 |
Muzyczne Dinozaury i ich następcy
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
WOJTEKK box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 12 Kwi 2007 Posty: 21566 Skąd: Lesko
|
Wysłany: 07.10.2019, 09:25 Temat postu: |
|
|
Thundermother - ośla łąko!!! Nawet nie wiesz na czyim koncercie byłeś!  _________________ Nie ma ludzi niezastąpionych. Oprócz The Rolling Stones.
http://artrock.pl/ |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tarkus box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 11427 Skąd: Wa-wa
|
Wysłany: 07.10.2019, 09:38 Temat postu: |
|
|
Jak już jesteśmy tak upierdliwie dokładni to Thunder[Piorun]Mother Zresztą zarówno bilet jak i wszelkie gadżety rozprowadzane przez zespół miały jak wół "Thunder" i "Mother" osobno, więc ewentualne pretensje dotyczące nazwy proszę kierować bezpośrednio do Sztokholmu  _________________ If you don’t love RoboCop, then you are a Nazi and support terrorism.
Na Discogsach |
|
Powrót do góry |
|
 |
gharvelt limitowana edycja z bonusową płytą

Dołączył: 14 Kwi 2014 Posty: 4733 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 14.10.2019, 16:43 Temat postu: |
|
|
King Gizzard & The Lizard Wizard, Berlin 12.10.2019, Columbiahalle
Czekałem od kilku miesięcy na ten weekend i w końcu się doczekałem: wybraliśmy się w sobotę do Berlina, żeby zobaczyć zupełnie niedinozaurowy pod względem metryki zespół (istnieje od ok. 10 lat), ale stylistycznie reprezentujący epokę 60s-80s. W przeciwieństwie do niektórych tutaj komentujących, nie stanowi dla mnie żadnego problemu fakt, iż tak grywało się już kiedyś - chciałem usłyszeć na żywo muzykę, którą lubię, i ten cel udało się osiągnąć
Zaczynając jednak od początku: już przed wejściem do Columbiahalle zastaliśmy całkiem długą kolejkę, co potwierdziło, że grupa ma jednak trochę swoich fanów w tej części świata. Berlin to był najdalej wysunięty na wschód punkt ich europejskiej trasy koncertowej, stąd nic dziwnego, że nie byliśmy jedynymi Polakami obecnymi na tym wydarzeniu - kilkukrotnie słyszałem tu i tam ojczysty język. Po wejściu priorytetem było zajęcie odpowiedniego miejsca i muszę przyznać, ze w rogu tuż przy barierce wszystko, co działo się na scenie, było doskonale widać i słychać. Obiekt bardzo przypominał mi wielkością oraz układem warszawską Progresję, z upływem czasu zapełniał się coraz bardziej, aż całkiem zabrakło wolnych miejsc. Zanim rozpoczął się główny występ, na scenie zagrały dwie grupy supportujące. Obie formacje również z Australii, obie zaliczane do brzmień hard & heavy: dziewczęcy kwartet Stonefield i męskie trio Orb. Granie dziewczyn miało trochę więcej elementów psychodelicznych i solidniejszy wokal, dlatego wywarło na mnie lepsze wrażenie, występ drugiej formacji jakoś mnie nie wciągnął, choć końcowy utwór okazał się niemałym zaskoczeniem - na scenę wszedł bowiem Ambrose Kenny-Smith z harmonijką i nagle okazało się, że to już zupełnie inna, zdecydowanie ciekawsza muzyka. Żeby nie było tak, że tylko non stop ciężkie brzmienia, to w przerwach pomiędzy występami dobiegały dźwięki odtwarzanych utworów z zupełnie innych rodzajów muzyki, m.in. "Birdland" Weather Report czy jazz-funkowy "Chameleon" Hancocka
Trzeba było czekać aż do 21.30 na inaugurację show gwiazdy wieczoru. Wówczas na scenie pojawili się muzycy King Gizzard & The Lizard Wizard, od razu wzbudzając ogromny aplauz publiczności. Zespół rozpoczął od mocnego uderzenia i zagrał najpierw dwa kawałki z najnowszego albumu Infest the Rats' Nest, co zachwyciło niemal wszystkich widzów. Mnie trochę mniej, bo jednak metal to nie to, czego obecnie najchętniej słucham, ale w niedługim czasie doczekałem się i swoich ulubionych momentów. Już jako trzeci utwór poszedł rewelacyjny "Crumbling Castle" z Polygondwanaland, następnie zespół odegrał jeszcze 3 świetne utwory z tej samej płyty, a później "Muddy Water". Pojawiły się kawałki m.in. z albumów I'm in Your Mind Fuzz, Nonagon Infinity czy Fishing for Fishies (w tym świetne "Plastic Boogie"!). Z mojego ulubionego wydawnictwa zespół zagrał tylko "Billabong Valley", pod koniec wracając jeszcze do fragmentów z ostatniego krążka. Występ zakończył się o godzinie 23.30, po pełnych dwóch godzinach bardzo intensywnego wysiłku ze strony wykonawców.
Tego wieczoru to gitary grały pierwsze skrzypce, zwłaszcza członkowie King Gizzard & The Lizard Wizard wykorzystywali je maksymalnie, parokrotnie wymieniali, a niekiedy odgrywali też pewne sceny z ich użyciem. Warto również podkreślić rolę perkusji, która - w przeciwieństwie do niektórych współczesnych płyt - tutaj była doskonale słyszalna Stu Mackenzie, który wprawdzie w ogóle nie przypomina z wyglądu Iana Andersona, zagrał również trochę na flecie. Z pozytywów warto odnotować, że publiczność okazała się niesamowicie żywiołowa i świetnie dopingowała muzyków, a organizatorzy wykonali swoją robotę tak, jak należy. Czego natomiast zabrakło? Z pewnością bisu, tym bardziej, że długo trwające brawa oraz okrzyki nie zdołały przekonać muzyków. Ponadto ja liczyłem, a Ewa również, na liczniejszą reprezentację utworów z Flying Microtonal Banana, zwłaszcza na kawałki "Rattlesnake", "Nuclear Fusion" czy "Anoxia" - tego jednak nie było nam dane usłyszeć na żywo Cóż, trzeba się pogodzić z faktem, że zespół, który ma na koncie 15 płyt zawierających ponad 150 utworów, nie jest w stanie zaprezentować całości repertuaru podczas jednego koncertu.
Poniżej niektóre z wykonanych przeze mnie zdjęć (można powiększyć klikając na obrazki).
Na koniec w ramach podsumowania dodam, że jestem zadowolony z tego wyjazdu - przeniosłem się nie tylko kilkaset kilometrów na zachód, ale równocześnie i kilkadziesiąt lat wstecz, w dodatku słuchając nie muzyków odcinających kupony od minionej sławy, a młodych i utalentowanych artystów, znajdujących się prawdopodobnie u szczytu swoich możliwości twórczych. To niesamowite doświadczenie. Szkoda tylko, że tak szybko wróciliśmy z Berlina, bo chętnie pozwiedzałbym miasto dłużej niż raptem 2 dni  _________________ Let the music of your life, give life back to music.
Last.fm | RYM |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tarkus box z pełną dyskografią i gadżetami

Dołączył: 11 Kwi 2007 Posty: 11427 Skąd: Wa-wa
|
Wysłany: 28.10.2019, 09:58 Temat postu: |
|
|
Widziałem McLaughlina i Jean-Luc Ponty'ego, a wy nie (pomijam tu Boczqa i Backside'a, bo ich spotkałem w kuluarach Stodoły). Jak to subtelnie ujął Adamiak w mowie wstępnej wieczoru - "może byli u nas już wiele razy, ale cieszmy się, póki są i chcą do nas przyjeżdżać". I zdecydowanie radości było dużo - Mahavishnu ładnie wymieszał repertuar stareńki z bardzo świeżym wszystko ładnie przearanżowując pod obecny zespół. W sumie może jedynie przyczepiłbym się do nadreprezentatywności perkusisty - to nie jest Cobham, żeby dawać mu cztery okienka na solówki, nawet jeśli fajnie przy okazji operował scatem. No, ale gdy do głosu dochodził lider i pozwalał sobie poszaleć, to miałem wrażenie, że młodnieje o 40 lat - te sprinty po gryfie, miliony nut na sekundę, ale w przeciwieństwie do różnych wajów czy satrjanich, każda nutka miała swój sens. Piękny koncert i zasłużona owacja na stojąco.
A potem wyszedł Ponty i stały się lata 70. - w końcu jego obecna trasa jest pod hasłem "The Atlantic Years", czyli dostaliśmy samo gęste z jego bogatego repertuaru. Zagrał w zasadzie cały "Enigmatic Ocean" wspomagając się wyjątkami z m.in. "Cosmic Messenger" i "Imaginary Voyage" i w zasadzie zabrzmiało to bezbłędnie - instrumentaliści towarzyszący postarali się nie zepsuć klimatu oryginalnych numerów, ale obyło się bez sztywnego odtwórstwa, czuło się klimacik improwizacji, luzu i generalnie całość bardzo cool. I owacja chyba nawet gorętsza, niż w przypadku McLaughlina.
Ogólnie piekny wieczór. Nostalgiczny, ale nie muzealny - po prostu koncert dwóch facetów, którzy swoje już w życiu osiągnęli, nic już nie muszą i po prostu bawią się graniem, póki jeszcze zdrowie na to pozwala. _________________ If you don’t love RoboCop, then you are a Nazi and support terrorism.
Na Discogsach |
|
Powrót do góry |
|
 |
Cure digipack

Dołączył: 12 Lip 2008 Posty: 2942
|
Wysłany: 28.10.2019, 11:49 Temat postu: |
|
|
Tarkus napisał: | Widziałem McLaughlina i Jean-Luc Ponty'ego, a wy nie |
O przepraszam, jednego i drugiego widziałem we Wrocławiu (widzenia te były oddzielone ok. rokiem), towarzyszył mi wtedy m.in. Maciek, który może to potwierdzić.
Nasz szanowny kolega wtedy zasnął na koncercie JLP, moja (wtedy) przyszła żona też przysypiała.
Przy okazji poruszenia tematu odzyskiwania sił na koncertach. To na Stańce zasnął Morly, a na Iron Maiden mój dobry kolega, który był na jakimś mega zmęczeniu po porządnym imprezowaniu wieczór wcześniej. Można? Można. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Duch 1532 digipack

Dołączył: 18 Maj 2008 Posty: 2917 Skąd: Breslau, Schmiedefeld
|
Wysłany: 28.10.2019, 12:11 Temat postu: |
|
|
Do dziś pamiętam festiwal, na którym ze względu na Iron Maiden byłem w 2005 r. na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Jednym z supportów był Behemoth; i pewien sporo ode mnie wówczas starszy gentlemen położył się na czy to trawie, czy to jednej z płacht, które trawę pokrywały (nie pomnę, czy takie były), aby chrapać w najlepsze. Nie dziwiłem się znudzeniu, ale podziwiałem możności.
Wczoraj: The Plastic People i Świetliki. Czesi w porządku, ale chyba poniżej oczekiwań; Świetliki właśnie tacy, jacy być powinni. _________________ Strzeżcie się przyjmowania do swego rzemiosła, wymagającego takiej czujności, jakiegokolwiek młodzieńca o ściągłej twarzy i zapadniętych oczach, skłonnego do niewczesnych rozmyślań, młodzieńca, który się zgłasza na okręt z „Fedonem”. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Monstrualny Talerz remaster
Dołączył: 24 Maj 2017 Posty: 2367
|
Wysłany: 28.10.2019, 13:25 Temat postu: |
|
|
Tarkus napisał: | Widziałem McLaughlina i Jean-Luc Ponty'ego, ...
A potem wyszedł Ponty i stały się lata 70. |
Hej, a nie wiecie, czy te występy w ramach "Atlantic Years" jeszcze gdzieś się odbędą? Widzę, ze Ponty jeszcze w listopadzie w Gliwicach, ale to chyba coś innego, jakiś kwartet akustyczny czy folkowy? |
|
Powrót do góry |
|
 |
Maciek zremasterowany digipack z bonusami

Dołączył: 15 Kwi 2007 Posty: 7160
|
Wysłany: 29.10.2019, 20:10 Temat postu: |
|
|
Cure napisał: | Nasz szanowny kolega wtedy zasnął na koncercie JLP, moja (wtedy) przyszła żona też przysypiała. |
Przysnął, nie zasnął. Głównie za sprawą przenudnego supportu w postaci Barona, w trakcie którego pękło chyba 5 piw na zapleczu.
Cytat: | Do dziś pamiętam festiwal, na którym ze względu na Iron Maiden byłem w 2005 r. na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Jednym z supportów był Behemoth; i pewien sporo ode mnie wówczas starszy gentlemen położył się na czy to trawie, czy to jednej z płacht, które trawę pokrywały (nie pomnę, czy takie były), aby chrapać w najlepsze. Nie dziwiłem się znudzeniu, ale podziwiałem możności. |
Też tam byłem i też odsypiałem. Jak zobaczyłem tych diabelskich biedaków w tych długich, skórzanych płaszczach w tym upale, to sam padłem z wycieńczenia. Leżało się wygodnie, bo płyta stadionu śląskiego była przykryta mięciutkim gumolitem. I nie potwierdzam, że jakiś wpływ na to moją drzemkę miało owocowe wino spożyte przeze mnie przed wejściem. Gorąco było, człowiek się ratował płynami jak tylko to było możliwe.
Plastikowych zazdroszczę, choć pocieszam się trochę tym, że to nie ten skład, za którym tak tęskniłem. Na Świetliki też zawsze z przyjemnością bym poszedł.
Ja z kolei byłem wczoraj na Baroness w Krakowie. Całe szczęście, że nowy materiał stanowił zdecydowaną mniejszość w repertuarze, bo nie ratowała go nawet ta niesamowita energia sceniczna lidera. Na minus wypadła też zmiana składu. Nowa gitarzysta jest bardzo sympatyczna i stara się jak może, ale nie daje z siebie nic ponad szkolne odgrywanie tematów i monotonnych solówek. Na szczęście to nie przeszkodziło w tym, żeby mrówki przeszły mi kilka razy po plecach - czy to na otwierających całość Konikach, rozbujanych Kościach czy kilku świetnych numerach z płyty fioletowej, która wyrosła już na ponadprzeciętny klasyk Baronów. Bardzo udany wyjazd _________________ Adoptuj, adaptuj i ulepszaj. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Cure digipack

Dołączył: 12 Lip 2008 Posty: 2942
|
Wysłany: 30.10.2019, 09:25 Temat postu: |
|
|
Maciek napisał: | Cure napisał: | Nasz szanowny kolega wtedy zasnął na koncercie JLP, moja (wtedy) przyszła żona też przysypiała. |
Przysnął, nie zasnął. Głównie za sprawą przenudnego supportu w postaci Barona, w trakcie którego pękło chyba 5 piw na zapleczu.
|
W sumie, że był to nudny występ to tylko możemy zakładać (ale zapewne był), bo zaplecza (baru) nie opuściliśmy ani na chwilę aż do JLP  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Crazy album CD
Dołączył: 19 Sie 2019 Posty: 1653
|
Wysłany: 17.11.2019, 00:08 Temat postu: |
|
|
Wróciłem z koncertu Armii! Ale było suuuupeeeer
Wspaniały koncert, czego się tak naprawdę zupełnie nie spodziewałem.
Jak dam radę, napiszę więcej zaraz, jak nie dam, to napiszę potem, ale na pewno napiszę, jednak teraz szybko do obowiązków hop!
--
Dobra, co by tu napisać osobom, dla których Armia to są jakieś rubieże ich zainteresowań, dla których nie jest tak, że co drugi utwór ma życiowe znaczenie, które nie znają na pamięć wszystkich tekstów?...
Zacznę może tak: od wielu lat doczesne poczynania tego zespołu nie mieszczą się również i w centrum moich zainteresowań. Powiedzmy, że odkąd odeszła sekcja rytmiczna Krzyżyk-Kmieta i właściwie rozpadło się wszystko to, co w końcu poprzedniej dekady osiągnęło szczyt możliwości twórczych i wykonawczych, to jakoś mi się zdaje, że zespół istnieje z przyzwyczajenia. Ciągłe wolty w składzie, mało przekonujący muzycy (wiecie, kto teraz jest gitarzystą - i to jedynym - Armii? Niejaki Stanisław Budzyński, syn Tomasza!). Owszem, już w tych późniejszych składach zdarzyło mi się słyszeć Armię na koncertach w naprawdę dobrej formie (chociaż głównie to jednak Budzego w dobrej formie), nigdy nie przekonywało mnie to tak do końca.
Natomiast dzisiaj - tak! Nie wiem, czy z powodu miejsca koncertu (klub Remont, gdzie Armia regularnie grała w latach 90, ale potem miejsce podupadło), ale repertuar czerpał wyłącznie z rzeczy starych (najnowsze były trzy utwory z początku XXI wieku!), najwięcej z Legendy i z Ducha. To, że płytowo są to dla mnie niemal same arcydzieła to jedna rzecz. Ale w przeważającej części te rzeczy na koncercie naprawdę żarły! Stasiek Budzyński na gitarze i Darek Budkiewicz na basie stworzyli naprawdę dobry duet, który grał te dawne klasyki dawnych mistrzów naprawdę w sposób porywający. Forma wokalna Budzego jest nadal zadziwiająca, chociaż przed trzecim bisem wyszedł, ledwo mówiąc, i powiedział, że jest stary i chce do domu Ale był ten trzeci bis!
I jeszcze jedna rzecz: publiczność. Od jakichś 10 lat mam wrażenie, że na koncertach Armii znowu się zaczęło robić pusto i bez ognia. Ostatnio to już w ogóle. Natomiast dzisiaj - tłum ludzi! I mnóstwo ludzi śpiewających, drących się, machających rękami, pogujących, skaczących, klaszczących, atmosfera SUPERRR!
Chyba jestem w stanie policzyć, który mój koncert Armii to był, ale w tej chwili nie wiem. Natomiast na pewno wiem, że od dawna żaden nie dał mi tyle radości  _________________ jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr |
|
Powrót do góry |
|
 |
Crazy album CD
Dołączył: 19 Sie 2019 Posty: 1653
|
Wysłany: 17.11.2019, 17:46 Temat postu: |
|
|
Doliczałem się z pamięci, bez pomocy źródeł pisanych i wyszło mi, że ten mógł być trzydziesty pierwszy. Każdy z tych koncertów mi się różnicuje, o każdym mogę powiedzieć coś indywidualnego. _________________ jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr |
|
Powrót do góry |
|
 |
Paweł epka analogowa
Dołączył: 02 Wrz 2019 Posty: 812
|
Wysłany: 17.11.2019, 18:43 Temat postu: |
|
|
Trzydziesty pierwszy?
Jestem pod wrażeniem! To się nazywa pasja.
Armia nigdy jakoś specjalnie nie znajdowała się w orbicie moich zainteresowań (aczkolwiek raz wybrałem się na pewien festiwal, żeby ich zobaczyć, ale wymiękłem przed ich występem - impreza była kiepska, a Armia miała grać jakoś w środku nocy), ale piszesz o nich z takim entuzjazmem, że chyba sobie sprawdzę tę "Legendę" (znam tylko "Ultima Thule"). |
|
Powrót do góry |
|
 |
gharvelt limitowana edycja z bonusową płytą

Dołączył: 14 Kwi 2014 Posty: 4733 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 17.11.2019, 19:42 Temat postu: |
|
|
Crazy napisał: | Doliczałem się z pamięci, bez pomocy źródeł pisanych i wyszło mi, że ten mógł być trzydziesty pierwszy. |
To mi się w głowie nie mieści Sporo mi brakuje do tej liczby koncertów uwzględniając wszystkich wykonawców, których widziałem na żywo A tutaj 31 występów jednej grupie (której nie znam nawet jednego albumu...), to rzeczywiście imponujące osiągnięcie. _________________ Let the music of your life, give life back to music.
Last.fm | RYM |
|
Powrót do góry |
|
 |
Crazy album CD
Dołączył: 19 Sie 2019 Posty: 1653
|
Wysłany: 17.11.2019, 20:05 Temat postu: |
|
|
Tak, ale naprawdę mogę o każdym z tych występów powiedzieć coś, co mógłbym powiedzieć tylko o nim, wiele z nich pamiętam bardzo dobrze. Pierwszy był latem 1994 a ostatni wczoraj...
Myślę, że jak już się ujawniłem, to trzeba będzie założyć wątek i napisać tak, jak o płytach Kultu, i to już niebawem! A nuż się ktoś zainteresuje?
Paweł napisał: | (znam tylko "Ultima Thule") |
Niezła płyta, ale jak dla mnie chyba druga-trzecia od tyłu, jeżeli chodzi o potencjalną strzelankę  _________________ jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr |
|
Powrót do góry |
|
 |
Paweł epka analogowa
Dołączył: 02 Wrz 2019 Posty: 812
|
Wysłany: 17.11.2019, 20:14 Temat postu: |
|
|
Crazy napisał: | Myślę, że jak już się ujawniłem, to trzeba będzie założyć wątek i napisać tak, jak o płytach Kultu, i to już niebawem! A nuż się ktoś zainteresuje? |
Ja chętnie poczytam, bo ten wpis o dyskografii Kultu bardzo fajnie Ci wyszedł! |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|