 |
Muzyczne Dinozaury i ich następcy
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Yer Blue remaster

Dołączył: 17 Wrz 2007 Posty: 2267 Skąd: Bielsk Podlaski
|
Wysłany: 29.02.2008, 15:30 Temat postu: The Beatles |
|
|
Wklejam spór o solowych płytach Beatlesów tutaj bo może byc wykasowany z wąwtku o najlepszych plytach z rocznikiem 66:
Peter Hammill napisał: | Zwracam honor.
Ja osobiście nie znoszę ostatnich solowych płyt Lennona. Muzyka tak koszmarnie przesłodzona, tak nieznośnie nasiąknięta amerykańskim popem, że dopiero tutaj może człowieka zemdlić. Dlatego też dziwię się, gdy ludzie mówią, że solowy Lennon był lepszy niż McCartney. A zdarzają się takie opinie i to dość często. |
Ten tekst obawiam się może był wykasowany bo już nie ma nic wspólnego z tematem (poprzednie jeszcze troche były) aleoto masz przed sobą człowieka, który woli solowego Johna od Paula - czyli mnie
Macca nigdy nie nagrał czegoś takiego jak "Plastic Ono Band", "Imagine" czy "Walls and Bridges"... "Mind Games" srednio lubie i się zgadzam z Tobą w kwestii przesłodzenia, tak samo jak to było z Double Fantasy chociaz zawsze kilka pereł się trafiało.
_____________
Moderatorzy - jako możecie to wklejcie równiez inne posty z tamtego tematu o Fabsach?
No i teraz możemy dyskutowac o Żukach  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Windmill japońska edycja z bonusami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 3927 Skąd: Świętochłowice
|
Wysłany: 29.02.2008, 15:34 Temat postu: |
|
|
W sumie to super zrobiłeś, bo Betlesom należy się oosbny wątek. Jak chcesz, to możemy sobie tu poanalizowac wszystkie płyty Beatlesów piosenka po piosence  _________________ "Z układnością mi nie do twarzy. (...) Zresztą nie lubię zachowywać się układnie; nudzi mnie to."
Robert Walser "Małe poematy" [1914]
http://riversidebluesnr2.blogspot.com/ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Yer Blue remaster

Dołączył: 17 Wrz 2007 Posty: 2267 Skąd: Bielsk Podlaski
|
Wysłany: 29.02.2008, 15:40 Temat postu: |
|
|
Peter Hammill napisał: | Ja właśnie uważam, że debiut McCartneya jest fenomenalny. Tak samo 'Ram' jest kapitalny. Kapitalne są też dwa następne tytuły.
Chociaż dla mnie jego debiut, to po prostu fantastyczna płyta! Lepsza niż wychwalany 'Band On The Run'.
Ja lubię 'Plastic Ono Band'. A 'Imagine' tylko częściowo.
Musimy chyba faktycznie zmienić temat, bo nas tutaj potraktują z buta!  |
Dla mnie najlepsze plyty Makki solo to "Ram", "Wild Life" i "Back to The Egg". Zdaje się lubisz "Wild Life" - miło to słyszeć
Za to "Red Rose Speedway" to raczej średniak dla mnie...
Debiut bardzo sobie cenie również
Windmill, ja juz Fabsów właściwie przerobiłem, moge co najwyżej wklejac swoje teksty z for beatlesowskich. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Windmill japońska edycja z bonusami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 3927 Skąd: Świętochłowice
|
Wysłany: 30.09.2008, 09:30 Temat postu: |
|
|
Czy ktoś z Was widział musical "Across the Universe"? Warto obejrzeć? _________________ "Z układnością mi nie do twarzy. (...) Zresztą nie lubię zachowywać się układnie; nudzi mnie to."
Robert Walser "Małe poematy" [1914]
http://riversidebluesnr2.blogspot.com/ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Yer Blue remaster

Dołączył: 17 Wrz 2007 Posty: 2267 Skąd: Bielsk Podlaski
|
Wysłany: 30.09.2008, 12:49 Temat postu: |
|
|
Ja nie oglądałem tego filmu bo podskórnie nie cierpie musicali, nie zrobie tego nawet dla Beatlesów Zwróciłem jedynie uwage na momentami bardzo oryginalne opracowania niektórych kawałków Beatli - jak "Happiness Is A Warm Gun" czy "I Want To Hold Your Hand".
Ale wrzucam całkiem zgrabną recenzje "Across The Universe", która dosć obiektywnie ukazuje wartość tego filmu:
ktoś napisał: | Coz moge napisac.. Bardzo krotko - film mi sie podobal, naprawde i szczerze, ale nie powalil. Pawel ma calkowita racje, film jest utrzymany w konwencji musicalu, a co wiecej specyficzny kicz i "zrzynania" (aluzje) sa wpisane w pomysl filmu.. Jesli tylko odpusci sie oczekiwania filmu glebokiego i intelektualnego, a nastawi po prostu na dobra zabawe, trudno sie rozczarowac.
Co mi sie podoba w filmie? Liverpoolski akcent Jude , sam pomysl zilustrowania historia filmowa utworow Beatli, wyjatkowo podoba mi sie sciezka dzwiekowa ("Being For The Benefit Of Mr. Kite" tez, jak najbardziej!), postmodernistycznosc tego filmu (wlasnie owe "zrzynania", a wlasciwie aluzje nie tylko do Beatli, ale takze calej gamy innych zjawisk popkulturowych, zarowno z lat 60-tych, jak i pozniejszych), oprawa wizualna (film co i rusz czyms wizualnie zaskakuje, kilka scen jest naprawde fanstastycznych - chociazby cala scena badan w wojsku, ale tez cyrkowy spektakl, czy przybycie Jojo (Come Together) - choreografia, pomyslowosc, ruchy kamery, montaz). Kolorystyka. Filtry. Kalejdoskopowosc niektorych sekwencji. Zderzanie utworow/wydarzen (chociazby Helter Skelter). Nastepnie - glowni bohaterowie, szczegolnie Jude.. Nie wiem, czy to zasluga bardziej gry aktorskiej, czy samego dobrania odpowiedniego "typu", ale cala postac promieniuje mlodzienczoscia, swiezoscia, naiwnoscia, energia.
Kiczowatosc niektorych scen jest na granicy.. czesciowo drazni, ale jednoczesnie w przedziwny sposob jest usprawiedliwiona. Byc moze konwencja musicalu. Inaczej mowiac - widac, ze kicz byl zamierzony. To troche tak jak u Baza Luhrmana (chociaz tego bardziej cenie).
Troszeczke jestem zawiedziona faktem, ze wiekszosc aluzji jest za bardzo oczywistych. Malo wyszukanych. Ale z drugiej strony, czytajac przed chwilka artykul na wikipedii widze, ze jest sporo aluzji, ktorych jednak nie wylapalam. Z trzeciej strony - sama wylapalam kilka nawiazan, ktorych autorzy artykulu wiki nie opisali.
Coz, sama historia jest prosciusienka, bez miejsca na poglebione portrety psychologiczne.. ale.. ale taka miala tez byc. Ech, byc moze zalosne, ale mimo to w kilku momentach mialam lzy w oczach , smiejac sie jednoczesnie z siebie. Chociaz inna sprawa, ze prawdopodobnie reagowalam tak tez na swoje wspomnienia dotyczace mojego okresu Beatlemanii. Film moim zdaniem swietnie oddaje owa niesamowita swiezosc muzyki Beatli.. do tego stopnia, ze zylo sie, oddychalo, mowilo i myslalo Beatlesami. Swietnie oddany spontan i swiezosc, ogromna sila.. ale.. sam klimat lat 60tych.. nie. Mimo wszystkich aluzji, oczywistosci.. Nie.
Wczoraj zastanawialam sie na ile ocenic film.. stwierdzilam, ze cztery z szesciu byloby najtrafniej - dzisiaj zerknelam na ten watek i zobaczylam, ze tak samo oceniono film w gazecie.. oh well.
Jeszzce jedno - swietnie skontrastowano Ameryke z ubogim i "zasciankowym" Liverpoolem.. beznadzieja i brak perspektyw.. ale ach, te doki..
Swoja droga, tutaj troche spoilerow:
1) Czy tylko mi sie wydaje, czy tez w filmie pojawia sie parodia klipu "Hit Me Baby One More Time" Britney?? "It Won't Be Long, sekwencje ze szkoly. Zarowno cala scenka w klasie, z czekaniem na dzwonek, jak i byc moze tez tanczenie podczas gry w kosza.
2) Strasznie podobaja mi sie sekwencje z wypadu bohaterow do Mr. Kite'a - zielone pole z postaciami - aluzja zarowno do Hair, jak i do genialnego dokumentu o hippisach z 1968 - "Revolution". A same "postacie" - Yellow Submarine, i to przeciez nie tylko Blue Meanies, ale takze rekawice.. i zespol, ktory tam sie znajduje, wyglada jak Sgt. Pepper's Lonely Heart's Club Band z filmu, tylko jeszcze ten banki zamykajacej ich brakuje.
Uwielbiam sekwencje z "Being For The Benefit.."
3) Aluzje do "Hair" sa oczywiste. Nie zwrocilam na aluzje w samej narracji - bardzo ciekawa obserwacja Michelle! Ale tez wiele innych scen - jedna z najbardziej bezposrednich - scenka z bhaktami, ktorzy przemykaja obok metra.
4) Podobaja mi sie tez aluzje do Ameryki beatnickow. Co prawda tych nieco bardziej ukrytych aluzji niestety nie wylapalam (dopiero doczytalam na wikipedii), ale do tych wymienionych trzeba dorzucic wrecz nadmienienie Jacka Kerouacka i jego "W drodze" przy dyskusji przy stole.
5) Badania wojskowe - rewelacyjny montaz.. Badanie oka - nie wyglada to troche jak slynna scena z "Mechanicznej pomaranczy"?
6) Pielegniarki wojskowe, Max w szpitalu ogladajacy razem z innymi w malej salce telewizor - "Lot nad kukulczym gniazdem"?
Nie bedzie zgrabnego zdania zakanczajacego, bo nie mam dzisiaj weny do literackiego pisania  |
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Windmill japońska edycja z bonusami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 3927 Skąd: Świętochłowice
|
Wysłany: 30.09.2008, 13:42 Temat postu: |
|
|
Bardzo dziękuję, Yer Blue. Po przeczytaniu tekstu zdecydowałem, że chce obejrzeć, ale nie będe sie spodziewać czegos powalającego. _________________ "Z układnością mi nie do twarzy. (...) Zresztą nie lubię zachowywać się układnie; nudzi mnie to."
Robert Walser "Małe poematy" [1914]
http://riversidebluesnr2.blogspot.com/ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Backside limitowana edycja z bonusową płytą

Dołączył: 31 Gru 2007 Posty: 4199 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 19.11.2008, 21:27 Temat postu: |
|
|
Pytanie - czy znacie i możecie polecić jakieś dobre, konkretne koncerty:
1) Beatelsów z tego późniejszego okresu '66-'70
2) Lennona, ale już nie z tego eksperymentalno-hippisowskiego okresu, tylko bardziej "lenonowego" (John Lennon/Plastic Ono Band, Imagine, Mind Games) - przeglądam na Allegrze, ale głównie "give peace a chance" albo dokumenty są.
I jak oceniacie filmy Beatelsów np. Magical Mystery Tour - warto to obejrzeć ? _________________ https://www.facebook.com/theseventiesjazz |
|
Powrót do góry |
|
 |
WOJTEKK box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 12 Kwi 2007 Posty: 21587 Skąd: Lesko
|
Wysłany: 19.11.2008, 21:38 Temat postu: |
|
|
W 1966 roku zagrali swój ostatni koncert, prawie ostatni, bo ostatni, to ten na dachu wytworni Apple. Te wcześniejsze - to nie wiadomo czy warto, bo pewnie słychać tylko sam wrzask fanek, a muzyke jakby mniej. _________________ Nie ma ludzi niezastąpionych. Oprócz The Rolling Stones.
http://artrock.pl/ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Backside limitowana edycja z bonusową płytą

Dołączył: 31 Gru 2007 Posty: 4199 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 19.11.2008, 21:41 Temat postu: |
|
|
No jak to ostatni w '66 - przecież na youtubie można oglądać jak już są "ostro owłosieni" i grają rzeczy z np. Abbey Road . _________________ https://www.facebook.com/theseventiesjazz |
|
Powrót do góry |
|
 |
WOJTEKK box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 12 Kwi 2007 Posty: 21587 Skąd: Lesko
|
Wysłany: 19.11.2008, 21:47 Temat postu: |
|
|
To musialy być jakieś wystepy telewizyjne, bo ostatni regularny koncert dla publiczności to był 29 sierpnia 1966 w San Francisco. Potem już nie było nic. _________________ Nie ma ludzi niezastąpionych. Oprócz The Rolling Stones.
http://artrock.pl/ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Backside limitowana edycja z bonusową płytą

Dołączył: 31 Gru 2007 Posty: 4199 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 19.11.2008, 21:55 Temat postu: |
|
|
Hmm, dziwne - ostatnio przeglądałem Tubę i natknąłem się na, bodajże "Something" albo coś w ten deseń, gdzie McCartney biegał z białej dashice z brodą i włosami, które go całego zasłaniały. Potem zorientowałem się, że kawałek był zlepkiem kilku występów na żywo, ale wszystkie były z późniejszego okresu...
A czy ten okres bez koncertów oznacza, że nie dawali ich W OGÓLE czy sporadycznie?
Swoją drogą... bardzo zdziwiłem się, że nie było ich na Woodstocku. _________________ https://www.facebook.com/theseventiesjazz |
|
Powrót do góry |
|
 |
WOJTEKK box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 12 Kwi 2007 Posty: 21587 Skąd: Lesko
|
Wysłany: 19.11.2008, 22:01 Temat postu: |
|
|
W OGÓLE. _________________ Nie ma ludzi niezastąpionych. Oprócz The Rolling Stones.
http://artrock.pl/ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Cure digipack

Dołączył: 12 Lip 2008 Posty: 2942
|
Wysłany: 20.11.2008, 08:14 Temat postu: |
|
|
A ja ostatnnio usłyszałem w radio informację jakoby Beatles mieli oficjalnie wydać jakiś tajemniczy, rozimprowizowany utwór. Poszukałem w internecie i znalazłem takową informację:
George Harrison twierdził, że był zbyt awangardowy. Jednak sir Paul McCartney uważa, że nadszedł już czas na wydanie "Carnival of Light".
Dla fanów Beatlesów z całego świata jest czymś niemal mitycznym. Czternastominutowy improwizowany utwór "Carnival of Light" został nagrany w 1967 roku i wykonany publicznie tylko raz. Nigdy nie doczekał się oficjalnej premiery, ponieważ trzech z czterech Beatlesów uważało go za zbyt śmiały.
Całość - http://muzyka.onet.pl/10174,1518293,wywiady.html |
|
Powrót do góry |
|
 |
Sheik Yerbouti album CD

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 1953
|
Wysłany: 20.11.2008, 09:00 Temat postu: |
|
|
Backside napisał: |
A czy ten okres bez koncertów oznacza, że nie dawali ich W OGÓLE czy sporadycznie?
|
WOJTEKK napisał: |
W OGÓLE.
|
W zasadzie w ogóle, poza słynnym występem na dachu wytwórni Apple 30.01.1969. Można sobie o tym poczytać np. tutaj: http://www.maccafan.net/Gallery/GetBackRehearsals/Rooftop.htm |
|
Powrót do góry |
|
 |
Inkwizytor remaster

Dołączył: 06 Maj 2007 Posty: 2454 Skąd: Monty Python`s Flying Circus
|
Wysłany: 20.11.2008, 10:27 Temat postu: |
|
|
The Beatles to był wybitnie i zdecydowanie zespół studyjny. Tam czuli się najlepiej, mieli czas, mogli eksperymentować, wzajemnie się inspirować, rozwijać pomysły, nieustannie coś dorzucać. Jeszcze dobitniej to słuchać na albumach od Rubber Soul w górę. Ba...wiele kawałków było raczej nie do odegrania na żywo - choćby taki Tomorrow never knows ( choć po części Crimsonom w 2000 się udało ), czy większość z Sierżanta. Chyba też po się ich słucha, by wyłapywać te liczne smaczki, niuanse, nowatorskie pomysły, melodie. Weźmy pierwszy z brzegu - Biały Album czy Abbey Road. Zawartych tu rzeczy można słuchać bez końca. W późniejszych latach Paul na koncertach udowodnił że większość materiału można odtworzyć na żywo, ale pierwowzory studyjne dla mnie są nie do przebicia. _________________ ...Nobody expects the Spanish inquisition ! |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|