrz 2017 Posty: 404
|
Wysłany: 17.12.2020, 09:58 Temat postu: |
|
|
- greg66
Tak, masz rację - Chris Robinson otwarcie przyznaje się do fascynacji muzyką spod znaku Grateful Dead; nie od dziś wiadomo, że zdarzało mu się (i wciąż przydarza) "odgrzewać deadowe menu"...poza tym Bob Weir często muzykował z Robinsonem, z różnym repertuarem, w najrozmaitszych konfiguracjach i składach osobowych - myślę, że obopólna "korzyść" artystycznego wyrazu ma tutaj dużo do powiedzenia.
Turn On Your Love Light, czyli dżem-gospelowe zakończenie kapitalnego występu The Black Crowes na Lockn' Festival, 2013 (grupa u schyłku swojej działalności, z improwizacyjnym obliczem bliskim Allman Brothers Band, z fenomenalnym Jackie Greenem na gitarze), z gościnnym udziałem Boba Weira i Tedeschi Trucks Band:
https://www.youtube.com/watch?v=FsMsM6R8LPg
Nieznacznie "odcountrowany i odpopowiony" (w porównaniu z wykonaniem The Everly Brothers) duet Robinsona i Weira na głosy i gitary akustyczne w przeboju Wake Up Little Susie:
https://www.youtube.com/watch?v=EkX7afFhzsc
...a że Bob Weir obraca się tu i ówdzie, to styknął się ze wspomnianym Jackie Greenem...chociażby w akustycznym pitu-majstersztyku:
https://www.youtube.com/watch?v=9j5MZvB6a1U
...a tutaj elektrycznie - Jackie Greene Band w konwencji "t-shirt":
https://www.youtube.com/watch?v=TUruz34UYts |
|
Powrót do góry |
|
 |
bananamoon singel kompaktowy

Dołączył: 20 Wrz 2017 Posty: 404
|
Wysłany: 20.12.2020, 10:50 Temat postu: |
|
|
Minęło kilka opasłych miesięcy od ukazania się albumu Jonathana Wilsona "Dixie Blur"...a jeśli się nie mylę, wspominał o nim jedynie szbe (czy poprawnie szperam po stronach forum to już inna sprawa - he, he).
Ciekaw jestem jak wwąchneliście te nashville-sajko-countrowe kompozycje Jonathana Wilsona?
Sam z początku nie odnajdywałem na "Dixie Blur" charakterystycznych "retro-podtekstów" (wyniesionych w przyzwyczajeniu z jego poprzednich płyt / występów)...
https://www.youtube.com/watch?v=1Ghow9gOYec
...a przynajmniej nie we wszystkich kompozycjach, ale w końcu znalazłem "konsens-klucz"...nawet do tych z pozoru błahych piosenek.
Dobra płyta (!), a kolonizacja zainteresowań nowego-starego stajl-areału intrygująca, a może co ważniejsze, niejednoznaczna.
Wydaje mi się, że te nagrania (wcześniej, czy później) musiały się Jonathanowi Wilsonowi przydarzyć, to musiało się stać (nie przypuszczałem jedynie, że eksplodują w dwójnasób z tak "prostolinijną" siłą).
Muzyczny materiał z "Dixie Blur" wydaje się być skrojony pod koncertowe wojaże, które niestety, póki co, przeczekują w hibernacji - poniżej (w odnośniku) brutalnie przerwana, jakże obiecująca rozgrzewka / próbka klubowego show (z marca 2020 roku), przedsmak tego co mogło się wydarzyć na kameralnych występach Jonathana Wilsona (kilka rzeczy było zapewne do ogrania, do poprawy, jak chociażby utemperowanie jednostajnej maniery perkusisty tępawo tłukącego w "garczki"...cóż, Richard Gowen wydaje się być nie do zastąpienia...a na skrzypcach gra oczywiście Wojtek Olszak - he, he).
https://www.youtube.com/watch?v=-WWiVrKLAkE
...a dla niezdecydowanych, urocza przenośnia obrazu i treści w In Heaven Making Love
https://www.youtube.com/watch?v=jhe1malpg-8&list=PLwQ-Akw2mRf5Djj8fowt7w7Q3LJYLt_k0
...i psychodelizujący, przepiękny...
These things can only happen
Once in a lifetime
These things can only matter
Here if you have time
Someone will touch you softly
And it will be me
Someone will call your name
Then come to me
...Just For Love
https://www.youtube.com/watch?v=4bz0nSpzF-U
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
greg66 japońska edycja z bonusami

Dołączył: 31 Sie 2008 Posty: 3887 Skąd: Opole
|
Wysłany: 20.12.2020, 11:10 Temat postu: |
|
|
Wow niezłe, " Just For Love" w klimacie przypomina Quicksilver Messenger Service, oj musze się przypatrzeć.
Dzięki bananamoon
Po chwili wysłuchałem fragmenty podlinkowanego US Social Club Session no i to jest dobre! Na pewno to obdukam. _________________ Summer Of Love'67
http://musicpsychedelic.blogspot.com |
|
Powrót do góry |
|
 |
Maciek zremasterowany digipack z bonusami

Dołączył: 15 Kwi 2007 Posty: 7168
|
Wysłany: 20.12.2020, 13:22 Temat postu: |
|
|
bananamoon napisał: | Jonathana Wilsona "Dixie Blur" |
Bananamoon - dziękuję za przypomnienie tematu.
Nowa płyta Wilsona trzyma poziom, choć jest nierówna i (moim zdaniem) za długa. Dotyczy to też zresztą kilku jego wcześniejszych pozycji. Na takim Gentle Spirit wydawać się mogło, że fantastyczny Desert Raven
uciągnie całą płytę, ale jednak te blisko 80 minut muzyki lekko go rozrzedziły (co nie zmienia w ogóle faktu, że to mój ulubiony numer Jonathana). Myślę, że gdyby te płyty był o połowę krótsze, to mielibyśmy co rok-dwa przynajmniej 1 bardzo dobry album Wilsona, a tak, w moim odczuciu, część materiału wypada na bdb+, część na db-, co daje niezłą średnią, ale dużą objętością podaną na raz może nieco nużyć. _________________ Adoptuj, adaptuj i ulepszaj. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Oleeks kaseta "żelazówka"

Dołączył: 05 Kwi 2015 Posty: 145 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: 20.12.2020, 13:57 Temat postu: |
|
|
bananamoon napisał: |
P.S.
Z tego co pamiętam Oleeks w ostatnich swoich wpisach zainteresował się amerykańskim pitu-pitu - wielka szkoda, że (nie tylko w tym temacie)...milczy. |
Nie jestem aktywny, ale czytam forum po kryjomu . W ostatnim czasie w orbicie moich zainteresowań znalazły się inne dźwięki, które chyba nie mają w tej społeczności wielu adoratorów. I nie jest to legendarny już Kendrick Lamar, a indie-folk, slowcore czy shoegaze
Natomiast Southern Rock był mi niezwykle bliski w tym rocku, jak i w ogóle rock "amerykański". Fajnie, że pojawiły się nowe polecenia, będe miał do czego na lato wracać  _________________ Normalność to pojęcie względne, natomiast nienormalność jest cechą immanentnie przypisaną do geniuszy - Marian Paździoch |
|
Powrót do góry |
|
 |
greg66 japońska edycja z bonusami

Dołączył: 31 Sie 2008 Posty: 3887 Skąd: Opole
|
Wysłany: 20.12.2020, 14:42 Temat postu: |
|
|
Wrzucę rzecz dla mnie bardzo cenną, przypomnijcie lub poznajcie ją sobie
DAVID CROSBY - If I Could Only Remember My Name /71/
„If I Could Only Remember My Name” pierwsza solowa płyta Davida Crosby’ego zawiera muzykę pachnącą dojrzałymi, soczystymi owocami targanymi ciepłym letnim wiatrem.
Płyta powstała w 1971 roku a pomocą w jej nagrywaniu służyli członkowie m.in. Grateful Dead, Jefferson Airplane oraz grupy Santana.
Otwierający płytę utwór „Music Is Love” nawiązuje do utworów wykonywanych w grupie CSN&Y i wydanej niedawno również wspaniałej ich pozycji „Deja Vu”.
Spokojne, liryczne pełne subtelnych dźwięków numery takie jak: „Tamalpais High/ At Abort 3/”, „Laughing” czy też „What Are Their Names” tworzą klimat radości ale też melancholijnej pustki, zaznaczają że coś się powoli kończy.
Natomiast w utworze „Cowboy Movie” utrzymanym w klimacie folkowo-bluesowym zachwyca gitara J.Garcii, którego gra pląta pajęczyny letniej sieci w zachodzącym słońcu poruszając misternie utkane dźwięki babiego lata.
A harmonia brzmień stworzona a cappella z wokaliz D.Crosby’ego w utworze „I’d Swear There Was Somebody Here” powoduje, że płyta kończy się powoli w nadchodzącym wieczorze z niezapomnianym zapachem kwitnącego kwiecia.
https://www.youtube.com/watch?v=Hug_ovoGFOU _________________ Summer Of Love'67
http://musicpsychedelic.blogspot.com |
|
Powrót do góry |
|
 |
akond kaseta "metalówka"

Dołączył: 04 Wrz 2020 Posty: 265 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 20.12.2020, 17:57 Temat postu: |
|
|
Oleeks napisał: | W ostatnim czasie w orbicie moich zainteresowań znalazły się inne dźwięki, które chyba nie mają w tej społeczności wielu adoratorów. I nie jest to legendarny już Kendrick Lamar, a indie-folk, slowcore czy shoegaze |
Gdybyś zdecydował się od czasu do czasu napisać coś o tych dźwiękach, to we mnie masz czytelnika. Może też i skrobnąłbym coś od siebie.
. |
|
Powrót do góry |
|
 |
akond kaseta "metalówka"

Dołączył: 04 Wrz 2020 Posty: 265 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 20.12.2020, 17:59 Temat postu: |
|
|
greg66 napisał: | DAVID CROSBY - If I Could Only Remember My Name /71/
|
Bardzo lubię!
. |
|
Powrót do góry |
|
 |
I&I digipack

Dołączył: 15 Paź 2010 Posty: 2583 Skąd: KRK
|
Wysłany: 20.12.2020, 18:03 Temat postu: |
|
|
akond napisał: | Oleeks napisał: | W ostatnim czasie w orbicie moich zainteresowań znalazły się inne dźwięki, które chyba nie mają w tej społeczności wielu adoratorów. I nie jest to legendarny już Kendrick Lamar, a indie-folk, slowcore czy shoegaze |
Gdybyś zdecydował się od czasu do czasu napisać coś o tych dźwiękach, to we mnie masz czytelnika. Może też i skrobnąłbym coś od siebie.
. |
Ja też, ja też  |
|
Powrót do góry |
|
 |
greg66 japońska edycja z bonusami

Dołączył: 31 Sie 2008 Posty: 3887 Skąd: Opole
|
Wysłany: 10.01.2021, 12:48 Temat postu: |
|
|
CROSBY STILLS & NASH - Crosby Stills & Nash /1969/
„Crosby, Stills & Nash” to niezwykle bogaty i wpływowy debiutancki album „super grupy” o tej samej nazwie. Ale to nie był tylko zespół, to było coś więcej. Trzy krnąbrne gwiazdy mogły uleczyć swoje zranione ego po widocznym załamaniu ich karier. David Crosby miał swoje starcia z The Byrds, które doprowadziły do jego zwolnienia, Graham Nash był niezadowolony z kierunku, w jakim podążali The Holies a Stephen Stills był już swego rodzaju niezależnym autorem piosenek/muzykiem po rozpadzie Buffalo Springfield. Razem stworzyli muzykę będącą oryginalnym zwrotem z folku, country, bluesa i rocka, zwieńczoną mistrzowskimi harmoniami wokalnymi. Crosby wraz z Stillsem spotkali się podczas nieformalnego jamu z Paulem Kantnerem z Jefferson Airplane. Crosby znał Nasha z trasy koncertowej po Wielkiej Brytanii w 1966 roku z udziałem The Byrds i The Hollies. Trzej muzycy po raz pierwszy wystąpili razem na prywatnej imprezie w lipcu 1968 roku, gdzie od razu zdali sobie sprawę, że mają wyjątkową chemię wokalną. Muzycznie to Stills przyjął główną rolę, dostarczając większość głównych gitar, basu i instrumentów klawiszowych wraz z partiami wokalnymi. Crosby i Nash dodali do wokalu trochę gitary akustycznej i / lub rytmicznej a perkusję zapewnił Dallas Taylor. Prosta, zaimprowizowana okładka albumu przedstawia trzech członków siedzących na kanapie przed opuszczonymi domami na kilka dni przed ich wyburzeniem.
Album zaczyna się w najlepszy możliwy sposób znakomitym numerem „Suite: Judy Blue Eyes” autorstwa Stillsa a napisanym dla Judy Collins piosenkarki folkowej, byłej jego dziewczyny. To jest siedmio i pół minutowe muzyczne arcydzieło będące wczesnym przykładem prawdziwie progresywnej muzyki zbudowanej na akustycznych rytmach i harmoniach w czterech odrębnych sekcjach. Pierwsza sekcja to tradycyjny popowy utwór, druga, wolniejsza skupiona została na trzyczęściowych harmoniach, zakończona krótkim akustycznym prowadzeniem Stillsa. W trzeciej części grana jest wyjątkowa perkusja z pełnym bębnieniem, wprowadzającym klimatyczną część końcową, w której znajdują się hiszpańskie teksty towarzyszące słynnemu wokalowi „doo-doo-doo-da-doo”. To zadziwiająca piosenka w której każda sekunda jest rzeczywiście fantastyczna.
Następną w kolejce jest kreacja Nasha, „Marrakesh Express”. Chociaż to banalna raczej sprawa, pozostaje bardzo przyjemna. Zawiera niezapomnianą, dobrze przygotowaną gitarę prowadzącą autorstwa Stillsa, unoszącą dźwięk przypominający sitar. Nie sposób przestać się zastanawiać, co Nash palił „wydmuchując kółka z dymu” podczas tej marokańskiej podróży. Utwór stał się hitem pop, osiągając top 10 na listach przebojów Bilboardu.
Mistyka oraz magia wkracza w nas podczas kolejnego numeru, którym jest „Guinnevere” Davida Crosby’ego. To bardzo łagodny i hipnotyzujący utwór, który nigdy nie nabiera tempa ani intensywności i zawiera dziwne strojenie i metrum. Ten mglisty epos wiruje i kołysze się w swoim cudownym blasku a kończy się optymistycznym stwierdzeniem „We will Be Free”.
Po tej niezwykłej trylogii piosenek następuje luźniejszy „You Don’t Have To Cry”, będący przyjemnym numerem z wpływami country i odrobiną pedal steel guitar. Pierwsza stronę albumu kończy „Pre-Road Downs”, który zawiera naprawdę fajne efekty na gitarze prowadzącej i funkowym basie.
„Wooden Ships” jest piosenką, która pochodzi z oryginalnego jamu Crosby’ego, Stillsa i Kantnera (który jest współautorem piosenki i nagrał własną wersję z Jefferson Airplane). Ociekająca postapokaliptyczną wizją świata melodia porusza struny podczas głośniejszych efektów. Lekko płynące harmonie pomagają zebrać czarne wilgotne jagody z pochłoniętej mchem ściółki leśnej. Otwierające się kolejne minuty zaczynają dryfować w stronę czysto folkowych melodii. „Lady of the Island” to prawie w całości Nash, Stills dodaje trochę wyluzowanych harmonii w duecie. „Helplessly Hoping” powraca do bogatych harmonii z pięknie wykonaną, wyselekcjonowaną akustyką, która stanowi jedyny podkład w całej tej kwintesencji Crosby’ego, Stillsa i Nasha. Opowiadający o zamordowaniu liberalnie myślącego Bobby’ego Kennedy’ego, „Long Time Gone” jest autorstwa Crosby’ego, który wyraźnie był jego zwolennikiem. To pop rockowa piosenka w stylu lat 60-tych, w której Stills gra na świetnym funkowym basie, organach, z zagrywkami gitary prowadzącej w całej zwrotce i fantastycznie mocnymi harmoniami w kontekście rockowym podczas refrenu. Ten wspaniały debiut kończy się znakomitym, „49 Bye-Byes”, rockowym walcem prowadzonym przez przerywane organy i świetniejszy, wieloczęściowy wokal. Piosenka rozpada się na kilka interesujących sekcji dążąc do prawie osobnej mini suity.
Album „Crosby, Stills & Nash” osiągnął 6 miejsce na liście albumów Bilboardu.
Po jego wydaniu grupa zagrała głośne koncerty, w tym na słynnym Woodstock Music Festival, gdzie połączyła się z Neilem Youngiem i osiągnęła niebywały wpływ na amerykańską muzykę początku lat 70-tych.
 _________________ Summer Of Love'67
http://musicpsychedelic.blogspot.com |
|
Powrót do góry |
|
 |
Oleeks kaseta "żelazówka"

Dołączył: 05 Kwi 2015 Posty: 145 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: 17.01.2021, 16:42 Temat postu: |
|
|
Maciek opisywał tutaj kiedyś debiut The Marshall Tucker Band. To jedna z moich ulubionych płyt amerykańskiego rocka w ogóle i przykład na to, że płyty z szuflady southern nie muszą być jedynie melodyjnym, przyjemnym rockiem spod znaku ZZ Top czy Lynyrd Skynyrd, tylko oprócz tego mogą mieć ciekawe rozwiązania aranżacyjne.
The Marshall Tucker Band - A New Life (1974)
Drugi album studyjny zespołu to również wysoki poziom, płyta z ciekawym instrumentarium (flet, saksofon, dęciaki, banjo...), dynamiczna, niekiedy jamująca. Każdy kto ceni sobie Allmanów, a nie zna Marshallów powinien spróbować  _________________ Normalność to pojęcie względne, natomiast nienormalność jest cechą immanentnie przypisaną do geniuszy - Marian Paździoch |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|